Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

12/1990

Tytuł powyższy jest nawiązaniem do opublikowanego w 1925 r. w pierwszym zeszycie serii wydawniczej Monumenta Reformationis Polonicae et Lithuanicae, opracowania profesora Henryka Merczynga pt. Wilno ewangelickie. Merczyng, jeden z najwybitniejszych członków Kościoła Ewangelicko-Reformowanego w swej epoce1, z wykształcenia profesor fizyki a z amatorstwa badacz dziejów własnego wyznania, pisał swój artykuł w początkach istnienia niepodległej II Rzeczypospolitej, w skład której w 1923 roku weszła ostatecznie Wileńszczyzna. Dlatego też historia Wilna ewangelickiego oznaczała dlań dzieje polskiego ewangelicyzmu w stolicy byłego Wielkiego Księstwa Litewskiego, szczególnie w epoce rozkwitu, w wiekach XVI i XVII.

Dziś, gdy mówimy „Wilno ewangelickie”, musimy pamiętać, że tak postawiony problem obejmuje dwa zagadnienia: historię ewangelicyzmu w Wilnie oraz współczesność obu wspólnot ewangelickich – reformowanej i luterańskiej – w stolicy wybijającej się na niepodległość Republiki Litewskiej. Nie można tych zagadnień rozdzielać, o wspólnej przeszłości litewskich i polskich ewangelików świadczą zabytki i źródła historyczne. Trzeba jednak mocno podkreślić, iż pisząc o współczesności protestantyzmu w Wilnie piszemy o zborach litewskich. Opisując zaś zabytki przeszłości mówimy o powstałej w polskojęzycznym kręgu kulturowym spuściźnie tych pokoleń Wilnian, którzy najpierw uważali się za obywateli Wielkiego Księstwa Litewskiego, a potem, już w XIX i XX wieku, za Polaków.

W poniższym artykule zajmować się będę przede wszystkim zabytkami i pamiątkami przeszłości. Wynika to zarówno z zainteresowań zawodowych, jak i z faktu, iż trudno wyrobić sobie pełniejszy obraz funkcjonowania miasta i jego mieszkańców, jeśli przebywało się tam zaledwie nieco dłużej niż dwa tygodnie.

Celem mojego pobytu w stolicy Litwy były poszukiwania źródłowe w Bibliotece Litewskiej Akademii Nauk (dawniej Biblioteka Wróblewskich), gdzie przechowywane są archiwalia pochodzące z istniejącej w Wilnie przed II wojną Biblioteki Synodu Ewangelicko-Reformowanego Jednoty Wileńskiej (dawniej Jednoty Litewskiej). Zbiory te, ocalone i przewiezione do Biblioteki Wróblewskich przez wybitnego znawcę historii i sztuki Wilna – doktora Jerzego Ordę, stanowią obecnie jeden z najcenniejszych zespołów źródeł do badania historii Reformacji i protestantyzmu na terenach dawnego Wielkiego Księstwa. Dość powiedzieć, że ocalały i są udostępniane akta poszczególnych zborów Jednoty Litewskiej, w których zachowała się pełna dokumentacja od XVI po XIX i XX wiek. Obrazują one początki, rozwój, a potem schyłek ewangelicko-reformowanej organizacji kościelnej na tych terenach.

Część akt z Archiwum Synodu Ewangelicko-Reformowanego przekazana została do Centralnego Archiwum Historycznego Republiki Litewskiej. Jest to informacja o tyle ważna, że obok akt mniej ciekawych zachowały się tam księgi metrykalne zborów litewskich (niektóre jeszcze z XVII wieku), stanowiące znakomite źródło dla badań genealogicznych.

Od zabytków archiwalnych przejdźmy teraz do pamiątek znacznie efektowniejszych (co nie znaczy wcale, że ważniejszych i cenniejszych), czyli do miejsc i zabytków w Wilnie, związanych z funkcjonującymi tu niegdyś lub po dzień dzisiejszy wspólnotami ewangelickimi.

