Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

3 / 1994

CO WY NATO?

Można zaryzykować twierdzenie, że w polskim Kościele Ewangelicko-Reformowanym do przeszłości należą czasy, w których społeczność lokalnego zboru (lub całego Kościoła) nie na żarty przestrzegała zasad karności kościelnej, stosując się w tym względzie do jasnych wskazań Nowego Testamentu (np. Mat. 18:15-18; I Kor. 5:11; II Tes. 3:6.14-15), nauki reformatorów oraz wykładu wiary w ujęciu ewangelicko-reformowanych ksiąg wyznaniowych, zwanych symbolicznymi.

Kto miałby wątpliwości, czy twierdzenie to opiera się na prawdziwych przesłankach, niech uważnie rozejrzy się wkoło i popyta współwyznawców, co to takiego „karność kościelna" i „władza kluczy". Rychło przekona się, że dziś to już albo puste, wyprane z jakiejkolwiek treści pojęcia, albo – w najlepszym razie – zapamiętane teorie katechizmowe, które nie znajdują przełożenia na język praktyki, czyli jakieś „zaszłości" historyczne, staromodne wzorce, których nie da się zastosować w nowoczesnym, „postępowym" Kościele.

A przecież, w myśl Ewangelii wg św. Mateusza 18:15-18, Kościół otrzymał „władzę kluczy", aby „związywać i rozwiązywać", czyli – mówiąc inaczej – wyposażony został w dwa środki (głoszenie Ewangelii oraz stosowanie karności kościelnej) po to, aby Królestwo Niebios „otwierać dla wierzących i zamykać przed niewierzącymi" (por. Katechizm heidelberski, pyt. 83, 84 i 85).

Dotykamy tu materii bardzo delikatnej, mającej jednak ogromne znaczenie dla życia całej Wspólnoty i dla jej poszczególnych członków. „Zgodnie z nakazem Chrystusowym wzywa się bowiem przed oblicze Kościoła (lub przed osoby do tego celu przez Kościół powołane) tych wszystkich, którzy nazywając siebie chrześcijanami głoszą niechrześcijańską naukę lub nie po chrześcijańsku postępują i mimo wielokrotnych braterskich napomnień trwają w błędach i występkach. Jeżeli i tym razem nie zastosują się do upomnienia, otrzymają zakaz przyjmowania sakramentów i tym samym zostaną wyłączeni ze wspólnoty chrześcijańskiej, a przez samego Boga z Królestwa Chrystusowego. Jeśli jednak obiecają i okażą prawdziwą poprawę, powrócą do Chrystusa i będą ponownie przyjęci do Jego Kościoła". Tyle twarda mowa XVI-wiecznego Katechizmu...

Jednakże wymowa współczesnego tekstu na temat zasad Kościoła Ewangelicko-Reformowanego (zob. Porównanie wyznań.... Warszawa 1988, s. 103) jest już dużo łagodniejsza (czyżbyśmy wraz z upływem czasu łagodzili radykalne wymagania Ewangelii?), a interesujące nas sformułowania brzmią następująco: „Duże znaczenie dla życia wspólnoty ewangelicko-reformowanej ma karność kościelna rozumiana jako odpowiedzialność wiernych przed zborem i całym Kościołem za własne życie. W przeszłości wiązało się to z kontrolą sprawowaną przez Kościół nad życiem religijnym wyznawców i obejmowało cały szereg kar, a to: napominanie, wyłączenie od udziału w Wieczerzy Pańskiej aż do wykluczenia ze społeczności kościelnej. W czasach obecnych karność kościelna rozumiana jest jako jedność zasad wiary i nauczania kościelnego. Zbór i Kościół czuwa nad tym, aby nie doszło do sytuacji gorszących, zapobiega im różnymi środkami, nie dopuszcza do ich powstawania. Z pojęciem karności [...] łączy się władza kluczy [...] Władzę kluczy – związywanie i rozwiązywanie« – w myśl Mat. 18:15-18 Kościół ma i stosuje wobec tych. którzy przeciw niemu grzeszą; dotyczy więc ona wewnętrznej dyscypliny kościelnej i wzajemnych stosunków między członkami Kościoła".

Po tej porcji budującej, mimo wszystko, lektury należałoby jeszcze skonfrontować te pięknie brzmiące stwierdzenia z naszą codziennością kościelną. Ramy felietonu na to nie pozwalają, nic natomiast nie stoi na przeszkodzie, abyśmy postawili sobie kilka zasadniczych pytań.

Jak – i czy w ogóle – zbory ewangelickie czuwają nad tym, aby nie dochodziło do sytuacji gorszących? Jakimi konkretnie środkami im się zapobiega? Czy rzeczywiście nie dopuszcza się do ich powstawania? Czym

-   jeśli w ogóle czymkolwiek – jest dla współczesnego ewangelika reformowanego karność kościelna? Jak się ma bezkarność w Kościele, tolerowanie lub wstydliwe przymykanie oczu na przypadki upartego trwania w wysoce nagannym postępowaniu – do posłuszeństwa, jakie Kościół jest winien nakazowi Pana Jezusowemu: „Jeśliby zgrzeszył brat twój, upomnij go sam na sam; jeśliby cię usłuchał, pozyskałeś brata swego. Jeśliby zaś nie usłuchał, weź z sobą jeszcze jednego lub dwóch, aby na oświadczeniu dwu lub trzech świadków była oparta każda sprawa. A jeśliby ich nie posłuchał, powiedz zborowi, a jeśliby zboru nie posłuchał, niech będzie dla ciebie jak poganin i celnik. Zaprawdę powiadam wam: cokolwiek byście związali na ziemi, będzie związane i w niebie; i cokolwiek byście rozwiązali na ziemi, będzie rozwiązane i w niebie" (Mat. 18:15-18).

„Jednota" tylko sygnalizuje ten żywotny dla Kościoła problem. Ale czy zostanie on podjęty w zborach?