Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr 7/1990

CO WY NA TO?

Zacznijmy od faktów. Fakt pierwszy. „Słowo i Myśl” (Nr 4/90), miesięcznik wydawany przez Instytut NOVUM (czyli przez Unię Chrześcijańsko-Społeczną, dawne ChSS) przy udziale Polskiego Towarzystwa Ewangelickiego, przedstawia dialog między dziennikarzem, członkiem redakcji, a posłem Jerzym Hopferem (ewangelikiem wyznania augsburskiego) zasiadającym w obecnym Sejmie z ramienia tejże Unii. Obaj rozmówcy są zgodni, że już po kilku miesiącach od ustanowienia nowej władzy jasno widać, iż nastały ciężkie czasy dla wyznań niekatolickich w Polsce. Z tego powodu zastanawiają się, czy „ewangelicy nie powinni zjednoczyć się w jakiejś partii politycznej, która walczyłaby o prawa do życia i swobody religijnej”. Pan Poseł poszerza zaplecze polityczne tej partii do „ponad półtora miliona” chrześcijan niekatolików żyjących w naszym kraju, którzy mogliby być dużą siłą społeczno-polityczną, gdyby ktoś pomyślał o ich zjednoczeniu „pod wspólnym politycznym sztandarem”. „Gdyby taka grupa posiadała kilkudziesięciu (sic!) posłów w Sejmie – dodaje Pan Poseł – byłaby to niewątpliwie grupa znacząca”. Z jeszcze paru innymi stwierdzeniami zawartymi w tym wywiadzie polemiki nie podejmujemy. Spuśćmy na nie raczej miłosierną zasłonę milczenia.

Fakt drugi. Ta sama Unia organizuje 30 maja br. forum poświęcone tematowi: „Nadzieje i zagrożenia dla ekumenii dziś”, do udziału w nim zapraszając różne osoby związane z Kościołami należącymi do Polskiej Rady Ekumenicznej. W dyskusji dominują obawy przed zagrożeniem ze strony rzymskiego katolicyzmu. Pada też parę znamiennych „^propozycji, jak się temu zagrożeniu przeciwstawić. I tak, na przykład, kolejny poseł na Sejm z ramienia tejże Unii delikatnie sugeruje, że w nowych wyborach powinniśmy („my”, tzn. mniejszości wyznaniowe) ubiegać się o przedstawicielstwo parlamentarne. Z kolei redaktorka cytowanego na wstępie miesięcznika stwierdza wprost, że powinniśmy się zjednoczyć, stanąć na gruncie politycznym i założyć partię, która miałaby możliwość oparcia w Polskiej Radzie Ekumenicznej!

Zestawiając obydwa przytoczone fakty trudno oprzeć się wrażeniu, że oto obserwujemy coś, co -przypomina podchody – uda się, czy nie uda uwikłać Kościoły mniejszościowe w grę polityczną? Czy nie chodzi przypadkiem o to, by posłużyć się ich szyldem (może jako „wspólnym sztandarem politycznym”, o którym myśli poseł Hopfer?) do takiej gry, w wyniku której ludzie o dużych ambicjach politycznych, ale znikomym poparciu społecznym, nie wystarczającym do zdobycia mandatu poselskiego w prawdziwie demokratycznych wyborach, bez „klucza”, mogliby zdobyć większy elektorat, dzięki powołaniu do życia międzywyznaniowej partii politycznej przy poparciu lub z błogosławieństwem siedmiu Kościołów członkowskich Polskiej Rady Ekumenicznej?

Przypomnijmy więc to, o czym niektórzy zdają się zapominać: że PRE skupia Kościoły, a nie poszczególnych chrześcijan różnych wyznań. A zatem jej zadania, podobnie jak zadania i cele samych Kościołów, nie powinny mieć nic wspólnego z dążeniem do władzy czy skromniej – do udziału we władzy, ani z realizowaniem za pośrednictwem partii politycznej własnych wyznaniowych celów.

Naszym zdaniem żadna partia polityczna, również taka, która ma wpisany w nazwę przymiotnik „chrześcijańska”, nie może być instrumentem w ręku Kościoła – ani małego, ani dużego, ani wielkiego. Gdyby bowiem tak się stało, że jakaś partia musiałaby podporządkować się Kościołowi, który chciałby za jej pośrednictwem realizować swoje doczesne cele, np. umacniać swoją pozycję w. państwie, oznaczałoby to sprzeniewierzenie się jego powołaniu, jakim jest głoszenie w słowach i czynach Ewangelii, nie zaś dążenie do dominowania i do zapewnienia sobie partykularnych interesów wyznaniowych lub zdobycia, czy też rozszerzenia, przestrzeni wpływów politycznych. Kościół, który uległby takiej pokusie, po prostu przestałby być Kościołem.

Odrębnym natomiast zagadnieniem jest swoboda krytycznej analizy przez Kościół stosunków społecznych i możliwość formułowania sądów na ten temat, jak również angażowanie się poszczególnych chrześcijan w działalność różnych partii politycznych, reprezentujących określone programy i idee, a nie interesy grupowe. I co wy na to?