Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 3-4 / 2011

W 2001 roku Mary Daly odchodzi na emeryturę z Boston College po trzydziestu trzech latach nauczania. Jej odejście owiane jest atmosferą skandalu. W 1998 roku dwóch studentów wspartych przez The Center for Individual Right, amerykańską konserwatywną organizację prawniczą, oskarża jezuicką uczelnię w Boston o dyskryminację mężczyzn. „Profesor Daly odmawia przyjmowania mężczyzn na swoje zajęcia” – argumentują – „to jest sprzeczne z federalnym prawem obowiązującym w Massachusetts”. Nie przekonuje uczelni uzasadnienie, jakie wysuwa teolożka, a mianowicie, że na prowadzonych przez nią zajęciach obecność mężczyzn może krępować kobiety (i to nie tylko te, które padły ofiarą przemocy rodzinnej) w otwartym przedyskutowaniu osobistych problemów1. Na znak protestu Daly przestaje pojawiać się na swoich zajęciach. W 1999 roku w wywiadzie dla czasopisma „What is Enlightenment?” tym, którzy oskarżają ją o dyskryminowanie mężczyzn, odpowiada: Nie myślę o mężczyznach. Nie obchodzą mnie. Koncentruję się na możliwościach kobiet, które uległy dramatycznemu zmniejszeniu za sprawą patriarchatu. Nie, nie zniknęły, ale nie zauważamy ich. Zależy mi na tym, żeby kobiety realizowały swoje możliwości i powiększały ich zakres. To pochłania całą moją energię2. Sprawę w sądzie, którą wytoczyła przeciwko uczelni, przegrywa3. Ostatecznie Mary Daly i Boston College dochodzą do porozumienia: teolożka przechodzi na emeryturę.


      Lecz kim jest właściwie ta bezkompromisowa kobieta? Radykalną feministką? Postmodernistyczną filozofką? Pozwolę sobie w niniejszym artykule przedstawić sylwetkę tej barwnej postaci, której encyklopedia Britannica w swoim anglojęzycznym wydaniu poświęca dobrze opracowaną notkę biograficzną, a o której polska encyklopedia PWN Religia milczy. A jeśli wymienia jej nazwisko w haśle o teologii feministycznej, to przekształca je z Daly w Doly4, co brzmi niczym angielskie „dolly”, czyli „laleczka”. Nasuwa się więc ironiczne pytanie: Czy to freudowski lapsus czy niewybredny seksistowski żart autora?
     Mary Daly urodziła się 16 października 1928 roku w hrabstwie Schenectady (Stany Zjednoczone). Wychowała się w konserwatywnej rodzinie rzymskokatolickiej irlandzkiego pochodzenia. Po studiach anglistycznych i doktoracie z religioznawstwa, który otrzymała od St. Mary’s College, prze­­prowadziła się w 1959 roku do Fryburga, aby tam kontynuować naukę, lecz tym razem w zakresie filozofii i teologii. W pracy naukowej interesował ją Jacques Maritain i Tomasz z Akwinu. Na fryburskim uniwersytecie obroniła dwa doktoraty ze wspomnianych wyżej nauk. W ten sposób stała się pierwszym katolickim doktorem płci żeńskiej w zakresie nauk teologii. Po studiach odbytych w Szwajcarii, Daly wróciła do Stanów Zjednoczonych i w 1967 roku rozpoczęła pracę w Boston College. Jej współpraca z jezuicką uczelnią nie należała do łatwych. Po tym, jak opublikowała swoją pierwszą książkę w 1968 roku, krótki feministyczny manifest pt. The Church and the Second Sex5 („Kościół i druga płeć”), Boston College odmówił przedłużenia z nią umowy o pracę. Reakcja uczelni spotkała się ze sprzeciwem studentów (wówczas teologię studiowali jedynie mężczyźni) i opinii publicznej. Posypały się skargi i artykuły w prasie. W końcu uczelnia uległa i podpisała z filozofką-teolożką nowy kontrakt. Mary Daly będzie wykładać u jezuitów przez następne trzydzieści trzy lata...
     Jak bardzo wywrotowe myśli zawierała praca Daly, że spotkała się z tak nieprzychylnym odbiorem władz koledżu? Pierwszym impulsem, który posłużył jej do zastanowienia się nad miejscem kobiety w Kościele katolickim był artykuł Rosemary Lauer, który poruszał zagadnienie równouprawnienia kobiet katoliczek. W czasopiśmie „Commonweal” Daly opublikowała własne przemyślenia w tej kwestii6. Lecz szybko okazało się, że forma artykułu nie pozwoliła jej na wyrażenie całej myśli. The Church and the Second Sex jest z jednej strony odpowiedzią na zarzuty Simone de Beauvoir padające pod adresem Kościoła rzymskokatolickiego w jej monografii Druga płeć; z drugiej strony Daly, w swojej pierwszej książce, dzieli się z czytelnikiem nadziejami na szybkie zmiany w rzymskim Kościele – na „aggiornamento” w sprawach kobiecych.
     Nadzieje, które wiele kobiet wiązało z Soborem Watykańskim II i z reformowalnością Kościoła rzymskokatolickiego szybko rozwiały się. Mary Daly daje wyraz rozczarowaniu w drugiej pracy pt. Beyond God the Father: Toward a Philosophy of Women’s Liberation („Poza Bogiem Ojcem: w stronę filozofii wyzwolenia kobiet”). Z tej właśnie książki pochodzi jedno z najsłynniejszych zdań Daly: Jeśli Bóg jest mężczyzną, męskość musi stać się bogiem7. Myśl tę, która wielu Czytelnikom może wydawać się przesadzona, czy nawet bluźniercza, rozumieć można na dwa sposoby. Po pierwsze, udało się Daly, za pośrednictwem tego lapidarnego sformułowania, zwrócić uwagę na język, którego używamy, gdy mówimy (piszemy) o Bogu. Jest on, i nadal bywa w tradycji judeochrześcijańskiej, antropomorficzny, a nawet andromorficzny, czyli ograniczony do doświadczeń mężczyzn i przez nich ukształtowany. A to oznacza redukcję niewyrażalnego misterium Boga, redukcję opartą na zawężeniu antropologicznym: sprowadzenia pojęcia „człowiek” do pojęcia „mężczyzna”8. Po drugie, symboliczny sposób opisywania Boga jako mężczyzny i ojca wiąże się również z najwyższą rangą, jaką przypisuje się w naszym społeczeństwie władzy, aktywności i niezależności – cechom, które można by nazwać „tradycyjnie męskimi”. A przez to patriarchalny obraz Boga stawia na piedestale to, co męskie, a prowadzi do poniżenia tego, co kobiece9.

Łukasz P. Skurczyński

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl