Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

4 / 2000

LISTY

Wraz z wielkim podziękowaniem dla Redakcji za cały numer „Jednoty” poświęcony ludziom starszym, załączam zagadkę-historyjkę. Ile lat ma jej bohaterka, zwana Jo?

W niedzielny wieczór telefonuję do Jo z pytaniem, kiedy będziemy mogły się spotkać. Słyszę zakłopotanie w głosie: „Wiesz, w poniedziałek raczej nie, mam trzy lekcje pod rząd (Jo uczy języka francuskiego), a muszę jeszcze przygotować do nich materiały. We wtorek przychodzi Rysio, już cały dzień mam dla niego – musi się wygadać, razem zjemy obiad. We środę mam tylko jedną lekcję, ale umówiłam się z wnukami, że pomogę im w odrabianiu lekcji, i jeszcze z wnuczką idę do dentysty”. Z dalszej rozmowy wynika, że w tym tygodniu już się nie spotkamy, bo akurat przypada comiesięczne spotkanie harcerskie, dyżur u prawie niewidomej przyjaciółki i jej chorego męża, a w sobotę – na basen, kolejno, z wnuczką i z wnukiem. A jeszcze trzeba wyskoczyć do Instytutu Francuskiego – do księgarni i biblioteki – żeby być „na bieżąco”.

Dla Rysia trzeba mieć czas nie tylko w domu, czasem trzeba go odwiedzić, sprzątnąć, uprać, pocerować. Bo pan Rysio, chory na padaczkę, nie ze wszystkim sobie radzi. Więc Jo jedzie z Saskiej Kępy na Puławską, stara się zdobyć pościel, ubranie dla Rysia.

Jo jest duszą grupy harcerek, przedwojennych instruktorek. Grupa ta utrzymuje kontakt z harcerkami na obczyźnie, organizuje pomoc dla harcerek-koleżanek w kraju. Na spotkaniu zawsze jest element kształcenia: a to referat przygotowany przez jedną z uczestniczek lub przez zaproszonego gościa, a to omówienie ciekawej książki. Gdy odchodzi któraś z ich grona „na wieczną wartę”, to Jo przygotowuje przemówienie na pogrzebie: serdeczne, głębokie, mądre. I nie czyta go z kartki, lecz uczy się całego na pamięć!

Jo utrzymuje stałe kontakty z dawnymi uczestnikami obozów, głównie narciarskich, które organizowała dla dzieci rodzinnych i dzieci przyjaciół w latach 60. i 70. – „Pingwinów”. Były to obozy organizowane na zasadach harcersko-skautowych.

A jeszcze korespondencja z córką z Kanady i kanadyjskimi wnukami, załatwianie w Polsce ich spraw i spraw dwóch siostrzeńców też będących za oceanem.

Trudno wyliczyć wszystko, co robi Jo – a to „wyskoczy” do chorej synowej, do Natolina, z obiadem, a to do Legionowa do chorej przyjaciółki. Niesprawnej kuzynce przez wiele lat poświęcała niejeden dzień i niejedną noc.

Drobna, szczupła, niegdyś bardzo wysportowana (narciarka, piechur przemierzający góry, motocyklistka), zachowała dawną zwinność, m.in. we wskakiwaniu na stołki, żeby sięgnąć do wyżej ustawionych szafek. Jest pogodna, nigdy nie narzeka. Nie pamiętam, by się uskarżała, że jej coś dolega. Zawsze uczynna, chętna do pomocy. Ile lat ma bohaterka mojej opowieści?

I jeszcze jedno: grupa diakonijna przy parafii warszawskiej też ma wysoką średnią wiekową – panie 70-i 80-letnie pracują z zapałem godnym młodych. Tych młodszych, sześćdziesięciolatek też jest u nas sporo. „Dodajemy życia do lat”.

M. W.

Odpowiedź: w tym roku skończy 84 lata.