Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr 10 / 2001

Wiadomość o wyjeździe do Czech Wschodnich niewielkiej grupy z trzech warszawskich parafii ewangelickich z reguły wywoływała lekkie zdziwienie: dlaczego właśnie tam? Do Pragi tak, oczywiście, ale co można zobaczyć w innych regionach kraju naszych sąsiadów? Tymczasem można, a oglądać naprawdę jest co, bo ilość zachowanych na tym terenie zabytków, jak i uroda krajobrazu, mogą wywołać zazdrość. A jeszcze do tego bogate, też nie za bardzo znane dziedzictwo tzw. pierwszej, przedkalwińskiej i przedluterskiej, reformacji. Jednak bezpośredni impuls do wyjazdu dało rok wcześniej spotkanie chrześcijańskich kobiet w Seifhennersdorfie w Saksonii, którego uwieńczeniem był udział w spotkaniu ekumenicznym w Czechach, w Hrádku nad Nysą. Poznałyśmy wówczas panią pastor Alenę Naimanovą z Czechosłowackiego Kościoła Husyckiego (to nie jest pomyłka: mimo rozdziału Czech i Słowacji Kościół istnieje w obu państwach pod taką właśnie nazwą), nawiązały się nici sympatii i powstał pomysł wzajemnych odwiedzin. Na przełomie kwietnia i maja br. pani pastor wraz z mężem przyjechała do Warszawy, gdzie 29 kwietnia, podczas nabożeństwa w kościele parafii reformowanej na Lesznie, wygłosiła kazanie. Było ono później wraz z całym nabożeństwem transmitowane z okazji święta Wniebowstąpienia Pańskiego przez program II Polskiego Radia.

Region, do którego wyruszyliśmy na zaproszenie mieszkającej w Rychnowie pastor Aleny, obejmuje tereny działań husytów – radykalnych taborytów i bardziej umiarkowanych ultrakwistów – oraz późniejszych braci czeskich. Kościół husycki, który powstał w Czechosłowacji w 1920 roku, czerpiąc ze spuścizny mistrza Jana Husa, Jednoty Czeskobraterskiej, a w czasach sobie współczesnych – z modernizmu, liczy obecnie około 300 tys. członków. Pani pastor roztacza opiekę nad zborami w Rychnowie nad Knežną, a także w Doudlebach, Vamberku i Kostelcu nad Orlicą. Mimo większej niż u nas liczby wiernych, sytuacja jest podobna: głęboka diaspora, a przy tym znacznie większe zeświecczenie społeczeństwa – na 10 milionów obywateli ponad 6 milionów określa siebie jako osoby niewierzące (dane z ostatniego spisu ludności). Zborownicy to z reguły ludzie starsi. Na nabożeństwa odbywające się co dwa tygodnie (ze względu na konieczność posługi w różnych miejscowościach) przychodzi niewiele osób.

Czas naszego przyjazdu przypadł akurat na dni świąt państwowych: 5 lipca – patronów Słowiańszczyzny, Cyryla i Metodego, a 6 lipca – rocznicę śmierci mistrza Jana Husa w Konstancji. W tych dniach w całych Czechach mają miejsce uroczystości rocznicowe, przy czym centralne odbywają się w Kaplicy Betlejemskiej w Pradze, w której Hus był przez wiele lat kaznodzieją. Uczestniczyliśmy w takim spotkaniu na rynku w Vamberku, pod pomnikiem mistrza. W imieniu naszej grupy stosowne pozdrowienia wygłosił do zebranych ks. Jan Hause, który przypomniał wspólne karty historii, m.in. zgodę sandomierską, zawartą w 1570 r. przez przedstawicieli kalwinistów, luteranów i braci czeskich. Jedna z uczestniczek wycieczki złożyła również pod pomnikiem bukiet kwiatów.

W programie naszej podróży śladami pierwszej reformacji i braci czeskich nie mogło również zabraknąć wizyty w Kunwaldzie – miejscowości, w której w 1457 r. została powołana Jednota Braci Czeskich. W późniejszych latach miejscem synodów i siedzibą biskupów Jednoty stał się właśnie Rychnov nad Knežną, w którym w czasie swego pobytu mieszkaliśmy u gościnnej pani pastor. Ślady historii są do dzisiaj widoczne w nazwach miejscowości: dotyczy to chociażby Třebechowic pod Orebem. Nazwa niewielkiego wzniesienia w tym mieście – Oreb – to nawiązanie do biblijnej góry Horeb, a zarazem pamiątka po husytach, którzy miejsca swych zgromadzeń bardzo często nazywali od gór mających wielkie znaczenie dla ludu Bożego (najlepszym przykładem jest miasto Tabor). Obecnie Třebechovice znane są z bardzo ciekawego muzeum szopek bożonarodzeniowych, z których jedna – dzieło miejscowego snycerza z II pół. XIX wieku – stanowi atrakcję na skalę światową i była wystawiana na EXPO w Montrealu.

