Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

6/1991

CO WY NA TO?

Szerokim echem w całym kraju odbiły się wydarzenia w Przemyślu, wywołując wstrząs przede wszystkim wśród chrześcijan. Trudno bowiem pojąć, jak to jest możliwe, żeby ludzie blokowali kościół, nie dopuszczali do niego swoich współwyznawców praktykujących inny obrządek i uniemożliwili objęcie w nim urzędowania arcybiskupowi.

Wbrew pozorom nie jest to jednak zimna wojna religijna. Rozgrywa się wprawdzie na terenie kościelnym, ale źródła jej leżą gdzie indziej, nie w pokładach religijności. Jest to bowiem konflikt etniczny między Polakami a Ukraińcami – ściślej mówiąc – między częścią Polaków a Ukraińców.

Wydaje się, że błąd popełniła hierarchia, która nazbyt ufając w swój autorytet wśród wiernych, nie mając, jak widać, rozeznania w miejscowych nastrojach, podjęła decyzję w sposób autorytatywny, bez zasięgnięcia opinii u miejscowej ludności i bez odpowiedniego przygotowania. Czy sprzeciw w Przemyślu jest przejawem warcholstwa? Nie da się takiej, wysoce prawdopodobnej możliwości wykluczyć. Sądzimy jednak, że przyczyny gorszących zajść leżą o wiele głębiej i na nie właśnie chcielibyśmy zwrócić uwagę, tym bardziej że nie są tylko wewnętrzną sprawą Kościoła katolickiego, lecz dotyczą nas wszystkich.

Przemyśl leży w rejonie konfliktowym. Ludzie tam wiele pamiętają z dawnej i niedawnej przeszłości. Szczególnie żywo wyryły się w pamięci lata wojny i okresu powojennej pacyfikacji, okrucieństwa, jakich się w czasie walk dopuszczano. I Polacy, i Ukraińcy noszą w sobie głębokie wzajemne urazy. Nic lub prawie nic nie zrobiono, aby jątrzące rany zagoić. Minione dziesięciolecia nie sprzyjały rozwiązaniu nabrzmiałych problemów. Cenzura nakładała kaganiec, stosunki polsko-ukraińskie były tematem tabu. Wiadomo nam, że niektóre redakcje, na przykład „Znaku” i „Więzi”, usiłowały coś w tej sprawie zrobić, ale nie uzyskały zgody.

Wydawałoby się, że ludźmi predestynowanymi do zażegnania sytuacji zapalnych są chrześcijanie. Jednakże nie ci sfanatyzowani, którzy posługują się religią jak ideologią dla podbudowania własnego samopoczucia, lecz ci, którzy z całą świadomością przyjmują słowa św. Pawła: „Bóg pojednał nas z sobą przez Chrystusa i powierzył nam służbę pojednania. To znaczy, że Bóg w Chrystusie świat ze sobą pojednał, nie zaliczając im ich upadków, i powierzył nam słowo pojednania” (II Kor.5:18-19).

Musimy w Polsce znaleźć modus vivendi dla różnych grup społecznych, choćby najmniejszych, aby była naprawdę Rzecząpospolitą, czyli zarówno z tradycji wieków, jak i ze swej istoty ojczyzną dla wszystkich jej obywateli. Od zarania swych dziejów była wszak państwem różnorodnym pod każdym względem, a nie z własnej przecież woli stała się państwem niemal jednonarodowym, co bardzo się podoba różnym szowinistycznie nastawionym ugrupowaniom chrześcijańsko-narodowym, które pomstują na Jałtę, a zapominają, że obecna sytuacja etniczna jest jednym z zatrutych Jałty owoców.

W kwestii pojednania między Polakami a Ukraińcami w naszym kraju inicjatywa powinna wyjść z naszej strony, bo znajdujemy się tutaj w ogromnej większości. Trzeba zdecydować się na mówienie prawdy, nieukrywanie spraw niemiłych, na spojrzenie prosto w oczy ludziom, z którymi się podejmuje dialog, na wysłuchanie ich racji, wczucie się w ich doświadczenia. Trzeba się spotykać, rozmawiać i widzieć w nich takich samych ludzi jak my, tak samo jak my przywiązanych do swej tradycji, wiary, historii, kultury i języka, ludzi, którzy przeżywają swe radości i cierpienia zupełnie tak samo jak my.

Ewangelia daje nie tylko inspirację do podejmowania takich inicjatyw, ale i narzędzia, za pomocą których można osiągnąć zamierzony cel.