Drukuj

6 / 1999

Na Zachodzie, a zwłaszcza w Holandii i w Niemczech, wiele uwagi poświęca się sprawom ludzi starych, a szczególnie ich dobremu samopoczuciu psychicznemu i zachowaniu sprawności umysłowej. Nic dziwnego, gdy uświadomimy sobie, że w Niemczech liczba ludzi, którzy ukończyli 65 lat życia, przekracza już dziś liczbę mieszkańców Norwegii i Szwecji łącznie. A w nadchodzących latach przewiduje się dalszy wzrost liczby ludzi starych, co będzie miało wpływ na gospodarkę, politykę i opiekę społeczną. Te problemy dotyczą również Kościołów. Profesor biologii Uniwersytetu w Stuttgarcie-Hohenheim, Heiko Härnicke, nawołuje Kościoły chrześcijańskie do zmiany sposobu myślenia: „To groteskowe, że z powodu braku pieniędzy Kościoły ograniczają wiele dziedzin działalności, podczas gdy istnieją ogromne zastępy potencjalnych wolontariuszy – seniorów, dziś zabijających czas nieistotnymi zajęciami”.

Faktem jest, że w Niemczech dzisiejsi emeryci żyją jeszcze około 20 lat po przejściu na emeryturę i różnią się mentalnością od poprzednich generacji. Są bardziej wykształceni, otwarci na świat i perspektywa niezliczonych spotkań z rówieśnikami na kawce w klubie nie budzi ich zachwytu. Przeważnie chcą być czynni i w wielu miejscach rzeczywiście stanowią kręgosłup parafii. Przybywa jednak coraz więcej starych ludzi, nie czujących wewnętrznego związku z Ewangelią, a przeżywających poważne problemy i rozterki. I wielkim wyzwaniem dla aktywnych chrześcijan w podobnym wieku jest podanie im pomocnej dłoni i poprowadzenie w ślady Chrystusa. Jest to zarazem wyzwaniem dla zborów, bo konieczne jest rozdzielenie zadań między ludzi po zorientowaniu się w ich możliwościach i chęciach.

Ewangelizacja, duszpasterstwo, dawanie przykładu własną postawą, może dla wielu zaangażowanych chrześcijan stanowić też wyjście z jałowej egzystencji emeryta. Jak wiele dobrego można zdziałać, po prostu mając czas na wysłuchanie drugiego człowieka, porozmawianie z nim o sprawach ostatecznych i przekonanie go o konieczności odważnego spojrzenia na wszystkie aspekty, jakie niesie ze sobą ostatnia faza życia. Również na możliwość chorób, utratę sił i nadejście śmierci. Wiele starszych osób odczuwa palącą potrzebę rozrachunku ze swoim życiem, chce dotrzeć do źródeł własnego i cudzego postępowania w przeszłości, pragnie przebaczyć i otrzymać przebaczenie. Bez pełnej zrozumienia i delikatności pomocy brata czy siostry, którzy w Bogu pokładają zaufanie i doświadczyli w swoim własnym życiu Bożej wierności i dobroci, trudno niekiedy pozbyć się goryczy i lęku zatruwającego każdą chwilę.

Oprócz tych ważnych obowiązków, na starszych i doświadczonych członkach zboru spoczywa odpowiedzialność za przekazanie młodszym pokoleniom chrześcijańskiego stylu życia i postaw. Biblia mówi, że każdy jest powołany do służby Bożej, a w dzisiejszych czasach nie ma pilniejszej i trudniejszej sprawy od pełnienia tej służby wbrew dominującym na świecie trendom i trwania na rozstajnych drogach w charakterze niewzruszonego drogowskazu. Każdy chrześcijanin w starszym wieku powinien odpowiedzieć sobie na pytanie: „dla kogo jestem duchowym ojcem lub matką?”.

