Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

1-2 / 2005

Melodia trzynastozgłoskowca żyje w naszej świadomości chyba na zawsze już złączona z jednym utworem i z jednym poetą. Dlatego napotykając w druku następujący fragment, nie mamy wielkich wątpliwości:

Szli dalej i ujrzeli gaj piękny, zielony,
Ze wszech stron jako płotem różą osadzony.
Kierz biały, kierz czerwony nadobnie się mienią,
Drugim rzędem fiołki za tym się zielenią:
Żółte jedne, brunatne kwiatki drugie mając,
Foremnie rozsadzone, piękną wonią dając.

To oczywiście Pan Tadeusz. To samo brzmienie, ten sam język, ta sama wizja świata. Czy aby na pewno? A jeśli nie, to może utwór któregoś z naśladowców Mickiewicza. Tylko którego?

W zacytowanym wyżej fragmencie chyba niewielu polonistów rozpozna na pierwszy rzut oka pióro Mikołaja Reja, trzynastozgłoskowiec (polski wiersz narodowy!) o trzysta lat wcześniejszy od Mickiewiczowskiego i utwór – Wizerunek własny żywota człowieka poczciwego, rzadko już dziś czytany. Z Rejem kojarzą nam się raczej powiedzenia w rodzaju „Polacy nie gęsi”, Krótka rozprawa między trzema osobami... i wynikający z niej morał, że w świecie staropolskim zawsze chłopu dzieje się najgorzej.

Młodzi ludzie, którym polszczyzna Reja wydaje się już kompletnie niezrozumiała, nie są skłonni do poszukiwania w tekstach ojca literatury polskiej głębokiej mądrości życiowej czy refleksji religijnej. Sądzą nawet, że pisarzowi obce były kategorie piękna w dzisiejszym rozumieniu, a jego kultura literacka pozostawiała wiele do życzenia. Podobne zarzuty formułowano zresztą i dawniej, niejednokrotnie oskarżając autora Figlików o brak „stylu, formy i treści”, a często także „wiedzy i kompetencji”.

Zapewne siłą Reja nie jest finezja, olśniewający kunszt poetycki czy narracyjny, nowatorstwo artystyczne na skalę europejską. Mimo wszystko w jego poezji, a bardziej nawet w prozie, znajdujemy wartości trudne do zlekceważenia, wyznaczające kierunek wielu późniejszym autorom, nie tylko staropolskim. Jeśli pokonamy komplikacje języka, pełnego urody, choć brzmiącego dziś trochę obco, zostaniemy przeniesieni do nieistniejącego już, a przecież swojskiego świata, w obręb tradycji ziemiańskiej, domowej. Historyk powiedziałby, że to tradycja szlacheckiego dworku, żywa jeszcze w co najmniej trzech czy czterech następnych stuleciach. Ale stwierdzenie takie upraszcza sprawę.

Dla Reja ów dworek, a znacznie częściej „gospodarstwo”, staje się metaforą opisującą sposób bytowania człowieka na ziemi. To nie tylko konkretny dom wraz z przylegającymi do niego zabudowaniami, łąką, polem, roślinnością, zwierzętami i wszelkimi dobrami materialnymi. To także ziemia i niebo, to określony przez Stwórcę obszar działania człowieka w świecie widzialnym – działania, którego reguły wyznacza zarówno rolniczy kalendarz, jak i Biblia. Działania właściwego w każdym zakresie i każdym wymiarze. Z tego powodu ma swe „gospodarstwo” nie tylko właściciel ziemski, ale i rycerz czy dworzanin, każdy człowiek i każda grupa społeczna, czyli „stan”.

W tej wizji wszelka czynność uzyskuje moralny sens, stając się częścią powszechnego ładu. Jak żaden inny pisarz tej epoki Rej kocha porządek, systematyczność, ustaloną raz na zawsze hierarchię. Dotyczy to wszystkich sfer ludzkiego życia. W sporządzonym przez pisarza-moralistę katalogu cnót fundamentalną rolę spełnia „poczciwość”. Obecnie słowo to funkcjonuje w zupełnie innym znaczeniu. Człowiek „poczciwy” to w dzisiejszej polszczyźnie ktoś dobroduszny, przyjazny i życzliwy, może także unikający konfliktów i awantur, na pewno nie egoista i nie pieniacz. Ale jednocześnie – osoba naiwna, łatwowierna, mało przedsiębiorcza, niezbyt sprytna. Na początku XXI wieku „poczciwość” nie w każdym zawodzie i nie w każdym towarzystwie okazuje się zaletą.

