Drukuj

CO WY NA TO?

2 / 1992

Wiele lat temu jeden z uczestników pewnej konferencji ukuł następujący aforyzm: Informacją nie jest to, co TY mówisz, tylko to, co ON słyszy.Przypomniało nam się to powiedzenie w związku z artykułem Elżbiety Kali pt.Tajny plan ewangelizacji? („Gazeta Wyborcza" z 4-5 I 1992, nr 3(775), s. 12, Arka Noego).

Autorka nawiązuje do niedawno zakończonego w Rzymie Synodu biskupów katolickich, którzy zajmowali się problemem ponownej ewangelizacji Europy. Liczy ona na to,że biskupi, wróciwszy z Synodu, zaczną realizować ewangelizację nie przez patetyczne listy pasterskie o wielkich problemach, lecz przez wprowadzanie zasad Ewangelii w swoje i nasze życie codzienne. Zasad służenia bliźniemu swemu.

Czytając wspomniany tekst, mieliśmy na myśli – mutatis mutandis – również realia naszego środowiska, ponieważ sama idea, którą autorka się kierowała, ma szersze odniesienie. Tymczasem reakcja na te słuszne postulaty jest w kręgach duchowieństwa rzymskokatolickiego zaskakująco negatywna. Potraktowano artykuł jako jeszcze jeden atak na Kościół, czemu wyraz dał Ksiądz Prymas w kazaniu wygłoszonym 6 stycznia, w święto Objawienia. Okazuje się jeszcze raz, że ten sam komunikat może być różnie odczytany przez różnych ludzi. Nie czas teraz i nie miejsce na przekonywanie osób dotkniętych tym artykułem o jego merytorycznej słuszności. Posłużyliśmy się tym przykładem, aby poruszyć dwie inne sprawy.

Na jedną z nich zwrócił uwagę bp Zdzisław Tranda witając abp. Józefa Kowalczyka, nuncjusza apostolskiego, na ekumenicznym nabożeństwie w warszawskim kościele ewangelicko-reformowanym. Powiedział mianowicie, że uwagi krytyczne kierowane pod adresem Kościoła rzymskokatolickiego, odbierane jako niesprawiedliwe zarzuty i wrogie ataki, pozwolą być może naszym braciom katolikom wczuć się w sytuację mniejszości wyznaniowych i przynajmniej w pewnym stopniu zrozumieć ich odczucia.

Druga sprawa odnosi się do coraz częściej podnoszonych zarzutów o klerykalizację życia społecznego i politycznego, co również jest źródłem zdenerwowania wśród katolickiego duchowieństwa. Słychać gwałtowne zaprzeczenia i natychmiast przedstawiane są dowody niewinności w tym względzie. Kościół w ogóle, a rzymskokatolicki w szczególności, ma przecież prawo do zaistnienia w życiu publicznym naszego kraju. Racja.

W pewnych sytuacjach budzą się jednak uzasadnione wątpliwości. Pan Prezydent, na przykład, uważa, że potrzeba mu – jak to nazywa – higieny duchowej, więc codziennie uczestniczy w mszy św. w kaplicy belwederskiej i ma osobistego spowiednika. Doskonale to rozumiemy, niemniej jednak uważamy, że tym sprawom przystoi więcej dyskrecji. Spowiednik nie powinien asystować Prezydentowi we wszystkich jego oficjalnych, państwowych, czynnościach. Budzi to bowiem pytania o rolę ks. Cybuli, a zatem i Kościoła w polityce. Z kolei uczestniczenie wraz z Prezydentem w porannej mszy przez odwiedzających go polityków nie powinno być ani eksponowane, ani brane pod uwagę w decyzjach politycznych.

Czym wytłumaczyć, że marszałek senior otwierając uroczystą sesję inauguracyjną nowo wybranego Sejmu powitał przedstawicieli hierarchii katolickiej, pominął natomiast, również tam obecnych, przedstawicieli innych wyznań? Marszałek publicznie za to przeprosił i wyjaśnił, że nie otrzymał z biura Sejmu odpowiednich materiałów. Nie czujemy żalu do marszałka, ale to wyjaśnienie nie wystarcza. Chcielibyśmy wiedzieć, dlaczego biuro nie dostarczyło właściwych materiałów.

Takie i tym podobne są powody podejrzeń i zarzutów kierowanych pod adresem Kościoła rzymskokatolickiego. Podajemy je jako przykłady. Zastrzeżenia, niezadowolenie i krytykę budzi znacznie więcej faktów. Trzeba liczyć się z tym, że wprawdzie skończyła się epoka dyskryminacji i prześladowań, ale skończył się też okres ochronny.