Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 3/2021, s. 3

Ewa JozwiakLato to okres w roku kalendarzowym, na który czekamy przez wszystkie miesiące. Wyczekujemy słońca, długich ciepłych dni, wolności wakacyjnej laby, oderwania się od codzienności i nadrobienia wszystkiego, na co w pracowitym roku nie mamy czasu: spania do południa, wędrówek, spotkań, odkładanych lektur, plenerowych imprez, kontaktu z bliskimi, przyjaciółmi i przyrodą. To czas tym bardziej wyczekiwanej i krótkiej wolności od pandemii, kiedy można oddychać pełną piersią, kiedy kończy się przymusowa izolacja społeczna i ostrożność. Chodzimy do restauracji, na plażę, uprawiamy sport, odpoczywamy. Jak jako Kościoły, rodziny i indywidualne osoby odnajdujemy się w obliczu pandemii?

Zastanawiamy się nad bilansem zdalnego życia w niedawnej przeszłości, z niepokojem patrzymy w kierunku wielkiej niewiadomej przychodzącej wraz ze zbliżającą się jesienią. Czy przewartościowało się nasze postrzeganie dobrodziejstwa internetu, który przed pandemią jawił się oazą wolności, a teraz niewoli nas stając się koniecznym i uciążliwym narzędziem kontaktu ze światem? Oczywiście, możemy za pomocą internetowych narzędzi szybko zebrać potrzebne pieniądze, ale czy tylko na tym ma polegać wzajemna solidarność międzyludzka? Czy jednak zdalne życie nie utrwala w niektórych z nas odruchów egoizmu i nie uczy, że to ja jestem najważniejszy? Bo zawsze możemy wyłączyć komputer, nie słuchać informacji o czyjejś dramatycznej sytuacji i w telewizorze wybrać lepszy kanał. Brak zwyczajnych relacji międzyludzkich utrwala chyba też złudne poczucie bezpieczeństwa, utwierdzając nas w przekonaniu, że nie spotka nas nic złego. Czy pandemia wpływa na nasze postrzeganie wolności? Z pewnością niektórzy odpowiedzą, że tak. Choćby dlatego, że ogranicza nasze życie, a także przynosi śmierć. Każda śmierć jest wydarzeniem krańcowym. Wraz z nią kończy się nasza wolność. Utarło się, że o śmierci myślimy w okolicach 1 listopada lub przy okazji Niedzieli Wieczności. Tymczasem ona wpycha się jak nieproszony gość w najmniej oczekiwanym momencie w pełni słonecznego lata czy chłodną wrześniową nocą.

Lato to też czas wspominania trudnych i tragicznych wydarzeń sprzed lat: rocznicy pogromu w Jedwabnem, Bitwy Warszawskiej 1920 r. oraz powstania warszawskiego. Jeśli zechcemy się nad tym wszystkim zatrzymać, pomyśleć i nie przejść obojętnie, nasze dni nie będą tylko bezrefleksyjnym przejściem przez ten świat. Stawiamy sobie pytania, kim jest dla nas nasz sąsiad i czy w obliczu wojny zachowałby dla nas twarz bliźniego, czy też miałby twarz wroga, którego należy zlikwidować, choćby i własnymi rękoma. Zastanawiamy się też nad tym, czy bylibyśmy w stanie umierać za wolność, jak umierali powstańcy. „Hej, kto Polak, na bagnety. Żyj swobodo, Polsko, żyj!... Kto przeżyje wolnym będzie, kto umiera wolnym już” – jak różne są oblicza wolności w zależności od sytuacji, w której się znajdujemy.

Co Wy na to, drodzy Czytelnicy?

* * * * *

Ewa Jóźwiak – redaktor naczelna JEDNOTY