Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

10 / 1994

CO WY NA TO?

Tygodnik „Wprost” wywołał burzę przez zamieszczenie kolażu częstochowskiej ikony w maskach gazowych na okładce numeru 34 z 21 sierpnia br. Miała to być ilustracja do artykułu o zatruciu powietrza w naszym kraju.

Trzeba przyznać, że ten mało kulturalny, budzący raczej niesmak pomysł, nie zachwyca. Można wszak było przewidzieć gwałtowny sprzeciw ze strony części katolickiego społeczeństwa, tym bardziej że już raz inna redakcja poznańska sprowokowała sprawę sądową, gdy w ten sam obraz wmontowała twarze amerykańskiej piosenkarki i jednego z polskich polityków. Powszechnie wiadomo, jaką czcią religijną otaczany jest obraz jasnogórski. Matka Boska Częstochowska, mianowana Królową Korony Polskiej przez króla Jana Kazimierza, całkiem serio za królową bywa uważana, przeto naruszenie jej majestatu uchodzi za zbrodnię wyjątkowo drastyczną, skierowaną również przeciwko świętości narodowej.

Jednakże sposób, w jaki zareagowały niektóre kręgi świeckich oraz duchownych, a zwłaszcza przeor jasnogórskich paulinów, wydaje się niezbyt zgodny z tak bronionymi przy różnych okazjach wartościami chrześcijańskimi. Przeor nie tylko domaga się postawienia redakcji przed sądem, jeśli nie zostanie w odpowiedni sposób przeproszony, ale posuwa się do obraźliwych insynuacji pod adresem tygodnika.

Z drugiej strony redakcja tygodnika mogłaby się zdobyć na odrobinę pokory i przeprosić tych, którzy poczuli się dotknięci. Nawet jeśli autorom pomysłu przyświecały szlachetne cele, na co się powołują, przyznanie się do błędu, choćby mimowolnego, nie powinno przynieść im ujmy, a wręcz przeciwnie – zyskaliby sobie szacunek. Redaktor Marek Król usiłował wprawdzie nieśmiało powiedzieć w telewizji coś w rodzaju przeprosin, ale nie brzmiało to zbyt przekonująco.

Wielu ludzi odczytało jednak przesłanie okładki „Wprost” zgodnie z intencją redaktorów czasopisma, uważając je za niezwykle trafne w obliczu zagrożenia ekologicznego, wyrażonego na tej samej okładce tytułem „Śmierć w powietrzu". Rysunek miał wstrząsnąć sumieniem ludzi odpowiedzialnych za ochronę środowiska, ale niestety, wstrząs poszedł w zupełnie innym kierunku. Czy jednak nie dało się tego przewidzieć? Wiadomo przecież, w jakim kraju żyjemy.

Żyjemy w kraju, gdzie religijne uczucia kierują się przede wszystkim ku obrazom i figurom. Kult maryjny, skoncentrowany w stopniu szczególnym na ikonie jasnogórskiej, przesłania siłą wyrazu majestat Chrystusa, a nawet samego Boga. Celnie to wyraża myśl wypowiedziana przez kogoś z wysoko postawionych obrońców Jasnej Góry, że obraz jest „największą świętością narodową". Tak właśnie myślą przeważnie polscy katolicy, mimo że nie pozostaje to w zgodzie z teologią, czy nawet z mariologią katolicką, nie mówiąc już o kanonach wiary chrześcijańskiej.

Żyjemy w kraju, gdzie pobożność katolicka oceniana jest bardzo wysoko i stawiana za wzór wielu innym nacjom. Nietrudno tu jednak wywołać religijne zacietrzewienie ludzi o nieszczególnie głębokim życiu duchowym, niesłychanie natomiast wrażliwych i drażliwych pod względem ambicjonalnym. Stąd tak częste przypadki osób świeckich, ale niestety także duchownych, i to nawet wysoko w hierarchii postawionych, nie przebierających w słowach.

Burza zatacza coraz szersze kręgi, grzmoty rozlegają się coraz gęściej i głośniej. Redakcja czasopisma uznała za konieczne zwrócić się do prymasa Polski, kard. Józefa Glempa, ponieważ „Do redakcji [...] zaczęły napływać listy pełne agresji i nienawiści. Autorzy niektórych z nich, powołując się na wypowiedzi hierarchów Kościoła katolickiego w Polsce, grożą nam i naszym rodzinom torturami oraz śmiercią. Zapowiadają wysadzenie redakcji w powietrze". Tymczasem Ksiądz Prymas oświadczył, że red. Król nie jest dla niego partnerem do rozmowy. Oświadczył to zaraz po powrocie z Asyżu, a tam wraz z przedstawicielami innych religii modlił się wszak o pokój. Gdzie się zagubił duch św. Franciszka?

A swoją drogą, warto byłoby się dowiedzieć od osób kompetentnych, również od „strażników obrazu jasnogórskiego”, dlaczego nie odczuwają za „świętokradztwo” produkcji i sprzedaży dewocjonaliów, które obrażają zarówno uczucia religijne, jak i zwykłe poczucie estetyczne. Żeby wspomnieć tylko sprzedawaną pod sanktuarium w Licheniu butelkę do wody święconej w kształcie figury Marii Panny z koroną na głowie jako nakrętką.

Atmosfera jest najwyraźniej zatruta. Znaczna część duchowieństwa katolickiego oraz fanatycznie nastawione kręgi osób świeckich tę atmosferę w dużym stopniu tworzą. Niestety.