Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

8-9 / 2000

Zapraszamy młodzież do współpracy!

W szóstym numerze „Jednoty”, w artykule „Młodzież o Kościele” (nazwiska autora nie podano), wyrażono następujące opinie: „Stwierdzenie, że jesteśmy małą społecznością, sugeruje, że jesteśmy zżyci. Niestety, tak nie jest. Nie interesujemy się ani współwyznawcami, ani losami Kościoła. Nie dbamy o budowanie więzi społecznej, lecz kierujemy się własnym interesem, a przecież to nie mury tworzą Kościół, ale my – żywe ciała i dusze. (...) jesteśmy biernymi uczestnikami życia naszego Kościoła. (...) Podsumowanie naszej dyskusji to smutny obraz naszej ewangelickiej rzeczywistości”.
Ciężkie to oskarżenia. Oczywiście, krytyka jest pożądana, nawet bardzo potrzebna, powinna jednak być rzetelna, aby nie stała się zwykłym pomówieniem. I choć możemy mieć różny punkt widzenia na tę sprawę i każdy ma prawo do wyrażania swojej opinii, powinniśmy się starać, aby to, co głosimy czy drukujemy, było prawdą i nie krzywdziło nikogo. Aby nie było fałszywym świadectwem wobec nikogo.
A teraz – dlaczego nie zgadzam się z autorem, a w każdym razie niecałkowicie się zgadzam i całą sprawę postrzegam zupełnie inaczej. Otóż, jako członek Diakonii przy parafii warszawskiej, mam sposobność obserwowania pracy naszej grupy, której zadaniem jest troska o członków Kościoła. (I nie tylko – lecz mówimy w tej chwili o relacjach między współwyznawcami). Otóż interesujemy się ich stanem – materialnym i duchowym, ich zdrowiem; dbamy o zaopatrzenie w leki, odwiedzamy w domach i szpitalach, utrzymujemy łączność z osobami samotnymi, starając się zapewnić im opiekę w razie wypadku czy choroby. Utrzymujemy kontakt z diasporą. Staramy się też o potrzebne fundusze, urządzając kiermasze i loterie. Pozyskaliśmy też wielu sympatyków, co sprawia, że sieć ludzi dobrej woli jest coraz rozleglejsza i zawsze każdy może zwrócić się do nas o pomoc czy radę. Oczywiście, można nam zarzucić, że nasze działania są jeszcze zbyt mało efektywne, ale opinia, że „nie interesujemy się współwyznawcami”, jest dla tych wszystkich naprawdę bardzo zaangażowanych osób niezmiernie krzywdząca. Zapraszamy młodzież do współpracy!

Marta Wernerowa
Przewodnicząca Diakonii warszawskiej

Zapraszamy do dyskusji na ten i inne tematy poruszone podczas obrad Synodu. Skierowany na ręce Konsystorza list młodzieży został odczytany jako jeden z materiałów synodalnych.

 

W sprawie listu „Rozsądek i pucharki”

Szanowna Redakcjo!

W związku z propozycją p. Wandy Czerniak-Radlicz, z numeru szóstego „Jednoty”, pozwalam sobie zabrać głos.
Pomysł nie jest nowy. W czasie mojego pobytu w USA osobiście uczestniczyłam w Komunii, która odbywała się w następujący sposób: po liturgii, nie różniącej się od naszej, w momencie przystąpienia do Wieczerzy Pańskiej wszyscy pozostawali w ławkach na swoich miejscach, roznoszono na tackach chleb, przygotowany tak jak u nas; kto chciał przystąpić, brał kostkę. Potem roznoszono wino w metalowych pojemniczkach. Po wypiciu wina stawiało się kieliszek we wgłębieniu w ławce. Tam ten sposób spożywania Komunii od dawna jest praktykowany.
Zastanawiałam się, jak ja sama to odczuwam? Odkąd tylko pamiętam, zawsze podawano u nas wino w kielichu. Jest w tym obyczaju głęboki symbol, tak sam Chrystus odprawiał Ostatnią Wieczerzę. Dla mnie jest to za każdym razem duże przeżycie. Należę do starszego pokolenia. Może ludzie młodsi odbierają to inaczej.
Nie odmawiając pani Czerniak-Radlicz słuszności w jej rozumowaniu, choćby w okresie panującej u nas grypy, ja osobiście sądzę, że jest to tylko jedna z wielu okazji złapania zarazka. Najrozsądniej wówczas zrezygnować z przystępowania do Komunii. Osobiście wolę stary, tradycyjny zwyczaj picia wina z kielicha.

Maria Skierska
Łódź