Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr 3-4 / 2001

Zaprezentowanie treści zasobnego jednockiego skarbca wymaga selekcji. Już na wstępie z żalem odsuwam na bok roczniki przedwojenne1, zachęcając natomiast do lektury artykułu o publicystyce Pawła Hulki Laskowskiego z lat 1926-1937 (s. 19). Odkładam też na razie zetlałe i zaczytane zszywki z lat 1949 1956, kiedy „Jednota” ukazywała się na przebitkowym papierze jako biuletyn warszawskiego zboru ewangelicko-reformowanego.

Pewnych myśli streszczać lub omawiać nie warto. Najlepiej wyrazili je w swoim czasie sami redaktorzy „Jednoty”. Dlatego na poprzednich stronach przypomnieliśmy teksty programowe: artykuł wstępny ks. Stefana Skierskiego z pierwszego numeru pisma oraz, we fragmentach, artykuł programowy ks. Jana Niewieczerzała po wznowieniu „Jednoty” we wrześniu 1957 r. i stanowisko redakcji opublikowane po „odwieszeniu” miesięcznika w stanie wojennym („z pism religijnych »przebił« nas w zawieszeniu chyba tylko »Tygodnik Powszechny«. Takim to zagrożeniem dla ładu państwa była niskonakładowa „Jednota” i stojąca za nią maleńka społeczność reformowana” – wspominał w styczniu 1996 r. ks. Jerzy Stahl).

Wiele różnorodnych jednockich tekstów wciąż zaskakuje świeżością myśli, oryginalnością ujęcia tematu, wnikliwością, wreszcie aktualnością. Także przedrukowane na s. 10-11 omówienie dyskusji „W jednockim kręgu” sprzed 20 lat oddaje klimat pracy, cele i zainteresowania redakcji oraz związanego z nią kręgu ewangelicko reformowanego i ekumenicznego. Odzwierciedla też stałe kłopoty z wyważaniem proporcji między służbą wobec własnego środowiska kościelnego a dialogiem z odbiorcami z zewnątrz. Tę dwutorowość działania Redakcja uzasadniała następująco: „Chcieliśmy i chcemy nadal, żeby »Jednota« była pismem otwartym, to znaczy nie ściśle wyznaniowym, zaspokajającym potrzeby jednego tylko wyznania. Problemy współczesnego człowieka są nam wszystkim wspólne, nie ograniczają się do jakiejś szczególnej grupy wyznaniowej. Ewangelia zwraca się z apelem do wszystkich ludzi, nie czyniąc między nimi żadnej różnicy (...). Te dwa czynniki – wspólnota problemów i uniwersalizm Ewangelii – określają nasze zadania i jednocześnie uzasadniają nasze ekumeniczne zaangażowanie. (...)

Wydaje nam się, że nie da się dzisiaj poważnie zajmować redagowaniem pisma chrześcijańskiego pod czysto wyznaniowym kątem widzenia, gdyż groziłoby to oderwaniem od tego, czym ludzie żyją, i zamknięciem się w ciasnym kręgu spraw mało istotnych, a wyolbrzymionych brakiem perspektywy. Jednocześnie jednak rzeczą ważną jest oparcie w konkretnym wyznaniu, w określonej wspólnocie kościelnej, która ma mandat głoszenia Ewangelii.

Byliśmy więc i jesteśmy pismem Kościoła Ewangelicko Reformowanego, ale jesteśmy przekonani, że to nie tylko nie stanowi przeszkody, lecz raczej wspomaga nas w wypełnianiu przyjętej na siebie służby, którą rozumiemy jako służbę o charakterze ekumenicznym, czyli skierowaną ku wszystkim ludziom” – pisali redaktorzy „Jednoty” w 50. rocznicę powstania pisma („J” 1/1976).

