Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

7-8 / 1998

WŚRÓD KSIĄŻEK

Pod koniec ubiegłego roku Centrum Badania Opinii Społecznej wydało zbiór studiów O stylach życia Polaków. Zawiera on szereg opracowań dotyczących różnych sondaży opinii społecznej, m.in. na temat sensu życia i wartości życiowych. W sondażu przeprowadzonym w marcu 1997 r. zadano np. pytanie o wartości, jakie badani chcieliby przekazać swoim dzieciom. Wynika z niego, że najmniej pozytywnych wskazań zyskało zaufanie do ludzi. 34% ankietowanych dało wyraz przekonaniu, że należy przestrzec dzieci, iż nie powinny ufać ludziom, bo zazwyczaj źle się to kończy. Z tego samego sondażu wynika ponadto, że co czwarty Polak jest przekonany, że nie zawsze można być uczciwym, jeśli w życiu chce się do czegoś dojść. Liczba podzielających tę opinię wzrasta pośród prywatnych przedsiębiorców i studentów (po 36%).

Nieufność i nieuczciwość idą w parze. Niezależnie od tego, na ile rozpowszechnione są te przekonania, myślę, że każdy, stykając się z nimi, ma poczucie, iż są niestosowne i naruszają ustalone normy poprawności moralnej. Czy jednak dostrzegając, że dzieje się coś złego, rozumiemy, o co naprawdę chodzi?

Sięgnijmy do innej wartej odnotowania książki, jaka również ukazała się ubiegłym roku. Jest to Zaufanie. Kapitał społeczny a droga do dobrobytu Francisa Fykuyamy1. Fukuyama, amerykański filozof, ekonomista i politolog, były wicedyrektor Zespołu Planowania Politycznego Departamentu Stanu USA, zasłynął w latach 80. jako autor efektownej i kontrowersyjnej tezy o końcu historii. Niezliczonym polemistom odpowiadał, że koniec historii nie oznacza, w jego rozumieniu, że wraz z upadkiem realnego socjalizmu ludzkość wkracza w epokę powszechnego pokoju i dobrobytu, lecz że w demokratycznym kapitalizmie udało się urzeczywistnić najbardziej efektywny sposób organizacji życia społecznego i gospodarczego. W tym sensie historyczne przesilenia, związane z poszukiwaniem coraz to nowych form zbiorowej egzystencji, znalazły spełnienie. Nie znaczy to jednak, że dobrobyt i pokój dane są rozwiniętym zachodnim społeczeństwom raz i na zawsze.

W swej najnowszej książce Fukuyama dowodzi na przykładzie wielu współczesnych cywilizacji, że demokracja i dobrobyt pozostają ściśle związane z pewnymi wzorcami zachowań i kodem moralnym jednoczącym ludzkie społeczności. W wywiadzie opublikowanym w „Gazecie Wyborczej” na Boże Narodzenie Fukuyama mówił: Demokracja to system ograniczonej władzy – co oznacza, że państwo akceptuje rozległą sferę wolności obywatelskich, prawa jednostki i jej przydatność. Żeby ten system mógł działać, musi istnieć pewien ład społeczny. Ludzie muszą uznawać pewne wspólne zasady organizujące ich życie. W swej ostatniej książce wskazuje dwie takie zasady. Jedną z nich jest zaufanie: mechanizm oparty na założeniu, że innych członków danej społeczności cechuje uczciwe kooperatywne zachowanie. Drugą jest zdolność do spontanicznych zachowań społecznych: organizowania się nie znających się wcześniej, nie połączonych więzami krwi ludzi w różnego rodzaju organizacje, poczynając od kół hobbystów a na wielkich strukturach gospodarczych czy Kościołach kończąc.

Umiejętność nawiązywania współpracy i organizowania się w celu realizacji wspólnych interesów to kapitał społeczny, który stanowi podstawowy warunek rozwoju ludzkich wspólnot. W swej książce Fukuyama kreśli szeroką panoramę rozmaitych istniejących w dzisiejszym świecie kultur i społeczeństw, porównując funkcjonujące w nich formy organizacji życia państwowego i gospodarczego. Jeden z najbardziej spektakularnych wniosków, jakie wyprowadza z tego porównania, dotyczy roli rodziny. Fukuyama dowodzi, że sukces takich społeczeństw jak północnoamerykańskie, niemieckie czy japońskie pozostaje w ścisłym związku z żywymi w nich wzorami postępowania, które umożliwiają współpracę na skalę znacznie szerszą niż wyznaczona przez więzi rodzinne, i w związku z umiejętnością tworzenia wielkich ogólnokrajowych czy ponadnarodowych organizacji, jak Ford czy Toyota.

