Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

8-9 / 2000

WŚRÓD KSIĄŻEK

„Książka ta chce skłonić do rozmyślań. Chce informować, definiować, precyzować, komplikować i »otwierać okno na świat«. Jest skierowana do ludzi, którzy stawiają sobie pytanie o tożsamość i obawiają się, że społeczeństwo może ją utracić. Książka chce przemówić do tych ludzi, którzy odczuwają lęk przed ludźmi o innej tożsamości” – pisze Ulrich Schoen we wstępie do swojej książki pt. Bi-Identität: Zweisprachigkeit, Bi-Religiosität, doppelte Staatsbürgerschaft (Podwójna tożsamość: dwujęzyczność, dwureligijność, podwójne obywatelstwo)1. Ulrich Schoen, profesor teologii, pracował w Światowej Radzie Kościołów w Genewie, w departamencie stosunków międzyreligijnych, przez pewien czas mieszkał w Maroku, Algierii, Libanie i Francji. Jest uważany za znawcę islamu.

Żywy język, znikoma ilość suchej teorii, liczne przykłady ludzi mających do czynienia z podwójną tożsamością – to najcenniejsze aspekty tej pozycji. Efekt ten pewnie nie zostałby osiągnięty, gdyby autor sam nie był w pewien sposób uwikłany w trudny dar podwójnej tożsamości.

Prof. Schoen rozpoczyna swoje rozważania od następującej refleksji: każdy człowiek nosi w sobie dwa światy, które musi ze sobą pogodzić. Są to świat matki i świat ojca, na podstawie których kształtuje się własny świat dziecka. Ten nowo wytworzony świat można podzielić na trzy obszary: szeroko pojętej kultury, religii i prawa. Jeśli dodatkowo każde z rodziców pochodzi ze środowiska pod którymś z tych względów innego, każdy z tych obszarów zostaje podwojony. Te trzy zagadnienia więc – dwujęzyczność, podwójna religijność, podwójne obywatelstwo – budują akcję książki.

Składa się ona z czterech części. Pierwsza próbuje odpowiedzieć na pytanie, czym właściwie jest tożsamość. Opisano w niej również cztery wzorce zachowań, które charakteryzują ludzi żyjących z podwójną tożsamością. Gdyż to oni są bohaterami tej książki. „Brückenmenschen”, czyli ludzie-pomosty, którzy poprzez swój styl życia wznoszą mosty ponad i pomiędzy różnymi światami. „Zamiarem tej książki jest pokazać, w jaki sposób ci ludzie zostali odłączeni, zepchnięci na »ziemię niczyją«, nie należącą do nikogo pod względem prawnym, religijnym i językowym” – wyjaśnia autor.

Refleksję nad typami zachowań owych „Brückenmenschen” rozpoczyna wiersz poety tureckiego Orala Yilmaza, będący rozmową Turków żyjących w Niemczech, którzy opowiadają o swoich synach. Syn pierwszego opuścił ojczyznę zaledwie rok temu. Mówi bardzo dobrze po turecku, lecz po niemiecku prawie wcale. Drugi, 15-letni Turek, urodził się już w Niemczech, „nad rzeką Saarą”, po niemiecku mówi świetnie, po turecku za to słabo. Trzeci chłopak urodził się w Turcji, zawsze był dość zamknięty w sobie i często zmieniał szkoły. Nie zna dobrze żadnego z języków. Każda strofa wiersza kończy się następującym zdaniem: „[On] nie może się porozumieć w tym dwujęzycznym świecie”. Prof. Schoen niejako dopisuje dalszy ciąg utworu i tworzy jeszcze inne modele zachowań, każdy z nich opatrując charakterystycznym hasłem.

„Dom w wąwozie” to obraz człowieka, który z faktu przynależności do dwóch światów nie potrafi wydobyć niczego dobrego dla siebie. To człowiek, który czuje się bardzo niepewnie. Nie wierzy w swoją wartość i nie dostrzega bogactwa, które posiada.

Mianem „sokołów wędrownych” określa Ulrich Schoen tych, którzy z dystansu, z lotu ptaka spoglądają na granice i na różne normy obowiązujące po każdej ze stron. „Sokoły wędrowne” czują się wszędzie obco. Z podniebnej sfery próbują przenieść na ziemię własne wizje i swoje rozumienie świata. „Sokół wędrowny” poszukuje takich wartości, które będą obowiązywać po „obu stronach Pirenejów”, pisze Schoen.

Model „myszołowa” jest często praktykowany w życiu i myśleniu różnych narodów i religii, zwłaszcza w ich podejściu do zagadnienia integracji. Schoen wskazuje przykład Kościoła rzymskokatolickiego, który, choć akceptuje niekatolika jako partnera dla katoliczki (lub odwrotnie), czyni to jednak pod warunkiem, że dzieci będą wychowywane w wierze katolickiej. Wiara katolicka jest tu widziana jako ta lepsza i wyżej stojąca w hierarchii wartości. Podobnie jest w islamie. Dzieci z małżeństwa muzułmanina i chrześcijanki lub żydówki mają być wychowywane w religii ojca. „Każda istota żyjąca ma uzasadnienie dla swej egzystencji, szczególnie istota wyższa” – rzekł myszołów, zjadając mysz.