Ewangelicyzm

„Jednota” prezentuje ewangelicyzm nie tylko polski i nie tylko, choć przede wszystkim, reformowany. Całe mnóstwo tekstów obrazuje różnorodne troski, radości i zmagania wspólnot ewangelickich. Są to reportaże z życia parafii i instytucji, np. Diakonatu Eben-Ezer w Dzięgielowie, wydarzeń ogólnokościelnych i zborowych, ponadto sylwetki duchownych i świeckich, którzy wywarli szczególny wpływ na życie zborów i Kościołów polskich, a po 1989 r. także wywiady z ewangelickimi posłami, senatorami, członkami pierwszego demokratycznego rządu. Pojawiały się artykuły o życiu Kościołów ewangelickich za granicą – całe numery poświęcone waldensom, Szwajcarom, Węgrom, a po 1989 r. obszerne informacje o ewangelikach na Litwie, Łotwie, w Estonii, w Rumunii, a także rozważania teologiczne i materiały z ważnych międzynarodowych konferencji. Wszystko to kształtuje poczucie więzi z całą światową rodziną kościelną, podobnie jak publikowane jeszcze za cenzury informacje o pomocy pastorom i wspólnotom prześladowanym za przekonania i broniącym praw człowieka – w RPA, w Rumunii, na Tajwanie. Drukujemy artykuły teologiczne na temat doktryny i tożsamości ewangelicko reformowanej, a począwszy od 1980 r. zeszyty poświęcone wielkim reformatorom i teologom: J. Kalwinowi, K. Barthowi, U. Zwingliemu, J. Husowi czy J. Łaskiemu, prezentujące ich myśl i dorobek, wpływ na wiarę i ustrój Kościoła oraz tłumaczenia ich najważniejszych pism.

Wiele miejsca zawsze poświęcano historii: począwszy od kluczowych postaci i wydarzeń (Radziwiłłowie, Zgoda sandomierska), poprzez wkład protestantów w kulturę narodową i europejską, dokumentowanie losów ofiar wojennych, po najdrobniejsze ślady i okruchy, które staramy się ocalić od zapomnienia, choć czytelnicy niejednokrotnie zżymają się, że „zbyt wiele jest przeszłości” i „kogo to obchodzi poza garstką specjalistów”. Tymczasem losy rodów ewangelickich czy wybitnych osób, pióra Marka Ruszczyca czy Wojciecha Kriegseisena, bądź cykl o warszawskich firmach ewangelickich autorstwa Tadeusza W. Świątka (w ub.r. część z nich ukazała się w formie książkowej) przypominają dziś zarówno o realiach współżycia ewangelików z żywiołem nieewangelickim, jak i o tzw. etosie ewangelickim.

Na łamach „Jednoty” znajdują też odbicie debaty wewnątrzkościelne (np. o ordynacji kobiet) i międzykościelne, jak pomysł opracowania wspólnej współczesnej konfesji ewangelickiej, pozytywnie oceniony w sondażu drukowanym w 1994 r., który wszakże nie zainteresował gremiów kościelnych. To, że wspólny głos jest możliwy, pokazuje (jedyne jak dotąd) oświadczenie duchownych trzech wyznań ewangelickich po antycygańskich zamieszkach w Mławie w 1991 r.

Początek lat 90. przyniósł jednak dla ewangelików reformowanych doświadczenie bardzo gorzkie – konieczność upominania się w tak długo oczekiwanym demokratycznym państwie o równoprawne traktowanie Kościołów mniejszościowych (religia w szkołach, zapisy konstytucji, konkordat). Ks. Bogdan Tranda, polemista z temperamentu, pisał wówczas: „ewangelicyzm (...) prezentuje (...) odmienny od katolickiego punkt widzenia w istotnych kwestiach teologicznych, eklezjalnych i etycznych, co z kolei powoduje odmienną interpretację zjawisk społecznych, politycznych i ekonomicznych oraz pozwala na zajmowanie odrębnego stanowiska wobec tych zjawisk, a w konsekwencji – także na wysuwanie innych propozycji rozwiązań. Jako przykład niech posłuży Stanowisko Synodu Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w kwestii planowania rodziny i ustawy o ochronie życia poczętego (p. »Jednota« nr 6/91) oraz w sprawie wprowadzenia lekcji religii do szkół publicznych (p. »Jednota« nr 6/92). (...)

Wypowiadając się na temat lekcji religii w szkole czy na jakikolwiek inny temat niezgodny z polityką Kościoła rzymskokatolickiego, nie powinniśmy mieć złudzeń, że nasz głos wpłynie na ostateczny kształt ustaleń. Słoń idzie swoją drogą, a myszka może tylko obok myszkować. W 1988 roku podczas wizyty w Paragwaju papież Jan Paweł II przypomniał, że »luterańska wizja protestancka wsparta wyłącznie na zasadach sola scriptura i solum Christum uwypukla zasady, które nie należą do tradycji ani do tradycyjnego ukształtowania duszy latynoamerykańskiej«. Sądzę, że tę wypowiedź można w pełni odnieść także do warunków polskich. Pomimo to powinniśmy zabierać głos, choćby dlatego, aby dawać świadectwo prawdzie” („Słoń i myszka, czyli o religii w szkole”, „J” 10/1995).