Takich wzorów nie ma w Chinach, we Włoszech (zwłaszcza południowych) czy Francji. W gospodarce tych krajów dominują małe formy rodzinne, a życie publiczne, jeśli istnieje, jest w znacznej mierze uzależnione od rządu centralnego. Jako skrajny przykład zamknięcia się w kręgu rodzinnym Fukuyama przedstawia społeczność południowowłoskiego miasteczka Montenegro. Mieszkańcy Montenegro – pisze – odczuwali obowiązek moralny jedynie wobec członków najbliższej rodziny (...) byli całkowicie niezdolni do samoorganizacji przy zakładaniu szkół, szpitali, form, instytucji charytatywnych i do organizowania wszelkich innych form aktywności społecznej. Kod moralny mieszkańców Montenegro można, według Fukuyamy, opisać następująco: Miej na celu osiąganie maksimum bezpośrednich korzyści materialnych własnej rodziny; załóż, że inni będą postępować w ten sam sposób.

Postawę ludzi z Montenegro w ślad za wcześniejszymi badaczami Fukuyama opisuje jako „amoralny familizm”. W społeczeństwach familistycznych szersze organizacje społeczne mogą powstawać tylko za sprawą interwencji zewnętrznych, scentralizowanych ośrodków władzy, jak państwo czy Kościół katolicki. Gdy zaś i one są zbyt słabe, jak w południowych Włoszech, wolną przestrzeń społeczną zajmują organizacje mafijne. Co ciekawe, lojalność swoich członków mafie opierają na przysiędze krwi, która ma stanowić namiastkę naturalnego pokrewieństwa.

Obszerne, krytyczne wobec familizmu partie książki Fukuyamy nie oznaczają, że jest on przeciwnikiem wartości rodzinnych. Nic nie może zastąpić rodziny w procesie przygotowania jednostki do życia społecznego. Pod warunkiem, że w życiu rodzinnym pojawia się coś, skłania do otwartości i akceptacji ludzi spoza rodziny.

Oprócz rodziny szczególne zainteresowanie Fukuyamy budzą Kościoły, a zwłaszcza ich zdolność do tworzenia więzi społecznych. Ze zrozumiałych względów najbardziej interesuje go rola, jaką odegrały Kościoły protestanckie w tworzeniu społeczeństwa obywatelskiego w USA. Reformacja, jak sądzi Fukuyama, przyczyniła się w istotny sposób do powstania wzorców moralnych i religijnych, odpowiadających wymaganiom nowego, bardziej otwartego i spontanicznego społeczeństwa kapitalistycznego, które zastąpiło oparty na wojskowej hierarchii system feudalny. Kościoły protestanckie wniosły na nowy kontynent umiejętność współżycia społecznego, samodzielnego organizowania się różnych ludzi, połączonego ze stawianiem sobie wysokich wymagań moralnych, oraz wysoki poziom zaufania. Wszystko to złożyło się na kapitał społeczny, z którego amerykańska demokracja i amerykańska gospodarka korzystają do dziś.

Tradycja Reformacji ma jednak, zdaniem Fukuyamy, także ciemną stronę.  Jest  nią  duch  sekciarstwa, który autor wiąże z patologiczną odmianą indywidualizmu, jaka rozwinęła się w świecie zachodnim. Stałe odrzucanie każdego autorytetu i wszelkiej władzy – przestrzega – prędzej czy później niszczy zdolność do porozumiewania się w obrębie społeczności i uniemożliwia współpracę. Zachodni indywidualizm rozwija się – uważa Fukuyama – na podstawie etyki praw, podczas gdy np. w etyce konfucjańskiej podkreśla się raczej obowiązki jednostki. Człowiek nie może doskonalić się w izolacji; najwyższe z cnót, jak synowska powinność i życzliwość, muszą być praktykowane z odniesieniu do innych ludzi. Zachowania społeczne nie są środkiem do osiągnięcia partykularnych celów, lecz celem samym w sobie.