Jak wiadomo z zapisków źródłowych, najstarszą siedzibą wileńskiego zboru ewangelicko-reformowanego była tzw. później Kardynalia, czyli pałac Radziwiłłów mieszczący się niegdyś na rogu ulicy Pilies (dawniej Zamkowa) i św. Jana, tuż obok kościoła pw. św. Jana i obecnego wejścia na teren Uniwersytetu. Pierwsi wileńscy wyznawcy „szczerego Słowa Bożego” gromadzili się tu pod opieką Mikołaja Radziwiłła Czarnego, a po jego śmierci jeszcze przez kilka lat zbierali się w tym pałacu, mimo że właściciele – synowie Mikołaja Czarnego – przeszli byli na katolicyzm. W XIX wieku pałac ten, wielokrotnie przebudowywany, zaadaptowany został przez władze rosyjskie na siedzibę poczty i telegrafu. Obecnie stoi na tym miejscu współczesny budynek biurowy. Z dawnej siedziby pierwszych patronów Reformacji na Litwie nic się nie zachowało.

Mniejszym zmianom uległo miejsce, w którym w końcu XVI wieku, z pomocą Mikołaja Radziwiłła Rudego i jego potomków, powstał pierwszy budynek kościelny zboru reformowanego. Jest to, znany wszystkim zwiedzającym Wilno turystom, placyk przed słynnym gotyckim kościołem pw. św. Anny, a dokładnie biorąc – skrzyżowanie dawnej ulicy Wolana z zaułkiem Świętomichalskim, równoległym do dwóch równie sławnych i malowniczych zaułków: Bernardyńskiego i Literackiego, tuż przed budynkiem dawnego kościoła bernardynek pw. św. Michała. Sąsiedztwo to stało się zresztą przyczyną usunięcia kościoła reformowanego z tego miejsca w 1641 r. Stojący tu budynek zborowy był napastowany przez tłum katolicki w 1591 r., spalony w 1611 r., a w 1639 r. doszło tu do gorszących ekscesów z obu stron. Otóż z okazji chrzcin córki pastora zboru wileńskiego, Jana Jurskiego, wyprawiono ucztę w zabudowaniach parafialnych, gdzie m.in. mieściły się mieszkania duchownych. W bliżej nie znanych okolicznościach, obecni tam młodzi ludzie urządzili sobie zabawę w strzelanie z łuku do ptaków siedzących na dzwonnicy kościoła bernardynek. W rezultacie kilka strzał trafiło w dach świątyni katolickiej, a jedna z nich utkwiła w obrazie Archanioła Michała, do dziś znajdującym się na fasadzie kościoła. Skutkiem tych zabaw, w których uczestniczył pasierb poety Daniela Naborowskiego oraz jego sługa, niejaki Rakowski, był tumult zakończony strzelaniną i krwawymi ofiarami. W rezultacie, na mocy wyroku sądu sejmowego, siedzibę parafii usunięto z zabudowań w sąsiedztwie kościoła katolickiego i przeniesiono za mury miejskie w okolice Bramy Trockiej2 (W XIX wieku na miejscu zabudowań zborowych stanął budynek Collegium Chimicum Uniwersytetu Wileńskiego, w którym wykłady prowadził m.in. Jan Śniadecki.) Od 1641 r. kościół ewangelicko-reformowany w Wilnie znajdował się więc na przedmieściu, na terenie pierwszego w tym mieście cmentarza ewangelickiego, przy obecnej ulicy Pylimo (dawniej Zawalna). Był to budynek drewniany, wielokrotnie przebudowywany. Obecny gmach kościoła (według projektu K. Podczaszyńskiego) wzniesiony został po przeciwnej stronie ulicy w latach 1830-1835. Jest to klasycystyczny budynek o imponującym, sześciokolumnowym portyku w porządku korynckim, wzorowany na stylistyce rzymskich świątyń. Po 1945 r. kościół przejęty został przez państwo na siedzibę związków twórczych, a następnie zamieniony na kino. Obecnie przywrócono mu właściwe funkcje, lecz wymaga on remontu – ocalały we wnętrzu oryginalne posadzki, resztki iluzjonistycznych malowideł na ścianach oraz przepiękny, kasetonowy strop drewniany, niestety zeszpecony kwiecistą polichromią. Na szczęście pod owymi malunkami zachowały się resztki oryginalnej polichromii z I połowy XIX wieku i jej rekonstrukcja jest uzależniona tylko od finansowych możliwości zboru. Z wyposażenia wnętrza nie ocalało prawie nic, usunięto nawet pamiątkowe tablice wmurowane w wewnętrzne ściany kościoła w XIX i XX wieku. Zachował się tylko renesansowy świecznik mosiężny, tzw. pająk, łup wojenny i dar hetmana wielkiego litewskiego Krzysztofa Radziwiłła (obecnie znajduje się on w katedrze wileńskiej pw. św. Stanisława). Podjęto już starania o jego rewindykację.