Edukacja ekumeniczna

Wkrótce po wznowieniu „Jednoty” nastąpiła istotna zmiana autocharakterystyki: zamiast informacji w stopce „organ Polskiego Kościoła Reformowanego” od stycznia 1961 r. mamy podtytuł: „Pismo religijno społeczne poświęcone sprawom ewangelicyzmu polskiego i ekumenii” (potem i aż do dziś: „Miesięcznik religijno spo-łeczny poświęcony polskiemu ewangelicyzmowi i ekumenii”).

Okres po wznowieniu to – staraniem ks. Jana Niewieczerzała, jego zastępcy ks. Ryszarda Trenklera, luteranina oraz młodszych członków redakcji – czas zbliżenia reformowanych, luteranów i metodystów, a wkrótce także ewangelicznych chrześcijan. Od II Soboru Watykańskiego zaczyna się stopniowe oswajanie z katolicyzmem (równolegle „Jednota” zamieszcza bardzo krytyczne artykuły i polemiki o tematyce teologicznej i stosunkach międzywyznaniowych). Trudno sobie wyobrazić oblicze polskiej ekumenii bez „Jednoty”, bez pionierskiego przecierania szlaków po stronie protestanckiej i torowania ścieżek ku katolikom. Na osobne opracowanie zasługuje, podjęta w latach 60. przez członków Komisji Młodzieży Polskiej Rady Ekumenicznej i „Jednoty” zarazem, inicjatywa zbliżenia ze środowiskami Klubów Inteligencji Katolickiej i czasopismami takimi jak „Więź” i „Znak”. Na łamach „Jednoty” zaczęła publikować młoda katoliczka, teolog, przedstawiając sylwetki współczesnych teologów rzymskokatolickich, np. Hansa Künga. Pseudonim chronił ją przed „swoimi”.

Całe lub niemal całe numery poświęcano w tym czasie szeroko pojętej problematyce ekumenicznej w Polsce i na świecie. Były to wówczas sprawy kontrowersyjne i nowe, a „Jednota” dla wielu czytelników była też oknem na świat. Teksty z tego okresu pisane są z młodzieńczą pasją, w ferworze, a zarazem bardzo dbają o świadectwo ewangelickie. Ton mówienia o ekumenii z czasem się uspokoi, wydorośleje, ale zasady i kryteria nie ulegną zmianie. „Jednota” nie tylko podaje informacje o wydarzeniach światowych, o konfliktach i przełomach w Polsce, o wybitnych postaciach ruchu ekumenicznego, publikuje stanowiska, sprawozdania i dokumenty odzwierciedlające postępy ekumenicznego myślenia. Wiele uwagi poświęca praktycznej recepcji: krytykuje działalność na pokaz, apeluje o prowadzenie pracy u podstaw, to znaczy w poszczególnych zborach, a nie tylko na poziomie kościelnej hierarchii, i kształtowanie więzi międzykonfesyjnych na różnych poziomach (młodzież!), a nie tylko organizowanie „oficjałek” ze zwierzchnikami w rolach głównych. Wątek ten powraca uporczywie (np. w rozmowie redakcyjnej „Ekumenia »na górze« i »na dole«” z 1 2/1989), bo praca organiczna jest trudna i mniej wdzięczna od okolicznościowych obchodów. Po prawdzie, na nadmiar tych ostatnich nie możemy wyrzekać. Polska ekumenia ma nadal charakter naskórkowy, nie jest odruchem warunkowym. Z wielu powodów dominuje partykularyzm i nieufność. Może odtwarzanie społeczeństwa obywatelskiego, nadzieja na odrodzenie się ducha wspólnoty i solidarności w życiu społecznym zaowocuje z czasem większą otwartością w tej dziedzinie? Takie sprzężenie zwrotne wydaje się naturalne, do tego zresztą miały prowadzić dawne niepokorne inicjatywy ekumeniczne (niemile widziane przez Urząd ds. Wyznań). Niestety, u progu XXI w. poczucia wspólnoty i solidarności jest niewiele.

Ponadpartykularne spojrzenie „Jednoty” widać np. w stosunku do Polskiej Rady Ekumenicznej. Kluczowym punktem w debacie na jej temat była dyskusja redakcyjna z udziałem przedstawicieli różnych konfesji pt. „Czy Polska Rada Ekumeniczna jest potrzebna?” („J” 5/1990), przeprowadzona w warunkach odzyskanej wolności i swobody druku. Wyrażono tam dość zresztą umiarkowaną nadzieję, że część działaczy i pracowników – skompromitowanych w okresie PRL-u – dobrowolnie odejdzie, a Rada dokona uczciwej krytycznej oceny swej działalności z czasów PRL. Reformacji PRE unikała, więc wybrany w pierwszych wolnych wyborach prezes, ks. bp Zdzisław Tranda, nie kandydował ponownie i sam złożył rozliczeniowe sprawozdanie („J” 3/1993). Czy dziś ktoś zadaje sobie pytanie, do czego potrzebna jest Polska Rada Ekumeniczna?

