Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

6 / 1993

CO WY NATO?

Orędziu biskupów katolickich o „wartościach chrześcijańskich w życiu społeczeństwa i narodu” warto poświęcić głębszą uwagę. Krytyczni komentatorzy dostrzegają w nim wewnętrzną sprzeczność, zdradzającą jakoby rozdarcie w łonie Episkopatu, a i my dalecy jesteśmy od podejrzewania biskupów o pełną jednomyślność, zwłaszcza w sprawach dotyczących naszej rzeczywistości społecznej i państwowej. Rozbieżności sądów nie uważamy jednak za zjawisko negatywne, lecz przeciwnie – za zaletę i pewien sukces tego ciała, które umie dojść do konsensu. Tym bardziej, że znalazły się w tym dokumencie opinie, na które niecierpliwie czekaliśmy.

Dlatego nie doszukujemy się w Orędziu wewnętrznych sprzeczności, zdradzających rozdźwięki, lecz doceniamy zawarte w nim pozytywne treści. Nieraz już wypowiadaliśmy się otwarcie, jeśli nie zgadzaliśmy się z jakimiś postanowieniami czy intencjami hierarchii rzymskokatolickiej – np. w bieżącym numerze „Jednoty” drukujemy artykuł polemizujący z treściami zawartymi w kazaniu ks. prymasa Józefa Glempa. Gdy zaś teraz biskupi wypowiadają opinie oceniane przez nas jako konstruktywne, nie pomijamy tego milczeniem, chociaż sami zapewne wyrazilibyśmy się inaczej lub też inaczej rozłożylibyśmy akcenty.

Przede wszystkim więc z wielkim zadowoleniem przyjmujemy oświadczenie biskupów, gdy mówiąc o „wartościach chrześcijańskich” stwierdzają, że Ze swej istoty mają one charakter wewnętrzno-duchowy, tzn. wymagają naszej wewnętrznej akceptacji i nie można ich narzucić za pomocą nakazów czy regulacji prawnych. Nic dodać, nic ująć. Dokładnie o to samo nam chodziło, gdy z dezaprobatą odnosiliśmy się do umieszczania „wartości chrześcijańskich” w uchwalanych przez Sejm ustawach.

Kościół ma nie tylko prawo, ale wręcz obowiązek stać na straży wartości moralnych i piętnować wszelkie nadużycia, głosić słowa prawdy w każdym czasie: dogodnym i niedogodnym. Rozumiemy więc i podzielamy niepokój biskupów katolickich z powodu schlebiania przez wielu prymitywnym gustom, wulgarnym formom, pogoni za brutalnością czy sensacją. Spełniając obowiązek obrony wartości, które stanowią o istocie jego posłannictwa. Kościół nie może wszelako wyręczać się brachium saeculare – instrumentami właściwymi państwu, tzn. instytucji o strukturze prawnej, posługującej się środkami przymusu w egzekwowaniu posłuchu dla przepisów prawa. Należałoby wszakże zgodzić się z twierdzeniem, że pewne wartości głoszone przez chrześcijan mogłyby zyskać regulację prawną, ale musiałyby w takim razie zostać wyodrębnione i ściśle zdefiniowane jako jednoznaczne, powszechnie uznane normy. Taką normą zaś nie jest ogólnikowa „wartość chrześcijańska”.

Podzielamy też zatroskanie i niepokój biskupów, jakie wywołuje sytuacja w kręgach politycznych, gdzie Nienawiść i intryga, nieufność i nieuzasadnione oskarżenia stają się elementem rozgrywek politycznych, w których czasem nawet religię usiłuje się traktować w sposób instrumentalny. Autorzy Orędzia podkreślają, że owe metody polityczne praktykują politycy propagujący nienawiść, mimo taktycznego odwoływania się do katolickiej nauki społecznej. Na takie słowa czekaliśmy. Mamy jednak obawy, czy te przestrogi, ujęte w tak bardzo ogólne ramy, zostaną właściwie zinterpretowane i zrozumiane przez ich adresatów. Może publiczne nazwanie ich po imieniu nie byłoby w takim dokumencie właściwe, ale osoby i ugrupowania, których to dotyczy, powinny być w sposób niedwuznaczny o tym stanowisku bezpośrednio powiadomione.

Zwróćmy wreszcie uwagę na jeszcze jedno ważne stwierdzenie Orędzia, które podkreśla, że troski tej nie można uważać za ingerowanie władzy duchownej w sprawy polityczne. Kościół ze swej natury ma być bowiem strażnikiem ładu moralnego, czuwającym, aby w życiu człowieka i narodu nie zaginęły wartości ogólnoludzkie i fundamentalne normy moralne. Miejmy nadzieję, że hierarchowie i duchowieństwo praktycznymi posunięciami i wypowiedziami nie podważą treści swego oświadczenia.