W ujęciu Reja „poczciwość” stanowiła najważniejsze kryterium oceny postępowania człowieka. Wiązała się z uczciwością, poszanowaniem panujących obyczajów, szacunkiem dla religii. „Poczciwość” otwierała drogę takim cnotom jak spokój, skromność, prostota, rozwaga, umiar. „Poczciwy” był oczywiście każdy gospodarz zatroskany o swój dobytek, pracujący z myślą o przyszłości, wnoszący w swoje otoczenie konieczny ład.

Jak się zdaje, „poczciwość” byłaby nie do osiągnięcia bez świadomości, że człowiek znajduje się na właściwym, wyznaczonym przez Boga miejscu. Dla specjalisty badającego problemy społeczne epoki może to oznaczać nieuchronny konserwatyzm, dla teoretyka renesansu zaskakującą niechęć do penetracji szerokiego świata, dalekich podróży, śmiałych odkryć, oswajania nieznanej dotąd rzeczywistości. W tekstach Reja cały świat jest co prawda skarbem Bożym i jako taki zasługuje rzecz prosta na poznanie. Z drugiej strony jednak człowiek „poczciwy” czuć się może dobrze tylko w swoim domu, w urządzanym przez siebie gospodarstwie, czerpiąc głównie z własnej spiżarni.

Przywiązanie do określonego, niezbyt rozległego (choć i nie nazbyt ciasnego) miejsca uzasadnia pisarz, odwołując się do argumentacji religijnej. Przyjąć ofiarowaną nam w życiu doczesnym rzeczywistość, przestrzeń i czas to mniej więcej tyle, co przyjąć bez protestu wyznaczony przez Boga los. Wzorem takiej postawy staje się Hiob, ale nie w swoim wymiarze tragicznym, naznaczonym cierpieniem. Dla Reja akceptacja boskich wyroków ma charakter pogodnej, choć niekiedy trudnej mądrości. Towarzyszy jej radosna ufność, iż Pan Bóg wziął, Pan Bóg dać może i wszystko nagrodzić wedle woli swojej.

Ograniczenie w czasie i przestrzeni oznacza, że gospodarstwo nasze dość niechętnie ulega obcym wpływom, modom, nowinkom. Rej ceni stabilność i trwałość na równi z prostotą. Dlatego odrzuca wyrafinowane potrawy, nie pociągają go cudzoziemskie stroje, krzywi się na widok kosztownych powozów. Rozrzutność atakuje z pozycji patrioty i człowieka religijnego, który zdaje sobie sprawę, że zbytek nie sprzyja ani głębokiej wierze, ani dobrym obyczajom. Prawdziwe piękno kryje się w tym, co zwyczajne, codzienne, a z pozoru nawet przeciętne.

Jest pierwszym w dziejach naszego piśmiennictwa wybitnym artystą, który czyni codzienność właściwym tworzywem literatury. To w jego ślady podąży trzysta lat później Adam Mickiewicz, pisząc Pana Tadeusza i wywołując wśród romantyków prawdziwą burzę. Czy opisy grzybów, owoców, drobiu, przyrządzania i spożywania posiłków mogą pretendować do miana sztuki? Niejeden w tej epoce mówić będzie w związku z Panem Tadeuszem o „obniżeniu poetyckich lotów”. Dziś takie sądy wywołują jedynie uśmiech, bo umiemy cenić niepozorne piękno codzienności – utrwalone choćby na obrazach starych holenderskich mistrzów.

Chyba tę samą myśl dostrzec możemy w moralizatorskich wywodach Mikołaja Reja. Zwróćmy uwagę, z jaką czułością pochyla się on nad nietrwałymi przedmiotami, z jaką cierpliwością układa je w swych kolekcjach, jak wnikliwie bada ich rolę w gospodarskim mikrokosmosie. Niezrównany wydaje się zwłaszcza wówczas, gdy zagląda do kuchni albo do spiżarni. Cieszy go widok różanych konfitur i suszonych grzybów, zachwycają domowe powidła i „solone rydzyki”, w jak najlepszy nastrój wprawia „pani ćwikła”. Każda potrawa ma własne miejsce na stole i swoje tajemnice, świadczy też o naszej kondycji, upodobaniach, stosunku do tradycji. Sztuka kulinarna jest bowiem – z czego dziś zdajemy sobie w pełni sprawę – rodzajem języka i częścią społecznej komunikacji.

Żywot człowieka poczciwego, stanowiący część monumentalnego Źwierciadła, zmierza ku encyklopedycznej pełni. Rej zachwala i winko, i miąsko, i piwko, ale wcale nie gardzi warzywami oraz swojskimi przyprawami (majeranek, szałwia, koper). Docenia nawet rolę jabłek – zachęca, by je gotować, smażyć, piec i suszyć. Ciekawe, że właśnie jabłka (zwłaszcza jesienne) pojawiają się też w liryce Jana Kochanowskiego, symbolizując zarówno obfitość, jak i piękno harmonii czterech pór roku.

