Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr 11/2001

Ks. bp Paweł Anweiler

Ojciec i przyjaciel

W modlitwie bądźcie wytrwali i czujni z dziękczynieniem
Kol. 4:2

Dwadzieścia lat temu, w dniu pogrzebu śp. Księdza Biskupa Jana Niewieczerzała, z rąk Jego córki otrzymałem, pochodzącą z biblioteki Biskupa podręczną konkordancje biblijną, zaopatrzoną własnoręcznym podpisem Księdza Biskupa z 1967 r.
W książce jest prosta papierowa zakładka, wskazująca na stronę 530, na której Ksiądz Biskup zaznaczył, między innymi, zacytowany wyżej werset Pisma Świętego.

Nie można mieć wątpliwości, że wielkość Jego osobowości i siła oddziaływania Księdza Biskupa wyrastały z modlitwy. Na modlitwie zasadzało się Jego przyjacielskie ojcostwo, w modlitwie wyproszona była łagodność Jego twarzy łagodność Jego stanowczego stąpania w Bożej sprawie, od początku do końca modlitwa była Jego inspiracją biskupiej posługi.

Przyjacielskie ojcostwo Księdza Biskupa sięgało daleko poza rodzinę. W swoich opiekuńczych dłoniach splecionych do modlitwy przed niebiańskim ojcem nosił wielu, którzyśmy, możemy to śmiało powiedzieć, mieli szczęście doznawać przyjacielskiego ojcostwa. Ilekroć wchodziłem w podlegające Mu biura, a był w swoim gabinecie, to nigdy Jego ojcowskiej uwadze nie uszedł fakt przyjścia z prośbą studenckiego przedstawiciela. Wiele rzeczy z  urzędniczego rozeznania było niemożliwe, to jednak stawało się rzeczywistością dzięki przełożeniu sprawy przez Księdza Biskupa na przyjacielskie ojcostwo. Kiedyś po ekumenicznej konferencji młodzieżowej, naładowani ekumenicznymi ideami, wracaliśmy do Warszawy, świadomi, że to tylko dzięki takiemu Biskupowi i Prezesowi Polskiej Rady Ekumenicznej zawdzięczamy niejedną ekumeniczną konferencję młodzieżową  i realizację niejednej ekumenicznej idei. W Warszawie, kończąc naszą podróż późnym zimowym wieczorem, a właściwie nocy, zauważyliśmy, że w prywatnym gabinecie Biskupa świeci się światło. Prawie bez wahania zadzwoniliśmy do drzwi mieszkania. W drzwiach stanęła uśmiechnięta Pani Biskupowa, która wprowadziła nas do gabinetu. Ks. biskup Niewieczerzał wyszedł zza biurka usiadł w fotelu, a my rozsiedliśmy się na podłodze. Zaśpiewaliśmy Mu nasze podziękowanie (w formie „dziadowskiej ballady”) , podzieliliśmy się naszymi pomysłami, a śmiejąc się do łez Biskup powiedział: „Zobaczymy co będzie można zrobić”. Wstaliśmy z podłogi i, przepraszając za nocne najście, wycofaliśmy się pośpiesznie.
Co było potem? Potem, mając przed oczyma Jego łagodność, doświadczyliśmy łagodnego, ale stanowczego Jego stąpania w Bożej sprawie. Tak więc oto mieliśmy Ekumeniczny Warszawski Komitet Młodzieży. Komitet nieformalny, nigdzie nie zarejestrowany, ale z własnym zarządem, z jakimś skromnym pieniądzem i przede wszystkim – z łagodnym a stanowczym sercem Biskupa Jana Niewieczerzała. Traktowani zawsze serio, zapraszani na walne zgromadzenia Polskiej Rady Ekumenicznej, mieliśmy szczęście być zawsze pod Jego ochroną, nawet wtedy, kiedy nasza działalność była komuś solą w oku. Mogliśmy także zintensyfikować studencką działalność międzynarodową  na płaszczyźnie studenckiej. Comiesięczne ekumeniczne spotkania młodzieży, gromadząc także młodzież z Kościoła  Rzymskokatolickiego, tylko dzięki stanowczej postawie Księdza Biskupa mogło by się odbywać, dając kolejne inspiracje nowym entuzjastom ekumenizmu.

W swojej biskupiej posłudze ks. Jan Niewieczerzał był bez reszty i dzielnie imający się modlitwy. Proszę wybaczyć teraz nieporadną wypowiedź: Biskup Jan Niewieczerzał był w uścisku imadła modlitwy, aby właściwie następowała obróbka człowieczej duszy.

Biskupa szczęśliwy student
[Biskup ewangelicko-augsburski diecezji cieszyńskiej]

 

Ks. bp Mieczysław Cieślar

Siła wiary i miłość do ludzi

            Moje wspomnienia o Biskupie Janie Niewieczerzale bardzo często łączą się ze wspomnieniami o Biskupie Andrzeju Wantule. W mojej pamięci często widzę ich razem, Dwóch Starszych Panów,  zawsze w ciemnych garniturach, z nienagannie związanymi krawatami, zawsze eleganckich, promieniujących serdecznością i powagą. Dziś, po kilkudziesięciu latach zbierania doświadczeń życiowych, kiedy sam wkroczyłem na dobre w tzw. wiek średni, moja optyka wobec tamtych zjawisk i przeżyć pozostaje taka sama. Wobec takich ludzi pozostaję człowiekiem, który ich podziwia i próbuje naśladować. Exempla trahunt (przykłady pociągają).