Naprzeciw kościoła, na terenie dawnego cmentarza sąsiadującego z budynkami Konsystorza i Biblioteki Synodu Jednoty Wileńskiej, nie zachowało się wiele. Teren po 1945 r. oczywiście upaństwowiono, a większość zabytkowych budynków zburzono, aby na ich miejscu w latach siedemdziesiątych postawić ogromny pomnik ku pamięci „radzieckich partyzantów walczących o wolność Litwy w latach II wojny światowej”. Monument ten nie cieszy się wśród dzisiejszych mieszkańców Wilna szczególną sympatią. Z całego kompleksu zabudowań, należących niegdyś do Jednoty Wileńskiej, ocalała tylko tzw. kamienica szretterowska, w której mieściły się mieszkania duchownych reformowanych oraz bogate archiwum Jednoty. Budynek ten, zapewne zbudowany w XVIII wieku, wrócił obecnie w ręce ewangelików wileńskich, ale poprzedni użytkownicy zdewastowali go w poważnym stopniu, tak iż wymaga on kapitalnego remontu.

W podobnejsytuacji znajduje się wileński zbór ewangelicko-augsburski, który jest właścicielem budynku kościelnego również wymagającego poważnych nakładów i prac restauracyjnych. Budynek ten, ukryty w podwórzu kamienicy Morsztynów przy ul. Niemieckiej (obecnie Vokicio), powstał w 1662 r., a obecną formę architektoniczną nadano mu ok, 1740 r., kiedy to odbudowano go po pożarze z 1737 r. Świątynia luterańska, wciśnięta w małe i nieregularne podwórko kamienicy, otoczona oficynami i przybudówkami, nie robi imponującego wrażenia na oglądających, zwłaszcza że w XIX wieku została niefortunnie ozdobiona przybudowaną do ściany szczytowej wieżą z dzwonnicą utrzymaną w rosyjskim guście i stylu. Jednak sam budynek, jego wnętrze i otoczenie mają dużą wartość zabytkową. Po remontach i restauracji, a także po uporządkowaniu okolicznych podwórek i zaułków, cały ten kompleks mógłby jednak stać się ozdobą miasta

Tak właśnie dzieje się obecnie z nieodległym od kościoła luterańskiego pałacem Radziwiłłów birżańskich przy ul. Wileńskiej. Ta imponująca siedziba reformowanej linii rodu, znana z rycin przedstawiających czasy jej świetności w XVII wieku, mocno później podupadła. Rezydencję hetmanów wielkich litewskich i głównych patronów protestantyzmu w Wielkim Księstwie Litewskim przebudowano i w XIX wieku umieszczono tu fabrykę. Już przed 1939 r. była to ruina otoczona ze wszystkich stron czynszowymi kamienicami, a więc zupełnie niewidoczna. Obecnie zachowane dwa skrzydła pałacu Radziwiłłów odsłonięto. W jednym – już odrestaurowanym – znalazło siedzibę muzeum, gdzie m.in. miałem okazję oglądać sławną kolekcję drzeworytów, tzw. Galerię Nieświeską Portretów Radziwiłłowskich, sporządzoną w XVIII wieku. Drugie skrzydło, starsze i mniej przebudowane, jest właśnie badane przez archeologów i czeka na prace konserwacyjne.