Zadbany ogród, stanowiący bezpośrednie otoczenie domu, świadczy najlepiej o jego gospodarzu. Rej radzi wyrwać „łopian i pokrzywy”, a w ich miejsce posadzić „brzoskwinie i morele”. Jak widać, tam gdzie chodzi o smak, nie przeraża go obca proweniencja potrawy. Zaleca pracowitość przekonany, że praca jest radością, a niekiedy bywa nawet prawdziwą rozkoszą. Co więcej, dowodzi, że pracowici mają znacznie więcej czasu niż nierozumni próżniacy. I znacznie częściej bywają szczęśliwi.

W dobrze prowadzonym gospodarstwie nie ma bowiem czasu niepotrzebnego, niestosownego, zbędnego. Każda pora roku ukazuje nam swoją przydatność i właściwy tylko sobie urok. Zły czas to czas zmarnowany: czas, którego nie umieliśmy wypełnić pracą, modlitwą czy też lekturą. Takiego czasu nie da się już w żaden sposób odzyskać. Dlatego Rej, jak na wzorowego gospodarza przystało, radzi mądrze korzystać z danego nam czasu i miejsca na ziemi: A nie daj czasowi nigdy darmo upłynąć; widzisz, że to szkodliwa utrata, kto czas marnie traci, bo się już ten wrócić nigdy nie może, a co godzinka na zegarze uderzy, to już czas przeminął, a co dalej, to do kresu bieżymy.

Istnieje całe mnóstwo sposobów trwonienia bezcennego czasu, a niektóre z nich wydają się tak atrakcyjne, że nie zawsze potrafimy się im oprzeć. Jednym więc życie mija na podróżach – nieszczególnie kształcących, skoro ich jedynym celem staje się zabijanie czasu, a jedynym skutkiem pogarda dla tego, co swojskie, ojczyste, domowe. Inni spędzają całe tygodnie na mało wyrafinowanych rozrywkach, na grze w karty albo w kości, zaniedbując własne gospodarstwo, marnując życiową energię. Jeszcze gorzej wypadają miłośnicy mocnych trunków – pijany rodak to portret często spotykany w literaturze staropolskiej. Dla Reja człowiek targany owym fatalnym nałogiem to nade wszystko zły gospodarz: w mieszku nie ma nic, na ścianie nic, na grzbiecie niewiele.

Przedstawiając rozległy katalog przywar narodowych, pisarz nie był mimo wszystko sędzią zbyt surowym. W swym poetyckim wykładzie unikał tonów dramatycznych, rzadko odwoływał się do budzących przerażenie wizji kary, jaka czeka każdego grzesznika. Starał się raczej tłumaczyć, przekonywać, prezentować bilans zysków i strat. Z jego kalkulacji wynikało jasno, że lepiej być dobrym gospodarzem we własnym domu, niż bezmyślnym, błąkającym się po świecie w poszukiwaniu własnego miejsca, trwoniącym bezużytecznie czas wędrowcem.

Zapewniał, że dzięki naszemu wysiłkowi, systematyczności, rozumnemu działaniu jesteśmy w stanie uczynić z otoczenia pogodne i słoneczne gospodarstwo, świat przyjazny i bezpieczny. Takie postępowanie wymaga nie tyle ofiary i poświęcenia, co czujności i pilności. Trzeba nieustannie stać na straży samego siebie, nie zaniedbywać obowiązków, pamiętać o Bogu i ludziach. To absolutnie niezbędne, by sprostać powierzonej człowiekowi misji. Nasze powinności wynikają przecież z naszej pozycji we wszechświecie. Mikołaj Rej ujął jej istotę w następujących słowach:

A pomnij, czym żeś stworzony i na coś stworzony. Boś stworzony człowiekiem, a mało nie jako aniołem, ozdobionyś rozumem, czym żeś różny daleko od innych zwierząt. Nie chowajże też tego rozumu, jeśli ci go Pan Bóg dał, jako czyża w klatce, ale się staraj, aby zakwitnął pięknymi sprawami a obyczajami twoimi, aby naprzód Pan twój, który cię tak stworzył, cześć a chwałę z ciebie miał, przyjaciele radość a pociechę, a ty też zasię poczciwość a sławę...

Prof. Jan Tomkowski
[Prozaik, eseista, historyk literatury, pracownik Instytutu Badań Literackich PAN. Wśród rozpraw naukowych i syntez jego autorstwa są m.in. Literatura polska, Literatura powszechna, Dzieje myśli, Mistyczny świat Williama Blake’a, Mistyka i herezja, Dom chińskiego mędrca]