Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 11-12 / 2010

Wiedziałam, że gdzieś istnieje Rzeczpospolita Polska, ale nie umiałam jej sobie wyobrazić.
       Byłam zmuszona wraz z dziećmi opuścić Republikę Czeczeńską. Stałe eksplozje dokoła, każdego ranka ktoś kogoś opłakuje. Niespodziewane łapanki, pilnowanie gospodarstwa przez szereg lat, stały strach o dzieci i siebie wyprowadziły mnie z równowagi. Jedno z takich wydarzeń popchnęło mnie do szybkiego opuszczenia Ojczyzny.
      Nie miałam zamiaru zostawać dłużej w Polsce. Starszyzna zaleciła mi jechać jak najdalej. Nie udało się. Dokonałam kilku nielegalnych prób, ale zostałam złapana, a moje zdrowie jeszcze bardziej się pogorszyło. Jestem niepełnosprawna, mam zaświadczenie o niepełnosprawności, jedno z moich dzieci jest poważnie chore. Wojna odcisnęła wyraźny ślad na naszym zdrowiu. Chcę jednak podkreślić, że w Polsce minął mój wewnętrzny strach. Nasze dzieci mogą spokojnie chodzić do szkoły, na różne kursy, wybrać zawód dla siebie. Nie boimy się, że mogą zostać porwane dla okupu lub zabite w przypadkowej eksplozji lub od kuli.
      Wśród Polaków, tak jak wśród innych narodów, są ludzie, którzy rozumieją. Są też i tacy, którzy są po prostu głusi, nie chcą ani słyszeć, ani widzieć. Pamiętam, i chcę przypomnieć swoim pobratymcom, jak podczas pierwszej próby dostania się do Polski marzyliśmy, by nas przepuścili do Terespola. Przypomnijcie sobie ten korytarz w Terespolu i to, jak marzyliśmy o swoim miejscu, gdzie można by zjeść i pospać spokojnym snem. Jak cieszyliśmy się z uwagi, jaką nam poświęcano, jacy byliśmy przy tym uprzejmi. Dlatego nie powinniśmy być niewdzięczni i przekreślać w złości wszystkiego, co dobre. Niektórzy z nas w artykułach wyrażają swoje niezadowolenie pod adresem Polski, niektórzy zaś są po prostu obłudni, układając wiersze i wyznając miłość do Narodu Polskiego. Takie osoby nie tylko innych usposabiają wrogo, ale nawet w samotności bywają niezadowolone. Czy tego chcemy czy nie, mieszkamy tu i nie powinniśmy wylewać brudów przed sobą. Szanujmy ich (Polaków) zasady, ich kulturę, chociaż jest ona dla nas trudna do przyjęcia.
      Rzeczywiście, nie dają nam dużo pieniędzy, jak piszą niektórzy w artykułach. Jednak wystarcza, by nie być głodnym. Czy uciekaliśmy przed wojną, aby się wzbogacić? Nie. Uciekaliśmy, by pozostać przy życiu. Nie zapominajcie o tym.
      Niektórzy z nas, będąc w ojczyźnie, nie mieli własnego gospodarstwa od pierwszej wojny 1994 roku. Nasi politycy (bracia – jak jest przyjęte nazywać siebie nawzajem) przymykali na to oczy, przymuszając nas do kradzieży, zabójstw lub zdrady. Trzeba przecież było wyżywić rodzinę. Jeżeli nasi politycy (bracia) przymykali oczy na ból swojego narodu, to dlaczego chcemy więcej od obcych ludzi (tym bardziej od wyznawców innej religii)? Tu nas żywią, zapewniają odzienie. Pieniądze rzeczywiście są niewielkie, ale jednak na przeżycie starcza. Jeżeli natomiast ktoś przyjechał tu w celu dorobienia się (pod pozorem ofiary), to niech pracuje i zarabia, nawet jeżeli praca będzie tymczasowa.
      Tacy, wydaje mi się, nie są zagrożeni powrotem do Ojczyzny. Szanowni bracia i siostry! Nie niszczcie podstaw, dzięki którym żyjecie. Dziękujcie Allachowi (Bogu) za to, co zesłał na dzień dzisiejszy. Bądźcie cierpliwi i wdzięczni temu narodowi za to, że przeżyliśmy chociaż przez ten czas. Dziękujcie za to, co macie dziś, by jutro nie stracić tego, co mieliście wczoraj.
      Być może kiedyś opuszczę Polskę (to zależy od decyzji), wszystko jedno – czas, który tu przeżyłam, będę wspominała z wdzięcznością.
Bardzo dziękuję Krajowi Polskiemu.

Polska w moich oczach – II nagroda w konkursie dziennikarskim, tekst uchodźczyni z Czeczenii.
Autorka prosi o zachowanie anonimowości (2007-01-01).

Przedruk za zgodą http://www.refugee.pl/