Dobra współpraca ekumeniczna, dobra i szybka praca teologiczna i kościelna ma tak wiele do zawdzięczenia kulturze osobistej, charakterowi i wreszcie zwykłej, ale jakże cennej przyjaźni i wzajemnie okazywanej sympatii. Takiej prawdy nauczyłem się od obu Biskupów. I miałem to niezwykłe szczęście, że mogłem się tego od nich uczyć. Najpierw jako student, potem jak młody duchowny.

Moje wspomnienie o Biskupie Janie Niewieczerzale ma jak najbardziej charakter wewnątrzkościelny. Mówiąc dokładniej, są to wspomnieia ze spotkań, z okazji wydarzeń i uroczystości w parafiach warszawskich, również wydarzeń ekumenicznych. To, co wydaje się cenne w porównaniu z nowszymi czasami, to zainteresowanie Biskupa Jana sprawami młodzieży studiującej.

Pamiętam Biskupa z oficjalnych spotkań ekumenicznych, w których jako student brałem również udział. Zawsze żywo interesował się sprawami Koła Teologów Ewangelickich, zawsze też przekazywał swoje własne wspomnienia z czasów swoich studiów. Jest to niezwykle cenne, ponieważ podkreśla głęboką potrzebę historycznej ciągłości i więzi. Ten wątek podchwycił jeden z kolegów (bodaj Stanisław Malina) i napisał prace magisterską o Kole Teologów. Wspominam o tym dlatego, aby podkreślić wagę tradycji i więzi w wychowaniu kadry Kościołów. Nie było dla nas bez znaczenia, że wykładowcami CHAT byli nasi Biskupi – fakt ten kształtował nasze myślenie o pracy kościelnej. Biskup Jan Niewieczerzał uczestniczył w tym ważnym procesie w sposób niezwykły, dlatego że było w tym oddziaływaniu tyle serdecznych uczuć.

Czas studiów skończył się. Był rok 1973. Po ordynacji zostałem skierowany do pracy  w parafii ewangelicko-augsburskiej w Pabianicach, Dzieje się tak często, że jest to moment zamknięcia kontaktów ze środowiskiem akademickim. W moim przypadku tak się jednak nie stało, a to z dwóch powodów. W Pabianicach mieszkała siostra Biskupa Jana, pani Milena Piotrowska, pediatra. I tam w Pabianicach, przy ul. Konopnickiej, w domu dr Piotrowskiej miałem wiele okazji do rozmów z Biskupem. Był to dom wówczas niezwykły, choćby dlatego, że jego mieszkańcy z pokolenia na pokolenie to nauczyciele lekarze i duchowni – Niewieczerzałowie, Piotrowscy, oboje państwo Jabłońscy i ich dzieci: Barbara nauczycielka i Michał, młody duchowny ewangelicko-reformowany.
W Pabianicach Biskup Jan uzyskał maturę i często wspominał lata gimnazjalne, a jego koledzy, moi parafianie, jak np. pan Aleksander Merkert opowiadali o swoim przyjacielu z ławy szkolnej z podziwem dla jego, już wówczas bardzo widocznych, talentów dyplomatycznych. Potrafił w sposób elegancki zażegnywać konflikty w szkole – bez jego mediacji kończyłyby się katastrofą dla niejednego młodego człowieka, którego ponosiła młodzieńcza fantazja.

Wątek pabianicki we wspomnieniach łączy się też nierozerwalnie z moją pracą w Chrześcijańskiej Akademii Teologicznej. Spotykaliśmy się często w pokoju dla wykładowców, rozmawialiśmy o sprawach uczelni, ale często w rozmowach pojawiał się wątek wspomnieniowy dotyczący młodzieńczych czasów Biskupa w Pabianicach. Dziś już sam z pewnej perspektywy spoglądam na tamte pabianickie czasy, na moje nocne podróże do Akademii. Aby rozpocząć zajęcia o 8.15, na które studenci się niekiedy spóźniali, choć musieli pokonać tylko jedno piętro budynku, trzeba było wyjść z pabianickiej parafii przed 3 rano. Nie było to przyjemne, zwłaszcza zimą. Dziś patrząc z  perspektywy mijających lat ośmielam się wyznać, że zostały mi dane podobne przeżycia. Tak jak Biskup Jan Niewieczerzał zostawiłem w Pabianicach trochę swojego serca. Wiem też, że w służbie nie można się zatrzymać i patrzeć tylko wstecz, lecz pamiętając serdecznie o przeszłości, trzeba podążać ku nowym celom i horyzontom. Daj Boże – zawsze z taką siłą wiary, żarem uczuć i humorem, z taką samą miłością do ludzi, który niekiedy docenią to dopiero wtedy, kiedy nastąpi rozstanie.

 Z tego mojego wspominania Biskupa Jana Niewieczerzała wyłoniły się dla mnie trzy wielkie prawdy. Pierwsza – Kościół żyje, jeżeli żyje po przez dom rodzinny, poprzez serdeczne więzi rodzinne. Poprzez które potrafi się odnawiać nawet w godzinie wielkiej próby. Prawda druga, że ekumenia bez serdecznej przyjaźni między ludźmi różnych wyznań jest powierzchowna i słaba, choćby oparta była o najlepiej spisane traktaty i porozumienia. Prawda trzecia, że kształt naszego duszpasterzowania, jak to się pięknie nazywa, nasza formacja, tak bardzo zależy od kontaktów studentów ze swoimi kościelnymi zwierzchnikami oraz aktywnego uczestnictwa w życiu Kościoła w stołecznych parafiach ewangelickich.

Bp. Mieczysław Cieślar
[Biskup ewangelicko-augsburski diecezji warszawskiej
Tytuł pochodzi od redakcji]