Kazania i modlitwy

Z ewangelickich czasopism kościelnych tylko „Jednota” regularnie od powojnia zamieszcza kazania duchownych różnych wyznań, najpierw ewangelickich – na kilkanaście lat przed odnowieniem w 1970 r. Ugody sandomierskiej, a więc i wspólnoty kazalnicy między Kościołami ewangelickimi – wkrótce też innych, a także autorów świeckich: i mężczyzn, i kobiet (niektórzy pisywali pod pseudonimami). Wiemy, że kolumny te służą zwłaszcza osobom samotnym, mieszkającym w diasporze, grupom sióstr i braci pozbawionych stałej opieki duszpasterskiej, a także bywają wykorzystywane przez duchownych różnych wyznań. Głód odkrywania bogactwa i

polifoniczności odczytań Słowa Bożego – chleba naszego powszedniego – jest jednym z najbardziej wyrazistych przejawów otwartości „Jednoty”, świadectwem jej „ekumenizmu z Ducha”. W maju 1998 r., w numerze poświęconym problematyce starotestamentowej i 50 leciu państwa Izrael, ukazało się pierwsze żydowskie rozważanie biblijne, autorstwa Konstantego Geberta. Problematyce biblijnej i teologicznej „Jednota” poświęca szczególną uwagę, prezentując omówienia ksiąg, historię tworzenia się kanonu, współczesne przekłady Biblii, rozmaite tematyczne studia, cykl „Dla nieteologów” itd.

Przed laty możliwe było wydrukowanie modlitwy Valdo Gallanda „Za podróżujących w sprawach ekumenii” („J” 10/1968). Dziś raczej nikt nie napisałby jej ani w „Jednocie” nie opublikował – ekumenia zanadto się zbiurokratyzowała, przeszła na zawodowstwo. Jednockie modlitwy nigdy nie były traktowane żartobliwie, choć od lat 60. coraz częściej odbiegały od form tradycyjnych. Wśród niewydanych projektów jest jednocki modlitewnik, podzielony na 24 godziny: radości, rozpaczy, nadziei... Czytane dziś modlitwy, starsze i nowe, często wciąż pobudzają do refleksji. Te, które są owocem zdumienia, olśnienia, spowiedzią, śladem duchowego zmagania – „walki z aniołem”, nazwałabym psalmami: współczesnymi i niekanonicznymi, ale autentycznymi.

Wszystkie nasze dzienne sprawy

Biorę pierwszy z brzegu numer tematyczny – „Niepełnosprawni są wśród nas” (7-8/1984) – i mam wrażenie, że każdy, kto dziś po niego sięgnie, przeczyta go od deski do deski. Znakomite materiały dla nauczycieli, katechetów, duszpasterzy, pracowników społecznych, wolontariuszy, ustawodawców... Wielką siłę mają dojmująco szczere świadectwa ludzi niepełnosprawnych o zmaganiu się z losem i znieczulicą, reportaże i artykuły, np. Barbary Stahl „Społeczność Kościoła wobec ludzi specjalnej troski” czy pełne empatii spojrzenie oczami Starego Człowieka („Ameba” Wandy Mlickiej). Czytając zaś apel Adama Paszkowskiego „O pełne uczestnictwo”, przypominam sobie, że niedawno przeglądałam biuletyn Polskiego Stowarzyszenia na rzecz Osób z Upośledzeniem Umysłowym ze sprawozdaniem z międzynarodowej konferencji, gdzie znalazłam informację o najnowszym światowym „trendzie”, który nazywa się „inkluzywizmem”. Ma on na celu włączanie niepełnosprawnych w życie społeczne, umożliwianie im współdecydowania o sobie – po prostu uczestnictwo, jak najpełniejsze. Przypomina się przysłowie – cudze chwalicie, swego nie znacie. Dodam, że jednym z numerów, po których zostały tylko egzemplarze w archiwalnych rocznikach, był właśnie zeszyt poświęcony różnorodnym możliwościom ludzi upośledzonych umysłowo (6/1997).

