Drukuj

Nr 3-4 / 20011

Przed laty spotkania w jednockim kręgu należały do praktyki redakcyjnej i przynosiły owoce w postaci bogatszej i różnorodniejszej problematyki wprowadzanej na łamy pisma. Postanowiliśmy do tej dawnej dobrej praktyki powrócić. Pierwsze po kilkuletniej przerwie spotkanie w jednockim kręgu odbyło się 16 października 1981. Uczestniczyło w nim grono kilkunastu osób. Wyznaniowo przeważali reformowani. Spoza środowiska reformowanego mieliśmy przyjemność gościć luteranina, ewangelicznego chrześcijanina i katolika.

Zebranie miało charakter roboczy. Chodziło o odpowiedź na pytanie, czy i jak „Jednota” służyła dotąd sprawie Kościoła reformowanego, sprawie krzewienia idei ewangelicznych i ekumenicznych w Polsce oraz – po drugie – jak powinna prowadzić swą służbę teraz i tutaj, tj. w trudnej, a niekiedy nawet dramatycznej sytuacji narodowej. [...]

CZY JEDNOTA JEST PISMEM EWANGELIKÓW REFORMOWANYCH?

Będąc pismem religijnym i kościelnym, wydawanym przez Konsystorz Kościoła Ewangelicko-Reformowanego, „Jednota” nie jest wszakże typowym przykładem wydawnictwa wyznaniowego. Nigdy bowiem nie próbowała przemawiać z wąskich pozycji konfesyjnych, ale przeciwnie – pozostała otwarta na różnorodne zjawiska i procesy zachodzące w całym chrześcijaństwie, ekumenii i społeczeństwie. Pozostając wierna własnej tradycji kościelnej, publikuje jednak i takie stanowiska, które nie pokrywają się z poglądem władz Kościoła reformowanego lub przekonaniami redakcji.

Fakt, że z jednej strony pismo ma „obsługiwać” członków Kościoła reformowanego (środowisko zróżnicowane pod względem kulturowym i społecznym), z drugiej zaś docierać do szerszych kręgów inteligencji ewangelickiej i katolickiej – stawia zespół redakcyjny w trudnej sytuacji nieustannych wyborów i poszukiwań rozwiązania optymalnego. Wyobrażenie sobie tzw. przeciętnego czytelnika „Jednoty”, jego potrzeb i oczekiwań wcale nie należy do rzeczy łatwych. A przecież z tym wiąże się dobór tematów, komunikatywność języka i dostępność formy publikowanych materiałów, co jest tym trudniejsze w sytuacji, gdy redakcja nie chce zrezygnować z utrzymania tzw. poziomu pisma. Wszystko to powoduje, że zawsze jakaś grupa czytelników nie będzie usatysfakcjonowana, gdyż jedno tego typu pismo w Polsce nie jest w stanie wypełnić w stu procentach zapotrzebowania społecznego. Istotnym elementem jest także objętość pojedynczego numeru. Ile materiału można pomieścić na 20 stronach druku (raz w roku na 48!)?

Przed kilkunastoma laty był taki czas, gdy w „Jednocie” przeważała tematyka ekumeniczna. Biorąc jednak pod uwagę opinię Synodu i środowiska reformowanego, redakcja proporcje te zmieniła i obecnie – jak stwierdził jeden z uczestników spotkania – 50% wszystkich materiałów poświęconych jest Kościołowi reformowanemu w Polsce lub na świecie. (Na marginesie warto dodać, że numery poświęcone w całości życiu i pracy Kościoła reformowanego w innych krajach, np. na Węgrzech, spotkały się z bardzo dobrym przyjęciem czytelników). Tym niemniej okazuje się, że zainteresowanie problematyką jest jeszcze większe. W opinii dyskutantów stanowczo za wąski jest zakres prezentowanych tematów i spraw. Dotyczy to przede wszystkim problematyki teologicznej – za mało jest artykułów popularyzujących współczesną myśl teologiczną naszego Kościoła, a także uwzględniających najświeższe prądy i zjawiska w całej zachodniej teologii ewangelickiej. Postulowano także, aby o współczesnym życiu Kościoła informować znacznie obszerniej i szczegółowiej, częściej korzystać z formy wywiadu, reportażu i zamiast krótkich notek informacyjnych publikować szersze omówienia. Zalecano tak wyważać materiał historyczny i współczesny, aby pisanie „o nas” nie było wyłącznie pisaniem o przeszłości. Zarazem jednak rzucono myśl o opracowaniu sagi polskich rodów reformowanych. Zachęcano do pisania o sprawach Kościoła, jego poszczególnych parafiach i ludziach w taki sposób, aby sprawy środowiskowe ukazywać jako fragment problemów ogólnospołecznych i w ten sposób zainteresować nimi szeroki krąg czytelników.