Być może pietyzm, z jakim obecni gospodarze miasta odnoszą się do tego zabytku, związany jest z dobrą opinią, jaką w historiografii litewskiej w ostatnim stuleciu cieszą się birżańscy Radziwiłłowie, uznawani za prekursorów litewskiego patriotyzmu i patronów Reformacji, mającej rzeczywiście duże zasługi dla rozwoju i przetrwania języka litewskiego. Jest to zabawne zderzenie z opiniami historiografii polskiej, w większości Radziwiłłom nieprzychylnej. Symbolem tych nieporozumień może być popiersie Janusza Radziwiłła stojące w hallu muzealnym – w Polsce postać to beznadziejnie skompromitowana w oczach czytelników Trylogii Sienkiewicza, na Litwie zaś – jeden z pierwszych bojowników o niepodległość Litwy i przed 1939 r. patron elitarnego pułku armii litewskiej. Obie oceny – i polska, i litewska – z historycznego punktu widzenia grzeszą grubą przesadą, ale historyk nie raz staje w Wilnie bezsilny wobec uprzedzeń i mitów pielęgnowanych starannie tak przez Litwinów, jak i przez Polaków.

Najsmutniejszym może miejscem w wędrówce po wileńskich zabytkach protestanckich jest cmentarz na Górze Bouffałowej, założony w latach 1806-1809, początkowo dla luteranów, a następnie także dla reformowanych. Dochodzi się doń od kościoła reformowanego ulicą Kalinauskio, czyli Kalinowskiego (dawniej Mała Pohulanka). Ślady po cmentarzu trudno zauważyć, na jego terenie usytuowano bowiem nowoczesny budynek archiwum miejskiego i Pałac Ślubów (sic!). Resztę terenu cmentarnego „uporządkowano” i zamieniono na skwer, na którym dzieci grają w piłkę, a matki spacerują z niemowlętami w wózkach, nie wiedząc zapewne, że depczą groby całych pokoleń wileńskich ewangelików. Z dawnych zabytków na cmentarzu pozostała tylko, zbudowana w 1819 r. według projektu Schildhausena, kaplica przedpogrzebowa oraz resztki nagrobków, ukryte pośród traw, w najdalszej części cmentarza, tuż przy skarpie opadającej ku dolinie Willii. Po nagrobkach istniejących jeszcze przed wojną (m.in. rodziny Lettowów, ks. Samuela Dambrowskiego – słynnego autora Postylli, czy Puttkamerów) nie zostało nawet śladu.

Cmentarz (czy też raczej jego szczątki) jest ostatnim obiektem na liście wartych obejrzenia pamiątek po ewangelickim Wilnie z przeszłości.

Współczesność wileńskich ewangelików ściśle wiąże się z przemianami, jakie w życiu Litwy i Wilna przyniosły ostatnie lata. Wraz z ogromną liberalizacją stosunków społecznych, praktyczną likwidacją nadzoru „władzy radzieckiej” nad życiem duchowym i religijnym społeczeństwa, rozpoczął się żywiołowy powrót do tych form, które jeszcze niedawno uznawano za bezpowrotnie „przezwyciężone”.

Przed rokiem 1939 w Wilnie, liczącym ok. 200 tysięcy mieszkańców, funkcjonowało prawie 40 kościołów i świątyń różnych wyznań. W niewielkim mieście żyli katolicy, prawosławni, ewangelicy obojga wyznań, żydzi, mahometanie, karaimi i starowierzy. Wszystkie te religie i wyznania miały swoje świątynie, z których większość zamknięto lub zlikwidowano po 1945 r. I oto teraz Wilno na powrót staje się miastem kościołów. W odzyskiwaniu świątyń i ich restauracji prym wiodą oczywiście katolicy litewscy, ale i Polacy mają swoje kościoły (np. dominikanów) i nabożeństwa, jak np. te w przepięknym i sławnym ze swych sztukaterii kościele pw. św. Piotra i Pawła na Antokolu. Katedra wileńska przestała już być galerią malarstwa, nawet kościół jezuitów pw. św. Kazimierza przestał drażnić żałosną ekspozycją „muzeum ateizmu” i jest obecnie restaurowany.

Funkcjonuje synagoga żydowska (tzw. nowa, bo zabytkową na Starym Mieście zniszczyli Niemcy), mają swoje miejsca spotkań mahometanie i karaimi, a katedralna cerkiew prawosławna pw. Św. Ducha w dni świąteczne pełna jest wiernych.

