Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

12/1990

CO WY NA TO ?

Warto spojrzeć na sytuację w naszym kraju w świetle tekstów biblijnych. Może to być lekcja bardzo pouczająca. Stanowczo zbyt rzadko zaglądamy do Pisma Świętego, aby znaleźć wskazówki dla codziennego życia. Nie chodzi, oczywiście, o popularne w niektórych kręgach chrześcijańskich losowe otwieranie Biblii na chybił trafił w celu znalezienia doraźnej odpowiedzi na nękający kogoś problem. Pismo Święte to nie jest loteria fantowa ani zbiór losowych tekstów, niemniej jednak światło Ducha Świętego pozwala na takie odczytanie treści biblijnego przekazu, aby można było interpretować współczesne wydarzenia.

Od chwili zrzucenia przez nasze społeczeństwo zniewalającego systemu komunistycznego nieodparcie nasuwa się skojarzenie z sytuacją plemion hebrajskich, które po wyjściu z niewoli egipskiej znalazły się na pustyni synajskiej. Analogii można znaleźć bardzo wiele. Za nami leżą porzucone bez żalu, wręcz z poczuciem szczęścia, struktury totalitarnej władzy – „ziemia egipska”, przed nami, gdzieś na horyzoncie, jawi się wizja kraju mlekiem i miodem opływającego – „Ziemi Obiecanej”. Tymczasem okazuje się, że z dnia na dzień nie znaleźliśmy się w wymarzonym raju, lecz przeciwnie – dookoła rozciąga się pustynia i zagrażają rozliczne niebezpieczeństwa, a warunki życia pogorszyły się zamiast polepszyć. Wprawdzie nie panuje nad nami żaden faraon, pan życia i śmierci, którego zdanie w każdej kwestii byłoby ostatecznym wyrokiem, nie pilnują nas żadne służby bezpieczeństwa z batogiem w ręce, wolno mówić to, co się myśli, trzeba brać odpowiedzialność we własne ręce, ale zaczynają śnić się po nocach chwile „gierkowskiego” dobrobytu, jak Izraelowi egipskie garnki pełne mięsa. Wielu ludziom trudno uznać, że przebudowa społeczeństwa musi trwać dłuższy czas, że wymaga wielkiego trudu i wyobraźni oraz porzucenia raz na zawsze sposobu myślenia i reguł postępowania nabytych w czasie minionym.

Tymczasem odbywa się wielkie szemranie przeciwko ludziom odpowiedzialnym za wyprowadzenie narodu z „domu niewoli”, rzucane są bezpodstawne oskarżenia, obelgi, kłamstwa, wybuchają bunty i strajki, wysuwane są rozmaite nierealne żądania, których nikt spełnić nie będzie w stanie. Kiedy jednak ktoś obieca stworzenie złotego cielca, znajdzie posłuch u szerokich rzesz, złaknionych igrzysk i tańców wokół iluzorycznego bożyszcza. Czyż trudno się dziwić, że nawet „marsjanin”, łudząc łatwymi acz barwnymi mirażami, zbiera miliony głosów ludzi niezadowolonych a łatwowiernych? Mundus vult decipi – świat chce być oszukiwany, mówi starorzymska mądrość.

Wielu komentatorów wydarzeń z niedzieli 25 listopada ze zdumieniem stwierdza, że negatywne zmiany w psychice społeczeństwa, wywołane przez minione pół wieku, są o wiele głębsze niż się spodziewano. Przecież to są dwa pełne pokolenia! Jakże mogłoby być inaczej? Trzymając się dalej analogii z plemionami hebrajskimi na pustyni, należałoby oczekiwać, że czas przejścia od stanu zniewolenia do normalności będzie trwał o wiele dłużej niż byśmy chcieli. Tak długo, aż nauczymy się myśleć i postępować w sposób właściwy, to znaczy tak, jak postępują ludzie wolni. Wówczas, po wyjściu z Egiptu, trwało to lat czterdzieści, dopóki nie wymarli ludzie, którzy – obciążeni mentalnością niewolników – pamiętali owe „garnki pełne mięsa” i tęsknili za dawnymi „dobrymi” czasami.

Warunki naszego życia są bardzo ciężkie, coraz trudniej związać koniec z końcem, perspektywy są niezachęcające, na horyzoncie gromadzą się ciemne chmury. Coraz więcej jest ludzi, którym bieda zagląda w oczy. Niektórzy, tak zwani przedsiębiorczy, stają się coraz bogatsi, mnoży się element przestępczy. Nietrudno w tych warunkach stracić nadzieję a wraz z nią równowagę ducha.

Skoro jednak trzymamy się określonego obrazu biblijnego i pragniemy na jego podstawie wysnuć wnioski dla naszej współczesności, to trzeba zwrócić uwagę na rzecz najważniejszą. Otóż w opisie tej historii nieustannie pojawia się Pan jako podmiot dziejących się wydarzeń. Pan wyprowadził. Pan wyratował. Pan doprowadzi do celu. Ponieważ jesteśmy ludźmi wiary, nie wolno nam tracić z oczu faktu, że Bóg jest Panem historii i ani na chwilę nie wypuszcza z rąk steru spraw świata, choćbyśmy nie rozumieli tego, co się dzieje. Musimy mieć pewność, że On wie. Cóż zatem pozostaje? Wytrwałe dążenie do celu, zapewne jeszcze odległego, wypełnianie naszych obowiązków i zadań z pełną świadomością, że całą nadzieję pokładamy w Bogu, który wszak powiedział o sobie w pierwszym przykazaniu Dekalogu: Jam jest Pan. Bóg twój, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej, z domu niewoli. On jest Bogiem wolności.