Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

4 / 1992

CO WY NA TO?

Tygodnik „Wprost" (nr 5 z 2 lutego 1992) zamieścił blok materiałów dotyczących małżeństwa księży. Utrzymane są one w atmosferze sensacji, co ilustrują tytuły, takie jak „Żona dla księdza" czy „Miłość przy ołtarzu". Dowiadujemy się o negatywnych i pozytywnych stronach celibatu, o zaburzeniach rozwoju emocjonalnego, o zdominowaniu psychiki chłopca przez matkę, o negatywnych doznaniach seksualnych itd. Pewne zalety bezżenności mocno podkreśla w rozmowie z dziennikarzem o. Wacław Oszajca, jezuita. „Jeżeli dzięki temu uda się księdzu nawiązać bliższe kontakty z Bogiem i ludźmi, to można przyjąć, że obrał słuszną drogę życia" – mówi i dalej stwierdza: „Jest to po prostu wybrana przeze mnie droga życia. Imponuje mi deklaracja Chrystusa [...], że On bez reszty poświęcił się dla ludzi". Trudno nie odnieść się z szacunkiem do takiej postawy.

Artykuły w tygodniku „Wprost", podobnie jak większość dyskusji na ten temat, skażone są niezdrowymi emocjami i koncentrują się raczej na wątku sensacyjnym niż rzeczowym. Dominuje w nich erotyczna strona związku małżeńskiego, zaspokajanie potrzeb seksualnych, instrumentalne traktowanie kobiety, niedotrzymywanie ślubu czystości przez duchownych (przykładem – austriacki benedyktyn, który ma czworo dzieci z czterema różnymi kobietami i uważa się za szczęśliwego ojca). Dodajmy, że obowiązkowy celibat prowadzi do wielu dramatów, nie tylko zresztą księdza, może przede wszystkim kobiety, jego nielegalnej żony, oraz dzieci, „społecznych półsierot". Cierpi na tym też sama sprawa Ewangelii, gdy jej głosiciele są niewiarygodni, ale o tych stronach problemu jakoś nie słychać.

Zarówno w cytowanych materiałach, jak i w dyskusjach mówi się szeroko o zaletach i wadach jednej i drugiej zasady, nawet przywołuje się niektóre teksty z Biblii, ale pomija się rzecz dla całego zagadnienia najważniejszą, mianowicie podstawowy argument biblijny. Otóż nie mówi się o planie stworzenia. A Bóg stworzył przecież człowieka jako mężczyznę i kobietę, przeto ich współżycie w legalnym, monogamicznym związku należy traktować jako zjawisko całkowicie naturalne. Kobieta jest naturalną towarzyszką mężczyzny, zupełnie tak samo jak mężczyzna towarzyszem kobiety. Ich związek obejmuje wszystkie sfery wspólnego rozwoju. Zaskakująca przeto jest niekonsekwencja, z jaką do obowiązkowego celibatu podchodzi się w środowisku, które w innych dziedzinach czyni z prawa naturalnego doktrynę obowiązującą. Uznając i szanując wybór celibatu jako drogi życia, dokonany dobrowolnie przez człowieka w odpowiedzi na propozycję (jednak nie nakaz) Jezusa, musimy mieć w pamięci sformułowaną przez apostoła Pawła zasadę, że duchowny ma mieć jedną żonę, ma być wzorowym ojcem rodziny, cieszyć się posłuchem i szacunkiem własnych dzieci, bo jeśli nie umie kierować własną rodziną, to nie będzie umiał kierować Kościołem (por. I Tym. 3:1 -5).

Ojciec Oszajca w wywiadzie cytuje opublikowany przed laty przez „Tygodnik Powszechny" list żon duchownych innych wyznań, adresowany do katoliczek, który zaczynał się od przestrogi: „Niech was ręka boska broni, byście miały mieć za mężów księży!". Tak, nie jest łatwo być żoną duchownego i dlatego młode kobiety muszą być świadome swej decyzji, aby mogły w przyszłości powiedzieć tak, jak mawia pewna pastorowa: „Wiedziałam, czego się podejmuję". Małżeństwo wiąże się, oczywiście, z ryzykiem, podobnie jak i celibat. Wszakże nie da się przecenić pozytywnej roli żony duchownego, która pozwala mu widzieć świat i sprawy ludzi o wiele szerzej. Znamy wiele żon duchownych ewangelickich, które nie tylko sprostały obowiązkom, jakich się podjęły, ale co więcej – skutecznie wspierały działalność duszpasterską swoich mężów. Tylko że one nie są sfrustrowane i nie piszą na ten temat listów do gazet.

Niestety, powszechne przekonanie wynosi erotykę do poziomu sprawy najważniejszej w życiu, a to przecież nieprawda. Niektórzy sądzą, że jest ona wymysłem szatańskim, a to też nieprawda. Przeciwnie, jest dziełem Bożym, przewidzianym w akcie stworzenia, przez Stwórcę błogosławionym, ale – jak wszystko w naszym wykonaniu – skażonym przez grzech, choć sama grzechem nie jest. Problem małżeństwa nie sprowadza się do erotyki, choć tak to widzą ludzie, którzy patrzą przez pryzmat wypaczonej obyczajowości.