Na tym tle odradzanie się życia zborowego ewangelików wileńskich obojga wyznań zdaje się mieścić w pewnej normie zachowań społeczeństwa odzyskującego dla siebie te obszary życia, które jeszcze do niedawna były ograniczane lub zabraniane. Przypadkowo spotkani ludzie deklarują – nie zapytywani wprost – swoją przynależność konfesyjną, co jeszcze parę lat temu było nie do pomyślenia. Pierwszy spotkany wileński ewangelik był recepcjonistą w hotelu dla pracowników naukowych, utrzymywanym w Werkach pod Wilnem przez Litewską Akademię Nauk. Młody, dwudziestoparoletni człowiek, wyczytawszy widać w moich dokumentach cel pobytu w Wilnie, przy pierwszej okazji z dumą oświadczył, że jest litewskim luteraninem, i z wyraźną satysfakcją opowiadał o odradzającym się życiu wspólnot tego wyznania na Litwie.

Wileńscy luteranie spotykają się na niedzielnych nabożeństwach nie w swym kościele przy ul. Niemieckiej, ale w sali udostępnianej im przez Uniwersytet Wileński. To też jest signum temporis – w minionych latach niewyobrażalne bowiem były nabożeństwa na terenie państwowego, komunistycznego, a więc rygorystycznie ateistycznego, Uniwersytetu im. Kapsukasa. Obecnie Uniwersytet Wileński (co prawda jeszcze nie im. Stefana Batorego) bez żadnych przeszkód udziela gościny ewangelickim nabożeństwom niedzielnym.

Uczestniczą też w nich czasem ewangelicy reformowani, którzy w Wilnie nie mają własnego duchownego. Na niedzielne nabożeństwa do kościoła przy ul. Zawalnej zjeżdża co prawda z Kowna pastor Julius Norvila, ale pod jego nieobecność reformowani uczęszczają na nabożeństwa na Uniwersytecie. Być może już niedługo luteranie wyremontują swój kościół, a reformowani doczekają się stałego duszpasterza i wtedy w Wilnie funkcjonować będą jednocześnie dwa kościoły ewangelickie.

Zbór ewangelicko-reformowany w Wilnie, który wedle relacji członków jego Kolegium Kościelnego i przewodniczącego, pana Algirdasa Krikščikasa, liczy kilkuset członków, rekrutuje się przede wszystkim z napływowej ludności litewskiej z północy, z okolic Kiejdan, Birż czy Radziwiliszek, czyli z tych miejscowości, w których od czasów Reformacji w drugiej połowie XVI wieku istniały duże zbory mieszczańskie i chłopskie z litewskim językiem nabożeństw. Zdecydowana większość polskich ewangelików reformowanych z Wilna i Wileńszczyzny została wysiedlona po 1945 r. do Polski, a reszta rozproszyła się – dobrowolnie lub pod przymusem – po olbrzymich terytoriach Imperium.

Wśród mieszkańców dzisiejszej Litwy występuje zjawisko, które nazwać można bez przesady dążeniem do rechrystianizacji. Dotyczy to także ewangelików, z których młodsi czasem z zaskoczeniem dowiadują się od swoich rodziców, do jakiej konfesji należą.

Problemem jest także sprawa chrztu, który dla wielu mieszkańców ZSRR był z wielu względów decyzją niełatwą, m.in. z czysto technicznych trudności w jej zrealizowaniu. W takiej sytuacji wszelkie statystyki liczebności zborów nie mają sensu, liczby ulegają zmianie z dnia na dzień wraz z wykruszaniem się „starych” ewangelików i napływaniem do zborów „nowych”, którzy zresztą bywają traktowani przez owych starych i od dawna praktykujących – dość nieufnie.

Jak już wyżej wspomniałem, nabożeństwa podczas nieobecności księdza Juliusa Norvili odbywają się na Uniwersytecie wspólnie z luteranami. W czasie mojego pobytu w Wilnie ksiądz Norvila bawił właśnie w Genewie, ale w ostatniej chwili okazało się, iż nabożeństwo w kościele ewangelicko-reformowanym jednak się odbędzie z udziałem goszczącego w Wilnie norweskiego kaznodziei. Na tym, zaaranżowanym bez żadnej akcji informacyjnej, spotkaniu modlitewnym zebrało się ok. 40 osób. Uczestnicy nabożeństwa byli w różnym wieku – zjawili się starsi, a nawet mocno starsi, członkowie zboru, było też kilka małżeństw z małymi dziećmi oraz nieco młodzieży w wieku szkolnym lub starszej.

