Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

12 / 1992

CO WY NATO?

Zbliża się termin kolejnego Walnego Zgromadzenia Polskiej Rady Ekumenicznej (w styczniu 1993 r.). Jest to okazja, aby przypomnieć pewne fakty i zastanowić się, co dalej.

Podczas ostatniego Zgromadzenia w 1990 r. honorowy prezes PRE, ks. prof. Witold Benedyktowicz, wygłosił referat pt. „Tezy dotyczące przyszłości Polskiej Rady Ekumenicznej”. „Jednota”, piórem swego naczelnego, napisała wtedy (zob. nr 3-4/1990) bardzo krytyczne sprawozdanie z przebiegu obrad. Polemizując z autorem referatu, który ogólnikowo stwierdzał, że PRE jest potrzebna, że ma swój niemały, specyficzny(!?) dorobek i że gdyby jej zabrakło, to ktoś i n n y (!?) przejąłby jej dziedzictwo – Redakcja zorganizowała dyskusję z udziałem przedstawicieli różnych Kościołów, zadawszy im konkretne i trochę prowokacyjne pytanie: czy Polska Rada Ekumeniczna rzeczywiście jest potrzebna?

Krytyczne głosy uczestników spotkania redakcyjnego, opublikowane w nr. 5/1990, zbulwersowały zwierzchników Kościołów i tzw. działaczy ekumenicznych, którzy mieli Redakcji za złe, że z czymś takim wystąpiła, ale żaden – z wyjątkiem naszego Biskupa, akurat wybranego wtedy na prezesa PRE – nie zabrał głosu publicznie i nie przedstawił kontrargumentów ani wobec naszego sprawozdania z obrad Zgromadzenia, ani wobec poglądów wyrażonych podczas wspomnianej dyskusji...

Od tamtej pory minęły trzy lata, a postawione wtedy pytanie nic nie straciło na aktualności. Chciałoby się, aby chrześcijanie nierzymskokatoliccy w Polsce mieli godną i wspólną reprezentację, a zarazem platformę porozumienia i współpracy ze wszystkimi, którym bliska jest idea jedności Kościoła Chrystusowego.

Niestety, coraz więcej faktów przemawia za tym, że Polska Rada Ekumeniczna, przynajmniej w swych dotychczasowych strukturach, składzie i mechanizmach działania, nie spełnia zadań, do jakich została powołana. Staje się więc coraz mniej wiarygodna i chociaż kilka osób z jej Prezydium stara się przeprowadzać zmiany z punktu widzenia ekumenizmu korzystne, to większość nie robi nic, aby opinię o Polskiej Radzie Ekumenicznej poprawić w ocenie środowisk chrześcijańskich...

Nie pomaga też w uwiarygodnieniu PRE fakt, że jedno z ważnych stanowisk niezmiennie zajmuje człowiek (czy aby on jeden?) znany w kręgach kościelnych – w kraju i za granicą – ze swej usłużnej gorliwości wobec byłego Urzędu do Spraw Wyznań i jako gorący rzecznik całego minionego porządku. Co gorsza, nadal oficjalnie reprezentuje on Radę na różnych konferencjach krajowych i zagranicznych oraz zabiera głos w jej imieniu. Wzbudzało to na początku niedowierzanie, a obecnie zdumienie i niesmak u tych osób, które wiedzą, jaką rolę spełniał w przeszłości. – A jaką spełnia teraz? – pytają.

Nie pomaga też w uwiarygodnieniu PRE jej duch oporu wobec wszelkich zmian. Walne Zgromadzenie sprzed trzech lat po ostrej dyskusji podjęło uchwałę o zmianie statutu w trybie pilnym i zdecydowało, że w tym celu zwołane zostanie za rok (tzn. w 1991) nadzwyczajne Walne Zgromadzenie PRE. I co? I nic! Nadal obowiązuje stary statut i ma się całkiem dobrze, choć wiadomo, że w dużej części jest nieaktualny, niedemokratyczny i nieżyciowy. A przecież (aż wstyd przypominać rzeczy tak oczywiste) prawo, które nie przystaje do życia i nie daje się zastosować w nowych, zmienionych warunkach – wywiera demoralizujący wpływ, prowokuje do omijania lub nieprzestrzegania jego przepisów, czyli do bezprawia.

To tylko dwa – pierwsze z brzegu, choć wcale niebłahe – przykłady destrukcyjnych działań PRE. W takiej sytuacji trudno się dziwić, że coraz więcej ludzi w Kościołach członkowskich zadaje sobie pytanie o sens dalszego uczestniczenia ich Kościoła w tym przedsięwzięciu. Czy ma zatem także sens wybieranie delegatów na styczniowe Walne Zgromadzenie, skoro ten – teoretycznie suwerenny i stanowiący – organ Rady praktycznie nie ma żadnych prerogatyw, a jego uchwały pozostają na papierze?

Bijemy na alarm. Może jeszcze nie jest za późno, może jeszcze uda się przekształcić PRE w sprawnie działającą instytucję, która w swym nowym kształcie organizacyjnym i w przemienionych strukturach wyrastających z ducha i litery nowego prawa (statutu) – zacznie prawdziwie służyć celowi, do jakiego została powołana: coraz bliższej współpracy Kościołów i jedności chrześcijan w Polsce.