Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

1 / 1993

CO WY NA TO?

Marek Beylin w swoim cyklicznym felietonie („Gazeta Wyborcza” z 25 XI 1992 – Zdaniem cyklisty) jako pierwszy ujawnił opinii publicznej – nieoficjalnie, bo w tej materii zapalczywość polityków w podejmowaniu decyzji idzie w parze z ich nadzwyczajną powściągliwością w informowaniu – decyzję prezydium Sejmu o zbudowaniu na Wiejskiej kaplicy rzymskokatolickiej i o odrzuceniu projektu ekumenicznego rozwiązania tej sprawy. W parę dni później o tym fakcie doniosły już oficjalnie wszystkie środki masowego przekazu.

W imieniu Kościołów członkowskich Polskiej Rady Ekumenicznej ustosunkował się do tego pomysłu prezes Rady ks. bp Zdzisław Tranda w liście do marszałka Sejmu prof. Wiesława Chrzanowskiego, o czym również poinformowały wszystkie massmedia 3 i 4 grudnia. (Przy czym „Życie Warszawy” w notatce podpisanej LUZ pominęło fakt, że ks. bp Tranda jest osobą duchowną, sprawującą urząd biskupa, i użyło niezbyt eleganckiego sformułowania: Tranda napisał...). Prezes PRE wyraził zdziwienie, że w Sejmie, który jest najwyższym organem państwa, bądź co bądź pluralistycznego pod względem wyznaniowym, w którym pewną część stanowią również ludzie niewierzący, ma powstać kaplica służąca parlamentarzystom jednego tylko wyznania, że wnioskodawcy projektu dostrzegają tylko wyznawców Kościoła rzymskokatolickiego i zabiegają tak gorliwie o wszelkie przywileje dla swego Kościoła, że niepokój wzbudzają coraz wyraźniejsze dążenia do stworzenia z Polski państwa wyznaniowego. List kończył się propozycją wydzielenia w Sejmie miejsca skupienia dla wszystkich parlamentarzystów na wzór kaplicy w gmachu ONZ w Nowym Jorku oraz prośbą do Pana Marszałka o poważne potraktowanie naszego stanowiska. Kopię pisma przesłano do wiadomości ks. prymasa Józefa Glempa.

Do chwili, gdy oddajemy ten tekst do druku (15X111992), ani od Marszałka, ani od księdza Prymasa odpowiedzi nie nadeszły. Natomiast podczas konferencji prasowej 4 grudnia, nagabywany przez dziennikarzy o reakcję na list ks. bp. Zdzisława Trandy, marszałek Sejmu odpowiedział: Ponad stu posłów prosiło o kaplicę. Nie ma podstaw (podkr. – red.), aby im odmawiać. Żaden poseł innego wyznania nie zwrócił się z podobną prośbą do prezydium Sejmu... Zaiste, niezwykły to wyraz poważnego ustosunkowania się Marszałka do stanowiska siedmiu Kościołów chrześcijańskich w Polsce! Pan Marszałek albo udaje, albo nie chce zrozumieć, o co naprawdę w całej tej sprawie chodzi. Głos tych obywateli polskich, którzy – stanowiąc mniejszość religijną – wyrażają niepokój i troskę o kształt swego państwa i o swoje w nim miejsce, jest po prostu ignorowany. Nic dziwnego, że mniejszości wyznaniowe żywią – uprawnioną – obawę o to, co wkrótce może nastąpić, skoro już teraz Sejm zapomina, że jest najwyższym przedstawicielstwem całego społeczeństwa, zróżnicowanego pod wieloma względami, także pod względem religijnym. Przy tym dzieje się tak w państwie, w którym jeszcze ciągle obowiązuje rozdział od Kościoła i które – jeszcze – gwarantuje swym obywatelom równe prawa.

Nasuwa się więc uzasadnione podejrzenie, że wszystko to jest świadomą grą, przymykaniem oczu na bezprawne działania, a nawet więcej – współudziałem w tworzeniu przez niektórych posłów (m.in. z ugrupowania marszałka Chrzanowskiego) faktów dokonanych. Mają one doprowadzić do sformułowania zapisów konstytucyjnych o państwie wyznaniowym lub parawyznaniowym, z uprzywilejowaną (jak w okresie międzywojennym) pozycją Kościoła katolickiego. Już dziś w złożonych w Sejmie projektach nowej konstytucji mówi się odrębnie o „Kościele” i o „kościołach”, różnicując tak właśnie pisownię: z dużej litery Kościół – w domyśle – rzymskokatolicki, z małej inne – w domyśle – te gorsze Kościoły.

Bardziej katoliccy od swego Papieża parlamentarzyści przywiązują ogromną wagę do obecności świętych symboli religijnych w instytucjach państwowych. Nie przeszkadza im jednak ani nie rani ich uczuć religijnych, nie godzi też w ich tzw. wartości chrześcijańskie fakt, że Znak Męki Pańskiej obecny jest w pomieszczeniach, gdzie wybuchają brutalne kłótnie polityczne, a pod adresem przeciwników padają niewybredne epitety. Swoiste to podejście do sacrum i trudno się dziwić zgorszeniu ewangelików.

Styczeń w Polsce to czas powszechnych Modlitw o Jedność Chrześcijan. Może biorący w nich od lat udział hierarchowie katoliccy przejrzą na oczy, dostrzegą obok siebie – i to na co dzień, a nie tylko od święta – chrześcijan innych wyznań oraz ludzi wyznających inne religie, i nie zaakceptują pomysłu tych posłów, którzy dodają kolejną cegiełkę do muru dzielącego nasze społeczeństwo. Niechże kaplica, jeśli już musi znaleźć się w Sejmie, nie stanie się kolejnym symbolem zwycięskiego, triumfującego katolicyzmu, lecz znakiem ekumenicznego zbliżenia i wyrazem poszanowania uczuć tych obywateli, którzy rzymskimi katolikami nie są.