Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

9 / 1993

CO WY NA TO?

Przed paroma laty do kancelarii parafii ewangelicko-reformowanej w Warszawie zgłosiło się dwóch nieznajomych mężczyzn, Polak i cudzoziemiec, aby „zawrzeć sakrament małżeństwa”. Uprzejmie poinformowani, że w tym Kościele błogosławi się jedynie związki małżeńskie między kobietą i mężczyzną, przy czym przynajmniej jedno z nich musi być ewangelikiem, obaj panowie odeszli nie kryjąc rozczarowania. W takich to okolicznościach nasze środowisko wyznaniowe bezpośrednio zetknęło się – po raz pierwszy, ale zapewne nie jedyny – z propozycją usankcjonowania przez Kościół związku partnerów tej samej płci.

Z kolei przed miesiącem prasa codzienna doniosła, że począwszy od 1 sierpnia br. Norwegia stała się drugim (po Danii) państwem na świecie, w którym zrównano w prawach małżeństwa heteroseksualne i homoseksualne. Wszystko wskazuje na to, że trzecia w kolejce ustawia się Szwecja. Wprawdzie współrządząca tam Partia Chrześcijańskich Demokratów od paru lat blokuje w komisjach parlamentarnych stosowną ustawę, niemniej jednak naciski organizacji gejów i lesbijek są tak wielkie, że można przypuszczać, iż nowe prawo zostanie przeforsowane już w przyszłym roku przed wyborami wrześniowymi. W każdym razie, w Norwegii nie pomogły protesty Kościoła luterańskiego – który jest Kościołem państwowym – ani przeważającej części zbulwersowanego społeczeństwa. Uzyskano jedynie tyle, że osoby tej samej płci formalnie nie mogą zawrzeć związku małżeńskiego i otrzymują tylko „świadectwo zarejestrowanego partnerstwa”, co daje im identyczne prawa do wspólnoty majątkowej i dziedziczenia, jak w przypadku małżeństw heteroseksualnych. Nie wolno im jednak zawierać ślubów kościelnych ani adoptować dzieci. To ostatnie jest zresztą fikcją, ponieważ wiele par homoseksualnych już wychowuje dzieci, które urodziły się z wcześniejszych związków heteroseksualnych.

Nie wydaje się, by w najbliższych latach Polska stanęła przed problemem legalizacji małżeństw homoseksualnych. To jednak nie oznacza, że jako społeczeństwo jesteśmy wolni od samego zjawiska homoseksualizmu. Na całym świecie liczba ludzi o takich preferencjach – czy może skłonnościach? – seksualnych wzrasta i nie ma powodu, by akurat nasz kraj stanowił pod tym względem wyjątek. Geje tworzą już u nas swoje organizacje, kluby, wydają własne czasopisma. Przestają się ukrywać, więc pewno i dlatego coraz częściej dostrzegamy ich wokół siebie.

Istnieje zatem prawdopodobieństwo – choćby statystyczne – że zetkniemy się z tym zjawiskiem także w Kościołach. Na Zachodzie już stanowi ono poważny problem. Na przykład w związku z wizytą Jana Pawła II w Denver prasa amerykańska pisała, że „Papież musi dać sobie radę ze skandalem związanym z homoseksualizmem szerzącym się wśród amerykańskiego kleru...”

Czy polskie Kościoły są przygotowane do podjęcia – w duchu Ewangelii – tej trudnej sprawy?

Jak w świetle najnowszych badań naukowców amerykańskich, którzy odkryli w chromosomie płciowym X, dziedziczonym po matce, powtarzający się fragment, który może zawierać informację warunkującą preferencje seksualne. Kościoły zareagują na możliwość genetycznego uwarunkowania homoseksualizmu? Czy będzie się różnicować stosunek do gejów w zależności od tego, czy nastąpiło uwarunkowanie genetyczne, czy też miał miejsce świadomy wybór drogi życia przez człowieka, który zapomniał, że nie wolno mu „pod pozorem wolności pobłażać ciału” (por. Gal. 5:13)? Jakie powinny być współczesne odniesienia nauk apostolskich do tych spraw w praktyce zborowej (zob. np. I Kor. 5 i 6 czy Gal. 5 itd.)? Czy na przykład zbór, którego członek okaże się homoseksualistą, ma zastosować zasadę karności kościelnej wobec tego, „który mieni się bratem, a jest wszetecznikiem...” – i usunąć go spośród swego grona, gdyż „kto się wszetecznictwa dopuszcza, ten grzeszy przeciwko swemu ciału”, a „ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego [...] i nie należycie do siebie samych”?

Nie uciekniemy przed takimi pytaniami. Może więc należy stawiać je z całą otwartością, także z kazalnic, i zawczasu szukać ewangelicznej odpowiedzi, zanim zostaniemy zaskoczeni samym problemem i jego rozmiarami.