„Niemiecka piekareczka” to określenie kolejnego typu zachowań „Brückenmenschen”. Wszystko, co pochodzi z innego kraju niż jej własny, nie jest dobre ani nie ma wartości. Obowiązuje tylko podział na to, co słuszne i fałszywe. „To fałszywy pieniądz” – oświadczyła niemiecka piekareczka, zwracając klientowi jednego pensa, który zawieruszył się gdzieś w portmonetce po ostatniej podróży do Anglii. Nigdy nie przyjdzie jej na myśl, że chociaż pens nie jest walutą niemiecką, może mieć większą wartość od feniga.

W trzech kolejnych rozdziałach zatytułowanych: „Dwa języki”, „Dwie religie” i „Dwa obywatelstwa”, Ulrich Schoen opisuje dylematy i podejmowane przez konkretnych ludzi próby szukania sposobu na życie.

Michelle urodziła się na Hawajach. Jej matka pochodzi z Meksyku, w domu mówiło się po hiszpańsku. W przedszkolu i szkole Michelle posługiwała się językiem angielskim. Język hiszpański jest dla niej synonimem rodziny i bezpieczeństwa. Ojciec Michelle urodził się w Japonii, którą opuścił, mając dwadzieścia lat. Jest jak kameleon, umie się dostosować do każdych warunków. Gdy znajdzie się wśród Japończyków, jest bardzo poprawny i „japoński”. W Stanach Zjednoczonych, których jest obywatelem, zachowuje się równie swobodnie.

„Te dwa języki, w których wyrosłam, nie przedstawiają dla mnie dwóch odrębnych systemów, dwóch światów, lecz dwa uzupełniające się aspekty jednego świata, w którym żyję – wyznaje Michelle. – W każdym z języków czuję się inaczej, ponieważ każdy język inaczej oddziałuje. Moja tożsamość jest związana z każdym, a jednocześnie z żadnym z tych języków. Dwujęzyczność oznacza dla mnie o wiele bardziej elastyczność aniżeli schizofrenię. Prawdziwe bycie człowiekiem nie może być ograniczone przez język. Przykładem są tu moi rodzice: mój ojciec zakochał się w mojej matce, a ona w nim, gdy oboje mówili tylko po angielsku”.

Przykładem ludzi funkcjonujących w świecie dwóch religii są Zeyneb i Martin. Małżeństwo, które pomimo różnic postanowiło znaleźć wspólną drogę. Zeyneb to muzułmanka wywodząca się z sunnitów, Martin jest ewangelikiem. Żadne z nich nie brało pod uwagę konwersji. Każde więc wyznaje swoją religię w taki sposób, by nie ranić drugiej osoby. „Mój teść – opowiada Martin – jest robotnikiem i nie ma teologicznego wykształcenia. Kiedyś, podczas spotkania z moimi rodzicami, powiedział nagle: »Ona dla nas umarła«. Miał na myśli swoją córkę Zeyneb. Zabrzmiało to bardzo poważnie. Po dłuższej chwili jednak dodał: »Lecz ona żyje, ponieważ my ją kochamy«. Na tej podstawie oboje żyjemy, i to już prawie od siedmiu lat. Tradycja i zgodne z nią wyobrażenia o tym, jak powinna zachowywać się córka, nie są tutaj ostateczną instancją”.

Autor całym sercem stoi po stronie tych wszystkich ludzi, którzy ciągle wędrują między różnymi światami, w każdym czując się nie do końca u siebie. Zdarza się więc, że niektóre wnioski brzmią dosyć nierealistycznie, a głoszone postulaty są naprawdę trudne do zrealizowania. Można to jednak wybaczyć autorowi, zważywszy, że wyciąga on na światło dzienne sprawy, które wielu ludzi – i to nie tylko tych, od których zależą decyzje o ludzkich losach – woli przemilczeć. Ta książka jest potrzebna, gdyż oswaja to, co wydaje się obce i niesympatyczne.

Społeczeństwo polskie nie jest tak różnorodne jak niemieckie czy francuskie, na które autor często się powołuje. Jednak powoli takim się staje, gdyż przybywają do nas „inni”: mówiący innym językiem, wyznający inną religię, nie mający polskiego obywatelstwa, a pragnący je otrzymać. Ważne więc jest, by widzieć ich obecność nie tylko w kategoriach zagrożenia, lecz także czegoś „odświeżającego”. Tak przynajmniej proponuje i do tego serdecznie zachęca pozbawiony obaw Ulrich Schoen. Ostatni rozdział książki jest swego rodzaju apelem do wspólnot językowych, religijnych, wspólnot wszystkich państw o to, by umożliwić i ułatwić życie „Brückenmenschen”, i nie zmuszać ich do podejmowania nieludzkich decyzji.

Jens Haupt, jeden z recenzentów tej książki, na łamach „Der Überblick” 2/97 tak podsumował wysiłki autora: „Umiał on, bez nadmiernej euforii wobec zjawiska tworzącego się społeczeństwa wielokulturowego, poruszyć tematy praktyczne pod względem życiowym, aktualne politycznie i palące teologicznie.

Jest to na pewno książka, która zaprasza do dialogu, książka oddziałująca terapeutycznie na wszystkich zagubionych w świecie więcej niż jednego języka czy religii”.

Danuta Lukas

__________
1 Ulrich Schoen: Bi-Identität: Zweisprachigkeit, Bi-Religiosität, Doppelte Staatsbürgerschaft. Mit einem Vorwort von Annemarie Schimmel, Walter Verlag, Zürich und Düsseldorf 1996, s. 264