Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr 3-4 / 2001

O publicystyce Pawła Hulki-Laskowskiego na łamach „Jednoty” w latach 1926-1937

Gdy przegląda się numery archiwalne „Jednoty”, począwszy od roku 1926, pierwszego roku wydawania pisma, do wybuchu wojny w 1939 r., to aż do roku 1937 przewija się przez nie, nieomal w każdym numerze, nazwisko Pawła Hulki-Laskowskiego, żyrardowianina, znanego w latach międzywojennych pisarza, publicysty i tłumacza.

Paweł Hulka (1881-1946), wywodzący się ze środowiska robotniczego potomek braci czeskich, który – gdy zaczął tłumaczyć – dodał do swego nazwiska drugi człon: Laskowski (hulka w języku czeskim oznacza laskę), rozpoczął współpracę z „Jednotą”, mając 45 lat. Był po studiach filozoficznych i teologicznych, które odbył głównie w Heidelbergu. Miał już spory dorobek w postaci przekładów dzieł takich m.in. autorów, jak Jaroslav Hašek, Karel Čapek, James Fenimore Cooper, Jonathan Swift, Roger Martin du Gard. Wcześniej współpracował z redakcją „Myśli Niepodległej”, „Bluszczu”, „Echa Literackiego” i „Sfinksa”. Przeżył wraz z żoną aresztowanie i osadzenie na Pawiaku, będąc oskarżonym o współudział w zamachu na komendanta carskiej żandarmerii. Za sobą miał także działalność w Kole Robotniczym w Żyrardowie, którego był jednym z założycieli, był bowiem zaangażowany w pracę społeczną. Ingeborga Niewieczerzał w rysie biograficznym poświęconym temu autorowi pisze, iż „zdaniem biografów Hulki-Laskowskiego, w jego życiu istniały dwa okresy, w których gorączkowo poszukując prawdy, pod wpływem różnorodnych kierunków i postaw filozoficznych, a także osobistych kontaktów z ludźmi zbliżył się do wolnomyślicielstwa; po raz pierwszy w czasie współpracy z Andrzejem Niemojewskim i kręgiem ludzi skupionych wokół pisma »Myśl Niepodległa« i po raz drugi na początku lat trzydziestych. Mimo jednak tych zainteresowań i chwilowych wahań Hulce Laskowskiemu nigdy naprawdę nie przestały być bliskie najgłębsze prawdy ewangeliczne” („Jednota” 10/1981).

Hulka-Laskowski od samego początku istnienia „Jednoty” wniósł na jej łamy spory bagaż doświadczeń, wielką erudycję i wrodzony temperament oraz talent polemiczny. Tematyka, którą porusza, jest bardzo szeroka i aktualna. Na jej podstawie można wytworzyć sobie obraz ówczesnych nastrojów i panujących powszechnie poglądów. Jego styl jest rozpoznawalny od pierwszego momentu zetknięcia się z tekstem, nawet jeśli autor ukrył się pod jednym z licznych pseudonimów. Teksty są żywe, dowcipne, ostre. Czasami można odnieść wręcz wrażenie, że aż przesadne i irytujące w uporczywym powtarzaniu pewnych spraw. Są jednak zawsze reakcją na to, co dzieje się wokół, na to, jak autor odbiera otaczającą go rzeczywistość. Częściej też ukazują rozczarowanie i wstyd z powodu tej rzeczywistości aniżeli radość z istniejącego stanu rzeczy.

Nie sposób przejść obok jego tekstów obojętnie. Nie sposób odmówić im także wrażliwości i przenikliwości, a także pewnego rodzaju wizjonerstwa, przepowiadania i prognozowania, które niejednokrotnie później w biegu wydarzeń historycznych zdawały się potwierdzać. W publicystykę Hulki-Laskowskiego trzeba się intensywnie wczytać, gdyż jego styl jest bogaty w porównania, skojarzenia i odwołania do współczesności. Kryje się za nim wielka wiedza autora i jego natura poszukiwawcza.

O czym zatem pisze Hulka-Laskowski na łamach „Jednoty” przez ponad 10 lat w artykułach, które – zgromadzone w jednym tomie – dadzą niemal trzystustronicowe dzieło?