Przy wszystkich tych postulatach odnoszących się do służby „Jednoty” względem własnego środowiska wyznaniowego zastrzegano jednak, by pismo nie utraciło nic z tego, co jest jego silną stroną, tzn. by nie zamknęło się w ramach jednej konfesji i nie zawęziło pola swego widzenia.

W tym miejscu pora przejść do drugiego wątku dyskusji:

„JEDNOTA” A EKUMENIA

Uczestnicy spotkania dobrze ocenili dotychczasowy dorobek pisma w krzewieniu idei ekumenicznej w Polsce, pisanie prawdy o pozytywnych i negatywnych zjawiskach występujących zarówno w samym ruchu, jak i w instytucjach oficjalnie go reprezentujących. Przy okazji wyszło na jaw, że zniecierpliwienie czytelników z różnych środowisk (nie tylko ewangelickich) wywołuje rozpowszechniana opinia, jakoby „Jednota” miała być organem Polskiej Rady Ekumenicznej. M.in. błąd ten upowszechnił p. Tokarczyk w książce „Trzydzieści wyznań”, która trafiła do młodzieży szkolnej. Dla zasady warto więc wyjaśnić, że podtytuł „Jednoty”: „miesięcznik religijno-społeczny poświęcony polskiemu ewangelicyzmowi i ekumenii” – wyraża po prostu linię tematyczną pisma i nie oznacza uzależnienia redakcji od oficjalnych instytucji ekumenicznych działających w Polsce, także od Polskiej Rady Ekumenicznej, choć przez wiele lat funkcję jej prezesa sprawował niezapomniany biskup Kościoła Ewangelicko-Reformowanego, śp. ks. Jan Niewieczerzał.

Z uznaniem czytelników (w opinii grona dyskutantów) spotyka się rzetelne upowszechnianie przez „Jednotę” wiedzy ekumenicznej. Wysoko oceniono m.in. numery zawierające „Porównanie wyznań” i „Katechizm ekumeniczny”. Temu ostatniemu dobrą notę wystawiła Komisja Episkopatu ds. Ekumenizmu.

Na pochwałę zasłużyły również wywiady przeprowadzone z ludźmi reprezentującymi różne wyznania. Redaktorom (podobno) udało się poprzez pryzmat rozmówcy ukazać niejako całe jego środowisko wyznaniowe. (...)

Obecne czasy – mówiono – skłaniają do pogłębionej refleksji nad ideą ekumeniczną w Polsce, do przemyślenia na nowo stosowanych dotąd form i metod pracy, do zastanowienia się nad funkcjonowaniem instytucji ekumenicznych. „Jednota” będąc – zdaniem uczestników spotkania – pismem obiektywnym i uczciwym zarówno w informacjach, jak i własnych komentarzach, ma do spełnienia specjalną rolę w krzewieniu idei jedności tu i teraz, tzn. w realiach polskiego życia kościelnego, społecznego i politycznego. Nie powinna unikać spraw trudnych i drażliwych, tematów niepopularnych w pewnych kręgach chrześcijańskich, przeciwnie – ma odważnie je prezentować, o ile tylko jest głęboko przekonana o ich słuszności. Jak dziś skutecznie i wiarygodnie wyrażać ideę jedności? Jak można dopomóc instytucjom ekumenicznym – a wśród nich Polskiej Radzie Ekumenicznej i Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej – do takiego samozreformowania się, aby lepiej spełniały swoje funkcje, do których zostały powołane? – Oto pytania, przed którymi „Jednota” nie powinna uciekać. W pewnym stopniu odpowiedzi na te pytania udzielili ci, co je zadali. Nastąpiło to podczas omawiania dwóch następnych tematów, z których pierwszy sformułowałam w postaci zdania pytającego: CZY MALEŃKA „JEDNOTA” MOŻE COŚ ZROBIĆ DLA WIELKIEGO KOŚCIOŁA KATOLICKIEGO?