Takich zeszytów o tematyce społecznej – oglądanej z perspektywy ludzi wierzących – jest więcej: o małżeństwie i rodzinie czy o śmierci i umieraniu, przypadający na początki polskiego ruchu hospicyjnego. Podobną tematykę poruszają też całe cykle: „Zapiski znad Betezdy” Adama Paszkowskiego, „Rozmowy przy studni” s. Kingi Strzeleckiej, „Nie mam człowieka” Wandy Mlickiej. W „Jednocie” 10/1979 ukazał się także szeroko dyskutowany artykuł Barbary Stahl „Czy wydalibyście wyrok śmierci na Beethovena?”, o masowej aborcji dzieci obciążonych dziedzicznie i o eutanazji. Uwagę poświęcała „Jednota” również wychowaniu religijnemu dzieci w domu i Kościele, publikując tłumaczenia wartościowych tekstów zachodnioeuropejskich. Lata 60. to z kolei „Trzynastka” – ekumeniczna grupa młodych dyskutantów, która swoje pytania i wnioski dotyczące spraw wiary regularnie przedstawia na łamach pisma.

Bardzo ważnym dla „Jednoty” nurtem tematycznym są różnorodne wypowiedzi poświęcone tolerancji i nietolerancji, w szczególności rasizmowi, antysemityzmowi i nacjonalizmowi posiłkującym się religijnym fundamentalizmem. Pamięć gorzkiego często smaku bycia mniejszością, a przede wszystkim wierność chrześcijańskiemu świadectwu uwrażliwia na prześladowanie, łamanie praw człowieka, dławienie wolności sumienia i wyznania. Dawniej „Jednota” pisała o tych sprawach, np. cytując apele Światowej Rady Kościołów czy drukując artykuły o treści historycznej, które czytało się też między wierszami. Gdy zelżała cenzura, ukazały się dokument Światowego Aliansu Kościołów Reformowanych i referat teologa Jürgena Moltmanna „Chrześcijańska deklaracja praw człowieka” („J” 7 8/1988) oraz artykuły Wandy Falkowskiej, dziennikarki, członka Fundacji Helsińskiej. Do tej problematyki bardzo często wracamy w redakcyjnym felietonie „Co Wy na to?”. Także zeszyt o nowych ruchach religijnych (10/1996) nie był pretekstem do nagonki na tzw. sekty, lecz – poza dostarczeniem rzetelnej informacji – zachętą do zastanowienia się nad jakością świadectwa składanego przez chrześcijan.

O tym, jak trudno, pisząc o „Jednocie”, rozdzielić wątki religijne od społecznych, świadczy choćby tematyka żydowska. „Jednota” pisała o żydowskich korzeniach chrześcijaństwa, o Izraelu dawnym i współczesnym, o problemie chrześcijańskiego antysemityzmu (m.in. świetny numer starotestamentowy 7 8/1977; cykle wywiadów katoliczki, s. Kingi Strzeleckiej, z których zrodziły się książki; liczne artykuły z lat 90. na temat sporów wokół Oświęcimia i wystąpień antysemickich). Ewenementem był podwójny zeszyt poświęcony stosunkom chrześcijańsko- i polsko żydowskim (7 8/1987). Był on też wyjątkowo poharatany przez cenzurę, która np. w redakcyjnym tekście „Prawdzie w oczy” o polskich postawach wobec Zagłady puściła wspomnienia o niesieniu przez Polaków pomocy, lecz wykreśliła świadectwa o zabijaniu szukających schronienia Żydów (dodam, że był to tekst bliźniaczy w duchu do słynnego artykułu prof. Jana Błońskiego „Biedni Polacy patrzą na getto”). Jak pokazuje obecna dyskusja o Jedwabnem, ujawnianie całej złożonej prawdy o przeszłości jest wyjątkowo trudne, ponieważ z potrzebą oczyszczenia pamięci znów starły się polityka i ideologia.

*

Ten z konieczności wyrywkowy i nieuchronnie subiektywny przegląd treści dawniejszych i nowszych nie może w pełni odzwierciedlić dorobku pisma na przestrzeni 75 lat, jakie upłynęły od jego powstania. Swój charakter zawdzięcza ono przecież w największej mierze swym – jakże licznym – Autorom, Redaktorom i Współpracownikom. Im wszystkim, dawnym i dzisiejszym, chcę wyrazić serdeczne podziękowanie.

1 Zob. Barbara Stahl: „50 lat” (artykuł dotyczy okresu przedwojennego), Czesław Lechicki: „»Jednota« w latach 1937-1939”, „Jednota” 1/1976.