Ponieważ starzenie się stanowi dziś w europejskich społeczeństwach temat tabu, coraz więcej ludzi wchodzi w trzecią fazę życia bez przygotowania. Dawniej, gdy regułą był model rodziny wielopokoleniowej, problem starości właściwie nie istniał (nie było zresztą mody na młodość). Takie rodziny istnieją dziś już prawie wyłącznie na wsi. W mieście babcia i dziadek żyją swoim życiem w osobnym mieszkaniu albo w domu opieki. I są smutni, bo naokoło nich robi się coraz puściej – ubywa dawnych przyjaciół i coraz bardziej ulotne i cienkie stają się więzi z rodziną. A szkoda, i to nie tylko z uwagi na ludzi starych. Bo trzy kolejne pokolenia mogą się nawzajem wzbogacać o bezcenne wartości przekazane nie w słowach czy pouczeniach, a na zasadzie osmozy.

Ponieważ jednak jest, jak jest, w całych Niemczech powstają – na razie z prywatnej inicjatywy – społeczne projekty pomocy ludziom starym. Nazywają się różnie i różne mają priorytety, co często znajduje wyraz już w samej nazwie: „Młodzi pomagają starym”, „Być pożytecznym”, „Seminarium seniorów, „Starzy ludzie pomagają sobie nawzajem” itd.

Niektóre inicjatywy mają bardziej rozbudowane służby diakonijne. Na przykład Wolfgangsstifts (Fundacja Wolfganga) proponuje pomoc w dzień i w nocy, pielęgnację w chorobie, spacery, pracę w ogródku, zakupy, załatwianie spraw w urzędach, porady finansowe i prawne. Większość tych porad jest bezpłatna, za niektóre płaci Kasa Chorych. Organizowane są też medytacje, godziny biblijne, nabożeństwa, a pastor służy opieką duszpasterską. Ewangelikalna misja „Nowe Życie” na pierwszym miejscu stawia troskę o duchowe i umysłowe potrzeby seniorów. Najnowsza akcja to tzw. jogging mózgu, który polega na fizycznym, umysłowym i psychospołecznym treningu, który spowalnia lub nawet neutralizuje organiczne procesy rozpadu komórek mózgowych. Dewizą pracy nad utrzymaniem lub odzyskaniem żywości umysłu jest... „wspieranie przez stawianie wymagań”.

„Czytanie książek? Jak przejdę na emeryturę!” – mówi wiele czynnych zawodowo osób. W myślach widzimy już, jak zagłębieni w fotelu czytamy te wszystkie stojące w szafie bibliotecznej książki, dla których nigdy nie mieliśmy czasu. Ale to nie jest takie proste. Kto nie zaczął czytać jako stosunkowo młody człowiek, temu nie będzie tak łatwo stać się w późniejszym wieku zapalonym czytelnikiem: „Czego Jaś się nie nauczył, tego Jan nie będzie umiał”. Tego Jasia i Jana miał zapewne na myśli Józef Brodski, laureat literackiej nagrody Nobla, całe życie zastanawiający się nad wpływem literatury na osobowość człowieka, gdy pytanie, co powinno być napisane na jego nagrobku, odrzekł: „Tu spoczywa Józef Brodski. Mam nadzieję, że umiecie czytać”.

Czytanie jest dla człowieka ogromnie ważne w ciągu całego życia. Ludzie czynni zawodowo muszą się niekiedy z braku czasu ograniczyć do literatury fachowej. Jeżeli jednak w młodości czytali chętnie, to badania wykazują, że powracają do książek nawet po ukończeniu sześćdziesięciu lat. Wtedy też czytają już dla czystej przyjemności, mają bowiem czas, by przemyśleć ich treść i podzielić się refleksją z przyjaciółmi i... z samym sobą. Wiele spraw z przeszłości widzi się wtedy w innym świetle, co nieraz prowadzi do zaskakujących odkryć. A jeżeli pod wpływem lektur stary człowiek zaczyna spisywać swoje wspomnienia, to pozostawi wnukom bezcenny spadek – cząstkę wiedzy o ich własnych korzeniach. Oderwanie myśli od niedomagań i smutków starości, możliwość przekazania wnukom wiedzy o przeszłości i pokazania im własnego spojrzenia na świat, jest nieocenioną terapią. A może po naszym odejściu przypomni się komuś afrykańskie przysłowie: „Gdy umiera dziadek, umiera cała biblioteka”...

Oprac. W. M.