Lata 1926-1928

Swoją działalność na łamach „Jednoty” Hulka-Laskowski zapoczątkował dwoma artykułami poświęconymi dwóm wielkim postaciom: Stefanowi Żeromskiemu oraz Stanisławowi Staszicowi (w setną rocznicę jego śmierci).

„Żaden z pisarzy polskich nie umiał malować obrazów szczęścia równie cudnego, jak Żeromski. Na tle szarzyzny życia małego miasteczka, na tle nędzy biedaków i wydziedziczonych umiał wyczarować przedziwnem swojem słowem obrazy o takiej sile sugestywnej, że czytelnik (...) nie mógł się oprzeć jego wierze, iż życie zawsze i wszędzie jest pięknem, zawsze godnem wysiłku, pracy i poświęcenia, aby się stawało jeszcze piękniejszem, jeszcze doskonalszem”– pisał o autorze „Ludzi bezdomnych” i „Przepióreczki” („Jednota” 1/1926; we wszystkich cytatach zachowano pisownię oryginalną).

Stanisława Staszica cenił natomiast za jego konsekwencję i podążanie własną drogą, pisząc o tym w następujących słowach: „Szlachetny i wielki ten bojownik o prawa wolności człowieka (...) przeżył osobistą tragedję na tle swoich przekonań religijnych. Patrząc, jak łatwo Kościół godził się na uświęcanie »porządku« społecznego, który był zaprzeczeniem zasad chrześcijańskiej miłości bliźniego i braterstwa ludzi, zaczął razem z autorami wieku oświecenia dopatrywać się w Kościele krzewiciela ciemnoty. (...) Nie sprawował urzędu kapłańskiego i przy wolnomyślności swojej pozostawił sobie tylko suknię kapłańską” („Jednota” 2/1926).

Wśród ponad 30 tekstów opublikowanych w tym okresie jest kilka, które bezpośrednio skierowane są do społeczeństwa i mówią o potrzebie reakcji i dyskusji na aktualne tematy. „Można tylko powiedzieć, że brak opinji publicznej w społeczeństwie współczesnem jest dowodem chorobliwego stanu ogółu, i że ten stan musi mieć następstwa złe pod każdym względem” – pisał w artykule zatytułowanym „Głuchoniema opinja” („J” 3/1926). W artykule „Bez echa” dodawał: „Od szeregu stuleci głosy największych Polaków, odzywające się w sprawach najważniejszych i dla całego narodu bardzo doniosłych, przebrzmiewają bez echa” („J” 11/1926). Zjawisko to uważał za bardzo niepokojące, gdyż „żywej dyskusji towarzyszy zawsze intensywna kultura”, tu tymczasem jej brak.

Ciekawym przykładem warsztatu dziennikarskiego Hulki Laskowskiego jest tekst pt. „Mroki pod świecznikiem”, dla którego punktem wyjścia stało się wydarzenie szeroko opisywane i komentowane w prasie: 14-letni chłopak zabił swego brata na tle rabunkowym. Hulka-Laskowski ubolewa nad niskim pod względem umysłowym i moralnym poziomem ówczesnej publicystyki, pisząc: „Tłumaczenie czytelnikom, że chłopiec zabił brata dlatego, że się ludzie rozwodzą, że panie noszą krótkie suknie i że istnieją kabarety, jest dowodem płycizny duchowej i krzewieniem ciemnoty przy pozorach mądrości” („J” 4/1926).

Często poruszanym na łamach „Jednoty” wątkiem, w którym publicysta szczególnie się wyżywał i w którym czuło się jego osobiste zaangażowanie, było omawianie na wszelkie sposoby zjawiska klerykalizmu, w którym upatrywał źródło „uwsteczniania”. Jednym z ulubionych tematów publicysty jest refleksja nad zagrożeniami, jakie niesie z sobą klerykalizm, pod którym to terminem Hulka Laskowski rozumiał „nadużywanie religii do celów przyziemnych” („J” 9/1929). „Trzeba ludziom powtarzać bezustannie, aby uważali za swój obowiązek stać się rozumnymi i aby korzystali w całej pełni z tego daru ducha, którym Bóg upodobnił człowieka do siebie” – pisze w artykule z 1927 r. I dodaje: „Wielki naród musi być bogatym, a przynajmniej zamożnym narodem, zaś pan Dmowski mniema, że dość będzie, gdy kandydat na wielki naród będzie klerykalnym. (...). Naprawa może dojść do skutku (...) przez zmianę duchowości obywatela polskiego, to jest przez racjonalizację sentymentu, czyli przez rozumowe odnoszenie się do życia i jego zagadnień” („J” 2/1927).

Ciekawym artykułem z tego samego roku jest „Pięć wieków herezji” („J” 8-9/1927), w którym Hulka-Laskowski, przerażony tym, iż „płycizna naszego życia religijnego przeraża i obezwładnia”, stwierdza jednocześnie, że „wszystko, co Polska miała najlepszego, najświatlejszego, to było heretyckie”. Z czasem temat ten rozrośnie się w antologię pod tym samym tytułem (wydaną w 1939 r.), w której pisarz zebrał wypowiedzi różnych autorów na temat polskiej religijności i miejsca ewangelików w życiu społecznym i politycznym kraju.

W 1928 r. miało miejsce wydarzenie ważne dla wszystkich ewangelików w Polsce. W czerwcu tegoż roku powstało Ewangelickie Polskie Biuro Prasowe EWPOL, o założenie którego Hulka Laskowski już od dawna apelował. Jemu też powierzono funkcję kierownika Biura. W tym roku także współpracownik „Jednoty” wydał drukiem swoją książkę pt. „Porucznik Regier”, powieść społeczną „poruszającą aktualne dla ewangelików sprawy” (problem małżeństw mieszanych).

Wśród wielu spraw, którymi się zajmował, nie można pominąć artykułów o treści teologicznej. Były to niekiedy omówienia najświeższych publikacji, np. najnowszej literatury na temat Jezusa, książki niemieckiego teologa i filozofa Friedricha Gogartena.

Lata 1929-1931

To również okres bardzo płodnej i różnorodnej twórczości Hulki Laskowskiego. Wiele miejsca poświęca komentowaniu wypowiedzi zagorzałego wyznawcy katolicyzmu, a przeciwnika wszystkiego, co nie jest polskie, czyli katolickie – Romanowi Dmowskiemu. Jak zwykle zresztą, nie zostawia na nim suchej nitki. W artykule „Upadek dyscypliny protestanckiej”, którego tytuł jest cytatem z rozprawy Dmowskiego, rozprawia się z nim dokładnie i rzetelnie, by w końcu dojść do takiej konkluzji: „Jego twierdzeniom na »podobno« przeciwstawiamy fakty stwierdzalne. To, co on nazywa upadkiem dyscypliny protestanckiej, jest zjawiskiem powszechniejszem. (...) Ale mamy wrażenie, że p. Dmowskiemu nie tyle chodzi o objektywne stwierdzenie faktów i poznanie prawdy, ile o wygłaszanie namaszczonych komunałów o tradycjach łacińskich, które brzmią bardzo ładnie, chociaż nic nie znaczą. Umie się on przystosować do okoliczności i podczas gdy w roku 1906 głośno wyrzekał się klerykalizmu i wszystkich spraw jego, (...) a dzisiaj, gdy klerykalizm jest u nas bądź co bądź siłą nie do pogardzenia, p. Dmowski dmie w jego dudkę” („J” 11/1931).

Ciekawe są także uwagi i rozważania poczynione na marginesie wizyty dr. Adolfa Kellera, „czołowego działacza ewangelicyzmu światowego” z Genewy. „Świat ewangelicki spojrzałby zgoła innem okiem na Polskę, gdyby ewangelicy polscy zamiast sporów i polemik jałowych zabrali się do pracy i informowali ten świat o tem, co się w Polsce działo poczynając od połowy wieku piętnastego. (...) Musimy przestać mówić o polskości; rozumie się ona sama przez się i nie jest tytułem do przelicytowywania się z kimkolwiek, ale nakazem obowiązku. Trzeba tę naszą polskość zacząć czynić po ewangelicku” – pisze Hulka-Laskowski. „W tym duchu właśnie – dodaje – „należało poinformować o naszych obowiązkach i zadaniach Dra Adolfa Kellera” („J” 12/1929).

Nie stroni także ewangelicki publicysta od omawiania tego, co się akurat na świecie dzieje, a co budzi jego niepokój. Pojawiają się pierwsze zapowiedzi nowego, niepokojącego tematu, który będzie przez niego coraz częściej poruszany na łamach „Jednoty”: faszyzmu włoskiego i niemieckiego hitleryzmu.