Ten wątek, naświetlany z różnych stron, parokrotnie powracał w dyskusji. Generalnie zaprezentowano nam następującą opinię: „Jednota” jako chyba jedyne pismo wyznaniowe w Polsce potrafiła przełamać bariery konfesyjne, co pozwoliło jej przyjąć otwartą, życzliwą i pozbawioną uprzedzeń postawę wobec innych Kościołów, także rzymskokatolickiego. Zdaniem katolika uczestniczącego w spotkaniu pismo reformowanych stało się dla czytelników katolickich dobrą szkołą ekumenizmu i źródłem wiedzy o innych chrześcijanach żyjących w Polsce. Uczciwe i kulturalne sformułowania, jakimi posługuje się publicystyka jednocka, duch otwartości i życzliwy ton brzmiący w artykułach poświęconych Kościołowi katolickiemu, akceptowanie prawa kogoś do „bycia innym” – zyskuje jej sympatyków w kręgach katolików. Coraz też częściej jest zauważana w tym środowisku i w prasie katolickiej. Tym niemniej zasięg jej oddziaływania ciągle pozostaje niewielki. Szkoda – mówiono – gdyż wiele zła, które po stronie katolickiej ujawnia się wobec innych chrześcijan nie bierze się ze złej woli, lecz z nieświadomości i niewiedzy. Tę lukę informacyjną mogłaby z powodzeniem wypełniać „Jednota”, gdyby szerszym frontem docierała do katolików. (...)

Znamienne, że na temat niektórych publikacji o negatywnych faktach lub zjawiskach występujących w praktyce Kościoła katolickiego w Polsce krytycznie, ale pod adresem naszej redakcji wypowiedziała się część uczestników spotkania (dwie osoby wyznania reformowanego). Na konkretnych przykładach pokazały one pozytywne ich zdaniem (np. „Porównanie wyznań”) i negatywne (np. cykl artykułów sprzed paru lat na temat małżeństw mieszanych) podejście redakcji do spraw różniących ewangelików i katolików. Zwłaszcza dziś – twierdzono – gdy ludzi tyle dzieli, nasze pismo ewangelickie ma za zadanie ujawniać i eksponować wszystkie punkty styczne między ludźmi, próbować znaleźć możliwości porozumienia, a nie – uwypuklać różnice i antagonizować stanowiska. Redaktor, broniąc swych racji w tej konkretnej sprawie, tj. małżeństw mieszanych, powoływał się na prawo do słusznego gniewu w obliczu zadawanego gwałtu, bo właśnie o gwałt i wymuszanie chodzi w przypadku praktyk stosowanych przez władze Kościoła katolickiego wobec ewangelików. W dyskusji, jaka się na marginesie tej sprawy wywiązała, uczestnicy spotkania stwierdzili, że pismo, które – jak to określono – „umie się zachować na co dzień”, generalnie przestrzega zasad obiektywizmu, może niekiedy pozwolić sobie na gniewne wyrzucenie z siebie tego, co boli. Ton gniewny – sporadycznie pojawiający się na łamach „Jednoty” – jest rzeczą dobrą: oczyszcza bowiem, zostaje zaraz zauważony i daje do myślenia. Ale autentyczny gniew nie powinien nigdy wymknąć się spod kontroli redakcji i przekroczyć ściśle określonych ram.

Już jest pora – usłyszeliśmy także – aby uczciwie i do końca, z całą otwartością wypowiedzieć prawdę o wielkiej roli, jaką Kościół Rzymskokatolicki w Polsce spełnił po II wojnie światowej nie tylko wobec większości katolickiej, ale także wobec Kościołów mniejszościowych. Po stronie ewangelickiej istnieje konieczność przełamywania wielu oporów, niechęci i nieufności, które swe źródło mają w odległej i bliższej historii, zwłaszcza w doświadczeniach dwudziestolecia międzywojennego. Część społeczności ewangelickiej nadal żyje tamtymi obawami i w swój obraz katolicyzmu, ukształtowany na podstawie najgorszych doświadczeń, nie wmontowuje przemian, jakie zaszły w nim nie tyle pod wpływem reform II Soboru Watykańskiego, co w starciu z komunizmem i ateizmem. Wysunięto propozycję, aby „Jednota” – zachowując właściwe proporcje – informowała o wszelkich dobrych inicjatywach i tendencjach odrodzeniowych rodzących się w największym Kościele w Polsce. Zachęcano do ukazania genezy i działania wielkich ruchów oazowo-charyzmatycznych, pielgrzymkowych itp. Ważnego materiału, po który też warto sięgnąć, dostarcza historia stosunków protestancko-katolickich w ostatnich 10 latach. Próba bilansu byłaby ze wszech miar interesująca i pouczająca, podobnie zresztą, jak i inny temat – jakie perspektywy rysują się dla Kościoła katolickiego w epoce ks. prymasa Glempa i jak mogą kształtować się drogi zbliżenia z innymi Kościołami w Polsce.

1 Jednota 1/1982, s. 5-7.