Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

2 / 1993

CO WY NATO?

W niedzielę 10 stycznia 1993 r. Telewizja Polska nadała program „100 pytań do których adresatem był poseł Jan Łopuszański, wiceprezes Zjednoczenia Chrześcijańsko-Narodowego. Doszło wtedy do zabawnej sceny. Gdy zadająca pytanie osoba stwierdziła, że w nas wszystkich siedzi diabeł komunizmu. Pan Poseł podskoczył na fotelu, jak gdyby ktoś szpilką go ukłuł w czułe miejsce i nie czekając nawet na dokończenie pytania, gwałtownie i z oburzeniem rzucił: „we mnie nie!”.

Uwaga o „diable komunizmu” trafiła w sedno sprawy. Ktoś, kto urodził się i wychował, chodził do szkoły, słuchał radia i telewizji, czytał gazety, kontaktował się z ludźmi, pracował wreszcie w latach panowania komunizmu, nie mógł uniknąć wpływów tego systemu. Zupełnie tak samo, jak gdyby ktoś, kto chodzi ulicami wielkiego miasta i oddycha powietrzem pełnym spalin, powiedział, że w jego organizmie nie odłożyły się trujące związki ołowiu. Wszyscy jesteśmy w większym lub mniejszym stopniu pod wpływem tego, co musieliśmy przeżywać przez dziesięciolecia. Kto nie zdaje sobie z tego sprawy, kto neguje swój stan, znajduje się w najgorszej sytuacji, bo pozbawia się możliwości oczyszczenia.

Chrystianizm ofiarowuje bardzo cenną możliwość oczyszczenia, nazywaną w Biblii nawróceniem się, odrodzeniem albo zmianą sposobu myślenia. Mimo że niektóre środowiska szermują hojnie terminem „wartości chrześcijańskie”, nie bardzo chyba zdają sobie sprawę, o czym mówią. Wspomniana wyżej zabawna scena jest wymownym tego przykładem. Każdy z nas mógłby zapewne dorzucić inne przykłady z własnych przeżyć i obserwacji. Proces oczyszczenia wymaga uświadomienia sobie własnego stanu, co bywa określane jako „rachunek sumienia”. Nie da się tego załatwić wpisaniem do ustaw i do konstytucji, to trzeba mieć wpisane do serca.

Wartości chrześcijańskie, już bez cudzysłowu, traktowane całkiem serio, są nam ogromnie potrzebne do odbudowania podstaw społecznego współżycia. Różne trudności związane z przebudową naszego życia wynikają z tego, że „diabeł” tkwi w nas bardzo głęboko i ukrył się tak sprytnie, że trudno go rozpoznać, bo nieraz przybiera postać nawet „wartości chrześcijańskich”. Skutkiem tego jest niemożliwość porozumienia, jałowe spory, nieustanne podziały, polowania na czarownice, szukanie zemsty pod pozorem zaspokojenia poczucia sprawiedliwości. Najczęściej nie umiemy ze sobą rozmawiać ani dochodzić do zgody.

Warto chyba w tym miejscu wskazać na osiągnięcia ruchu ekumenicznego, aby skorzystać z wypracowanych w jego łonie metod. Trzeba go cenić choćby za to, że ekumeniści umieli przejść od sporów i polemik do dialogu. Nie znaczy to, że zniknęły kontrowersje i różnice w rozumieniu prawd wiary. Po prostu chrześcijanie, którzy mają ekumeniczne doświadczenie, nauczyli się ze sobą rozmawiać. Nauczyli się słuchać drugiej strony, aby jej stanowisko zrozumieć, choć nie zawsze mogą przyjąć jej punkt widzenia, dzięki czemu udało się uniknąć wielu niepotrzebnych sporów. Co ważniejsze, nauczyli się szanować odmienność wiary, tradycji, obyczaju.

Niemniej wiele pozostaje ciągle problemów do rozwiązania. Odmienność sposobu myślenia między, na przykład, katolicyzmem a ewangelicyzmem jest u nas ogromna. Nowe warunki polityczne, mimo ekumenicznych osiągnięć, prowadzą do wyraźnej polaryzacji stanowisk w kilku sprawach. Wynika to między innymi z nacisków, jakie sfery katolickie (nie tylko spod znaku partii chadeckich, ale, niestety, również spośród hierarchii i duchowieństwa) wywierają na ośrodki władzy dla spełnienia określonych postulatów.

Wymowny, choć czysto zewnętrzny, przejaw takich tendencji można było obserwować w telewizyjnym sprawozdaniu ze świątecznego przyjęcia, tzw. opłatka, na Zamku królewskim: w pierwszej parze szedł pan Prezydent z księdzem Prymasem. Przedstawicieli innych wyznań nie było widać. U wielu obserwatorów budziło to bardzo nieprzyjemne skojarzenia co do pozycji Kościoła katolickiego w państwie. Kiedy mówi się o dążeniu do budowy państwa wyznaniowego, budzi to zdecydowane protesty strony katolickiej. A przecież widoczne zjawiska jednak podejrzenia potwierdzają.