W zachodniej tradycji liberalnej – jak widzi ją Fukuyama – człowieka przedstawia się jako izolowaną jednostkę, która dąży do obrony swoich praw i osiągnięcia własnych korzyści. Wynikające z takiej postawy oderwanie praw od zobowiązań musi prowadzić do destrukcji kapitału społecznego. Symptomy tego procesu są – jego zdaniem – coraz bardziej widoczne. Cały szereg badań nad zachowaniami społeczeństwa amerykańskiego pokazuje upadek form życia społecznego wymagających od człowieka zdolności do współpracy. Dowodzi tego wzrost liczby rozwodów, coraz mniejszy udział w obrzędach kościelnych, w związkach zawodowych, radach szkolnych itp. Objawem zaniku zaufania jest zarówno wzrost poziomu przestępczości i nadużywanie systemu legislacyjnego, jak też rosnąca rola prawników, związana z coraz większą liczbą procesów oraz coraz większą podejrzliwością w stosunkach między ludźmi i organizacjami.

W książce Fukuyamy czytelnik znajdzie szereg głębokich analiz kultur istniejących w różnych częściach świata, ukazujących ich zdolność lub niezdolność do gromadzenia kapitału społecznego. Bogaty materiał porównawczy wskazuje, jak silny związek zachodzi między poziomem zaufania oraz zdolnością do spontanicznego tworzenia więzi społecznych z jednej strony, a miejscem, jakie poszczególne państwa i narody zajmują we współczesnym świecie – z drugiej. Kilka uwag Fukuyama poświęca również państwom naszego regionu. Projekty totalitaryzmu – pisze – zakładały demontaż niezależnego społeczeństwa obywatelskiego i utworzenie nowej socjalistycznej struktury społecznej o charakterze wyłącznie państwowym. Gdy idea owej wysoce sztucznej społeczności upadła, na placu boju nie pozostała w zasadzie żadna alternatywna struktura poza grupami o charakterze rodzinnym lub etnicznym oraz organizacjami mafijnymi.

Niezależnie od tego, w jakim stopniu ten modelowy opis społeczeństw postkomunistycznych odpowiada polskim realiom, przytoczone badania CBOS-u dowodzą, że nasze zdolności do gromadzenia kapitału społecznego nie wyglądają najlepiej. Polska rodzina, w której powątpiewa się zarówno o tym, czy należy ufać innym ludziom, jak i o tym, czy należy wobec nich postępować uczciwie, ma wszelkie szanse stać się oparciem dla familizmu w najgorszym wydaniu. Brak zdolności do porozumiewania się w życiu publicznym, rosnący poziom przestępczości, wybuchy agresji, z jakimi mieliśmy niedawno do czynienia w Słupsku, skłaniają do smutnych wniosków. Tymczasem codzienna lektura publicznych wypowiedzi polityków, kolejne kampanie wyborcze, głosy płynące z ambon i radioodbiorników dowodzą, że wielu ludziom, którzy pretendują do duchowego przewodzenia narodowi, trudno jest uświadomić sobie, że to, gdzie znajdzie się Polska w nowym świecie, kim będą Polacy w strukturach międzynarodowych – zależy nie od tego, jak wytrwale będziemy pielęgnować historyczne podziały ani jak zręcznie walczyć o odsunięcie konkurentów od władzy i pieniędzy, lecz od tego, czy będziemy zdolni funkcjonować jako  twórcza wspólnota.

A przecież trzeba sobie uświadomić, że nie tylko przeszłość, ale również przyszłość niesie zagrożenia. To z myślą o ludziach ukształtowanych przez ogarniającą również nas cywilizację Fukuyama mówił w „Gazecie Wyborczej”: Naprawdę nic dobrego nie musi wyniknąć z tego, że coraz więcej ludzi przestaje się interesować czymkolwiek poza własną wygodą, spokojem i konsumowaniem.

Adam Aduszkiewicz

1 Francis Fukuyama: Zaufanie. Kapitał społeczny a droga do dobrobytu. Tłum. Anna i Leszek Śliwa. PWN, Warszawa-Wrocław 1997, s. 432