Wnętrze kościoła przy ul. Pylimo (Zawalnej) rzeczywiście wymaga restauracji, w przeciwieństwie do murów i konstrukcji dachowych, które przetrwały w znakomitym stanie. Z dawnego wyposażenia kina „Kronika” zachowano jeszcze brzydkie, ale chroniące zabytkową posadzkę linoleum oraz niemiłosiernie skrzypiące, składane krzesła drewniane. Oczywiście, po remoncie wystrój kościoła ulegnie zmianie, a ambicją Kolegium Kościelnego i litewskich konserwatorów zabytków, zajmujących się przygotowaniem tych prac, jest przywrócenie wnętrzu historycznego wyglądu sprzed 1945 r. Temu właśnie celowi służą stałe kontakty z Komisją Dokumentacji, Informacji i Wydawnictw przy warszawskim Konsystorzu Kościoła Ewangelicko-Reformowanego. Już zgromadzone i obecnie wyszukiwane przez panią Aleksandrę Sękowską informacje i zabytkowe zdjęcia fotograficzne stają się pomocą przy rekonstrukcji wnętrza wileńskiej świątyni ewangelicko-reformowanej.

O samym nabożeństwie niżej podpisanemu trudno jest pisać z tej między innymi przyczyny, że odbywało się ono w języku litewskim. Wobec tego jedynym łatwo zrozumiałym fragmentem było dla mnie kazanie, które norweski duchowny wygłaszał bardzo wyraźnie, posługując się nieomalże szkolnym językiem angielskim (kazanie było oczywiście tłumaczone na litewski). Bardzo pięknie brzmiały pieśni śpiewane przez ogół wiernych, spośród których poziomem wyróżniała się kilkuosobowa grupa pod przewodem organisty, akompaniującego na miniaturowych organach elektrycznych. Jest to zalążek chóru parafialnego, któremu zapału i zdolności pozazdrościć mogą już dziś niektóre polskie zbory reformowane.

Kończąc ten krótki i dyletancki opis nabożeństwa reformowanego w Wilnie, nie mogę powstrzymać się przed jedną uwagą krytyczną – zgromadzenie, w którym uczestniczyłem, trwało (bez Wieczerzy Pańskiej) ponad dwie godziny. Zbyt długo, jak na możliwości koncentracji uwagi młodszych uczestników, a także tych przybyszów, którzy z trudem tylko śledzili liturgię w języku litewskim.

Chciałbym te wileńskie refleksje zakończyć apelem. Wiemy wszyscy, że mieszkańcom rozpadającego się Związku Sowieckiego żyje się ciężko. Dotyczy to także obywateli Litwy i tamtejszych ewangelików, którzy z wielkim trudem odbudowują swe niepodległe życie państwowe i kościelne. Często słyszy się u nas narzekania na poziom życia w Polsce. Otóż po dwóch tygodniach spędzonych w Wilnie, bądź co bądź w mieście uważanym w ZSRR za jedno z najlepiej zaopatrzonych i najbardziej europejskich, skłonny jestem uważać polską sytuację ekonomiczną za znakomitą, graniczącą z beztroskim dobrobytem. Ludzie za naszą wschodnią granicą żyją w warunkach nieporównanie gorszych i naszym obowiązkiem jest udzielić im takiej pomocy, na jaką nas stać. Gdy przed paroma laty Polacy byli w potrzebie, przyszli nam z nieoczekiwanie wielką pomocą Niemcy. Jest teraz okazja, by choć częściowo zwrócić ten dług, oczywiście nie naszym, już zjednoczonym, zachodnim sąsiadom, ale tym, którzy teraz są w potrzebie, m.in. także Litwinom. Wszystkim zainteresowanym udzielaniem takiej pomocy redakcja „Jednoty” może służyć informacjami o potrzebach naszych braci na Litwie oraz udostępnić adresy osób, do których należy kierować dary.

1 W. Zuzga: Henryk Merczyng. Życie i działalność naukowa, „Kwartalnik Historii Nauki i Techniki” 1987 nr 3/4 s. 691-710.

2 B. Zwolski: Sprawa zboru ewangelicko-reformowanego w Wilnie w latach 1639-41, Wilno 1936.