Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 11-12 / 2011

Bóg stał się człowiekiem, aby człowiek mógł stać się Bogiem – to przeświadczenie nieustannie funkcjonuje w Kościele wschodnim i pojawia się systematycznie w pismach Ojców greckich. Poprzez Wcielenie, w Jezusie, Bóg dotknął naszego życia. Święta Bożego Narodzenia są tak ważne, ponieważ są świętowaniem naszego odkupionego człowieczeństwa.
Wcielenie, narodziny Jezusa to przede wszystkim objawienie się Boga. W Jezusie Człowieku Bóg objawia swoją potęgę, mądrość i miłość. We Wcieleniu niejako cały oddaje się człowiekowi. W swoim ziemskim życiu Jezus niczego nie zatrzymał dla siebie. Hojność Boga uobecniona jest w Jezusie. W Ewangeliach widzimy, jak Jezus jest cały dla tłumów, jak współczuje chorym i pogrążonym w żałobie. W śmierci na krzyżu Jego całkowita bezinteresowność osiąga apogeum. Od wczesnych wieków Kościół głosił wspaniałą nowinę, że Jezus żyje w naszych sercach. Rozważając o narodzeniu Pańskim, śląski mistyk Angelus Silesius (Anioł Ślązak) napisał, że choć Jezus narodził się w Betlejem, to jeśli nie narodził się w naszych sercach, fakt ten jest dla nas bez znaczenia. Dlatego praktykujemy medytację chrześcijańską. Chrystus narodził się w Betlejem. To wspaniałe. Ale to fakt z przeszłości. Teraz Chrystus musi narodzić się w naszych sercach. Nasze serca muszą być przygotowane na Jego przyjęcie. Właśnie o to chodzi w medytacji – o przygotowanie naszych serc na narodziny Chrystusa. A ponieważ jest On nieskończonym Bogiem, musimy pozostawić za sobą wszystko, by w naszych sercach zrobić dla Niego miejsce.
Tajemnicą jest to, że kiedy Jezus rodzi się w naszych sercach, wraz z Nim wszystko budzi się do życia. Nasze serca są napełnione miłością, współczuciem, przebaczeniem. Poznajemy wówczas, że nieskończony Bóg i Jego Syn, a nasz Brat, Jezus, obdarzają nas przebaczeniem, miłością, zrozumieniem. Medytacja staje się codziennym doświadczeniem pozostawiania ego za sobą, bycia otwartym na Boga, w Jego Synu, Jezusie, mocą Ducha.
Medytacja jest tak ważna, ponieważ oznacza całkowite zaangażowanie w to, by być w pełni otwartym na Chrystusa. Osiągamy to przez odwrócenie uwagi od nas samych i skupienie się na Nim. Realizujemy to w bardzo prosty sposób – przez recytowanie mantry. Nasze zaangażowanie jest absolutne, ponieważ albo recytujesz mantrę, albo robisz coś innego. Możesz iść za swoimi myślami, planować, analizować. Jeśli będziesz tak robić, to szybko odkryjesz, że pozostajesz w zamkniętym systemie świadomości własnego „ja”. Recytowanie mantry, nieprzerwane recytowanie mantry, oddala nasze myśli, lęki, smutek, planowanie – w ten sposób uzyskujemy dostęp do wolności i nieskończoności Boga. Jezus wzywa nas do tego, abyśmy Mu zaufali i naśladowali Go, lecz nie cząstkowo, a w pełni. Delikatnie i stopniowo pokazuje nam drogę przejścia od naszego „ja” do nieskończonej tajemnicy. Tą drogą jest droga modlitwy, droga medytacji.
To droga codziennej wierności. Bez względu na to, czy dopiero medytujesz dwa razy dziennie po dwadzieścia minut, czy po pół godziny, czy nawet trzy razy dziennie, bez względu na to, gdzie jesteś na ścieżce medytacji, musisz się w pełni zaangażować w to, co robisz. Gdy dopiero zaczynasz medytować, myślisz, że postawione wymagania są zbyt duże. Ale Boże Narodzenie przypomina nam, że w swoim darze dla nas Bóg w Jezusie dał z siebie wszystko. Musimy to pojąć w ciszy własnego serca.
A zatem gdy medytujemy, otrzymujemy samego Jezusa, dar Boga. Aby ten dar otrzymać, musimy być nie mniej hojni niż On. Dlatego musimy powtarzać mantrę z największą uwagą, na jaką nas stać, z jak największą miłością.

Przedruk: John Main „Głód głębi serca”, Wydawnictwo WAM, tłum. Piotr Ducher.