Lata 1932-1934

Z wielkim zaniepokojeniem śledzi Hulka-Laskowski to, co właśnie zaczyna dziać się w Niemczech. W artykule „Zbudzone Niemcy” („J” 4/1933) autor zapytuje, „czy nacjonalizm niemiecki zwyciężył?”. „Nie zwyciężył jeszcze, chwała Bogu, ale się potężnie zamanifestował niewiadomo który raz w dziejach” – odpowiada. I dodaje: „Niemcy nie chcą żyć spokojnie razem z innymi narodami i obok innych narodów, ale chcą panować nad całym światem. (...) Oczywiście, rasa niemiecka jest taka czysta, że nikogo przyjąć do niej nie można, kto się nie urodził Germaninem. W tem wszystkiem jest dużo błazeństwa, ale to błazeństwo jest niebezpieczne dla swej niemieckiej metodyczności” – pisze Hulka-Laskowski.

W innym artykule, będącym kontynuacją tego wątku, który jest dominujący w tym okresie, pod pseudonimem T. Gruda wypowiada autor myśl, która, niestety, za kilka lat ma się sprawdzić: „Wszystko, co się w dzisiejszych Niemczech dzieje to jedna wielka akcja mobilizacyjna dla przyszłej wojny. Umysłowość niemiecka opanowana jest przez idée fixe panowania nad światem i ten stan chorobliwy ma swoje konsekwencje, jak wszystkie stany chorobliwe” („J” 8-9/1933). Ten stan – zauważa – zaczyna obejmować, niestety, także Kościół ewangelicki w III Rzeszy: „Np. w ewangelickim kościele saskim przeprowadzono »wielką reformę«, usuwając z języka kościelnego dwa wyrazy żydowskie: »Amen« i »Alleluja«. (...) Jeżeli paragraf aryjski ma naprawdę coś znaczyć, to należałoby usunąć z kościoła »niemieckich chrześcijan« przedewszystkiem Chrystusa i jego krzyż, na którym przez dwa tysiąclecia przechowały się inicjały, mówiące językiem tragicznej ironji, iż na tym krzyżu umierał Jezus z Nazaretu, król żydowski” („J” 8-9/1933).

Na tle tych ponurych wieści z Niemiec czymś ożywczym i budzącym nadzieję jest postawa teologa niemieckiego Karla Bartha, o której Hulka-Laskowski (tym razem jako T. Gruda) pisze w artykule pt. „Nowy styl”. Barth był wydawcą periodyku „Theologische Existenz heute”, w którym omawiał na bieżąco sytuację kościelną. Z tego powodu jego pismo uległo konfiskacie w Bawarii, gdzie również zakazano jego rozpowszechniania. „Mając do wyboru, zamilknąć i wogóle nic nie mówić albo też mówić o stosunkach jedynie półgłosem i do pewnego stopnia niedostrzegalnie, wybieram – i z żalem i z humorem zarazem – to drugie” – cytuje Hulka Laskowski wypowiedź niemieckiego teologa reformowanego. Opatrzy ją następującym komentarzem: „Państwo narodowo socjalistyczne nie chce dyskusji, obywatele zaś chcą jej koniecznie. Cóż robić? Barth, mówiąc o konieczności nowego stylu, wprowadza w życie publiczne współczesnych Niemiec coś, co możnaby nazwać konspiracją stylistyczną. Te same słowa i te same zdania zaczną mieć odtąd nowe, konspiracyjne znaczenie” („J” 12/1934).

Lata 1935-1937

To ostatni okres działalności Hulki-Laskowskiego na łamach „Jednoty”, który zakończy się w roku 1937. Przyczyną tej decyzji pisarza lub też decyzji samej redakcji były najprawdopodobniej jakieś zatargi personalne. Nim jednak to się stanie, Hulka Laskowski nadal działa i pisze z właściwym sobie temperamentem. Pod pseudonimem Lector publikuje artykuł o nietolerancji religijnej opatrzony tytułem „Czy tak być musi?”. Z lektury pism niemieckich, francuskich i polskich wyłania się Hulce obraz „bardzo ciężkiej sytuacji ewangelików tamtejszych”. „Czy tak być musi?” – zapytuje autor. – „Czy n1ie ma nikogo, kto wytłumaczyłby władzom, że każdy ewangelik to cenny nabytek dla społeczeństwa i państwa?” („J” 1/1935).