Przedmiotem naszego zainteresowania były nie tylko sprawy wyznaniowe. Odwiedzany przez nas rejon chlubi się wieloma dobrze zachowanymi i utrzymanymi zamkami i rezydencjami magnackimi. Imponujące wrażenie wywarł na nas zamek w Častolowicach, odzyskany w ramach restytucji przez rodzinę Štembergów. Uwagę przyciągają bogate zbiory malarstwa i broni, kolekcja portretów władców czeskich, a nade wszystko cenne manierystyczne kasetonowe stropy, porównywalne może pod względem bogactwa zdobień z dekoracjami stropów gdańskiego Ratusza.

Dla Polaków szczególnego smaku nabiera wizyta na zamku w Opočnie – dziedziniec eleganckiej renesansowej budowli do złudzenia przypomina dziedziniec wawelski, z zamkowych tarasów otwiera się jednak widok nie na Wisłę, lecz na rozległą panoramę Gór Orfickich. Wystrój wnętrz pozostał jak za czasów ostatnich, przed przewrotem lutowym 1948 r., właścicieli obiektu – Colloredo-Mansfeldów. Wzrok cieszy bogata kolekcja XVII wiecznego malarstwa europejskiego, imponująca barokowa biblioteka zawierająca ponad 12 tysięcy woluminów oraz bogate zbiory etnograficzne przywiezione na początku ubiegłego stulecia przez Józefa II Colloredo-Mansfelda z wypraw na safari do Sudanu i z ekspedycji do Ameryki Południowej.

Wszędzie dosłownie, na placach i mostach, przy drogach, przed kościołami przyciągają spojrzenie grupy piaskowcowych rzeźb o tematyce religijnej – wynik rekatolicyzacji kraju w początkach XVIII wieku. Kolumny maryjne, figury kontrreformacyjnych świętych, kolumny św. Trójcy – dynamiczne, roztańczone, stanowią obrazowe świadectwo kunsztu ówczesnych artystów. Dla jednego z nich – Matiasa Brauna – warto odwiedzić miejscowość Kuks i znajdujący się w pobliżu Betlém. W Kuksie hrabia Antoni Franciszek Špork, oprócz niezachowanego do dzisiaj kurortu dla arystokratycznych gości, zbudował przytułek dla weteranów wojny siedmioletniej. Tarasy rozległego szpitalnego założenia zdobią wykonane przez M. Brauna alegoryczne figury cnót i przywar ludzkich oraz umieszczona centralnie na osi całego obiektu alegoria Religii. Dziełem artysty są również rzeźby wykute w skałach w pobliskim lesie: pierwotnie znajdowały się tam domki – pustelnie dla znużonych gwarem gości kurortu, stąd też tematyka przedstawień jest nieco inna – postacie pustelników, pokutująca Maria Magdalena, Chrystus i Samarytanka u studni Jakubowej. Nazwa tego ukrytego w lesie miejsca to Betlém (Betlejem), od mocno zniszczonej przez upływ czasu płaskorzeźby przedstawiającej pokłon Trzech Króli.

Czas przeznaczony na pobyt minął szybko, wypełniony intensywnym zwiedzaniem. Wielość i bogactwo wrażeń były bezsporną zasługą naszych serdecznych gospodarzy – pani pastor i jej małżonka, a także przewodniczącego rady parafialnej zboru w Rychnowie p. V. Jareša, który przyjął część z nas pod swój dach. Niezapomnianych wrażeń dostarczył wieczór pożegnalny w ogrodzie pp. Naimanów, spędzony przy ognisku na wspólnym śpiewaniu i rozmowach. Do domu wyruszyliśmy następnego dnia, po nabożeństwie i krótkim, ale serdecznym spotkaniu z parafianami, z głębokim przeświadczeniem, że nie jest to nasze ostatnie spotkanie.

Marta Chmiel
[Bohemistka, tłumaczka, członkini warszawskiej parafii luterańskiej pw. Świętej Trójcy.]