Z kolei w artykule „Trzy »M.« literatury dzisiejszej” Hulka Laskowski wnikliwie bada problem kryzysu współczesnej książki polskiej. Czyni to przy tym w typowym dla siebie, ironiczno-dowcipnym, stylu. „Oto z książki polskiej znika dramat, konflikt, problemat, a panoszy się w niej jakaś po prostu filoksera przenośni, piękniarstwa, koloratury i fioritury. (...) Postawa dzisiejszego czytelnika jest taka sama, jaka była postawa słuchacza za Homera. (...) Przerzucając kartki nowej książki, wypatruje tego punktu, o który mogłaby się zaczepić jego wyobraźnia, pytająca niecierpliwie: Co się stało? Jak się stało?” – pisze Hulka i na potwierdzenie faktu, iż czytelnik nie znajduje tego, za czym tęskni jego wyobraźnia, przytacza liczne przykłady stylu współczesnego pisarstwa: „»Ptaki gwiżdżą co sił, rozsadzając ciszę potężną orkiestrą« (niezręczny trel stylistyczny), »Jędrzejowa wypiekała na plecach Korabiowskiej okrągłe przekrwione pieczątki« (stawiano bańki chorej), »ciało usnęło na brzuchu, odwrócone grzbietem, na którym wyrósł las szklanych lampek« (jeszcze o tych bańkach) itd. Trzy czwarte książki to takie ozdóbki. Kto tak pisze? Jacyś ludzie bezdramatyczni, pozadziejowi kontemplanci” („J” 5/1935).

W roku 1937 ukazały się już tylko dwa jego teksty. Jeden z nich dotyczył 10-lecia działalności EWPOL-u, dzięki któremu „ewangelicyzm polski przestawał być dla zagranicy lądem nieznanym i spotykając się z wielką życzliwością całego świata ewangelickiego Europy i Ameryki, mógł czynić bardzo wiele w dziedzinie tak dziś ważnej propagandy międzynarodowej i międzykościelnej. (...) Biuro EWPOL przyczyniło się także do wyjaśnienia sprawy bardzo ważnej i to ważnej nie tylko dla ewangelicyzmu polskiego, ale dla całego społeczeństwa polskiego. W pewnych odłamach prasy polskiej ujawniała (i ujawnia) się okolicznościowo żywa tendencja wyłączenia z polskiego życia narodowego wszystkiego, co nie jest rzymsko-katolickie” – pisał ustępujący ze stanowiska kierownika Biura Prasowego Paweł Hulka-Laskowski. Funkcję tę przejął po nim ks. prof. Jan Szeruda.

* * *

Omówienie publicystyki Pawła Hulki-Laskowskiego zasługuje na znacznie więcej miejsca aniżeli tych kilka stron swego rodzaju przeglądu artykułów. Nie sposób też przedstawić bogactwa tematów i problemów poruszanych przez tego autora, nie sposób wymienić wszystkich wartościowych książek i czasopism, na które się powołuje i które cytuje. Czytając jego teksty, można odnieść wrażenie, że powstały niedawno, tak są żywe i ciągle aktualne. Mimo iż tamtych ludzi zajmowało coś zupełnie innego, pewne zachowania i postawy są charakterystyczne dla ludzi wszystkich czasów i pokoleń. Natura ludzka w pewnym sensie wydaje się niezmienna w swoich dążeniach, tęsknotach, oczekiwaniach, ale także w słabościach. Hulka-Laskowski umiał to dostrzec i umiał to przekazać. Niech więc ta niewielka próbka jego publicystyki będzie zachętą do sięgnięcia do wypowiedzi autora „Mojego Żyrardowa”, które są prawdziwą kopalnią wiedzy o ludziach tamtych czasów, o tym, jak żyli, co czytali, jak patrzyli na świat, dlaczego się kłócili i dlaczego wydarzyło się to, co się wydarzyło.

1 Hulka-Laskowski rozstał się z „Jednotą” z powodu rozbieżności w poglądach na bardzo liberalną praktykę udzielania rozwodów prowadzoną przez Jednotę wileńską, której krytykiem był m.in. ks. Ludwik Zaunar, ówczesny redaktor naczelny „Jednoty” (red.).