Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

11 / 1994

CO WY NA TO?

A miało być tak pięknie – po bratersku i ekumenicznie... Dwa tysiąclecia chrześcijaństwa polscy bibliści i Kościoły, z rzymskokatolickim włącznie, mieli uczcić partnerską współpracą nad wspólną edycją Pisma Św. dla wszystkich polskich chrześcijan, bez względu na przynależność konfesyjną. Stroną organizacyjną przedsięwzięcia zajęło się Towarzystwo Biblijne, a Kościoły tzw. mniejszościowe (i te należące do Polskiej Rady Ekumenicznej, i te nie będące jej członkami, jak zielonoświątkowy czy adwentystyczny) wydelegowały przedstawicieli do udziału w pracach zespołu roboczego. Spośród tego grona 6 czerwca powołano dwa podzespoły: nowo- i starotestamentowy.

Na wstępie należało rozstrzygnąć kilka istotnych kwestii, np. czym nowa edycja ekumeniczna miałaby być: 1) rewizją jednego z wielu przekładów katolickich i protestanckich, a jeśli tak, to którego; 2) harmonią kilku z nich, a jeśli tak, to których; 3) całkowicie nowym przekładem. Jak miałaby wyglądać współpraca z tłumaczami katolickimi w ramach obu podzespołów ekumenicznych?

Jak wynika z protokołu posiedzenia w dniu 6 czerwca, nie osiągnięto jednomyślności w żadnej z tych spraw, a głosowania nie przeprowadzono. Część zdecydowanie opowiadała się za nowym przekładem, argumentując, że do takiej pracy otrzymała mandat od swoich Kościołów, część skłaniała się do innych rozwiązań, przy czym jako punkt wyjścia do pracy nad edycją ekumeniczną najczęściej brano pod uwagę katolicką Biblię Tysiąclecia i protestancką Biblię Warszawską. Ustalono natomiast, że dyrektor Towarzystwa Biblijnego zwróci się do przewodniczącego Komisji Biblijnej Episkopatu, ks. bp. Kazimierza Romaniuka, z prośbą o wydelegowanie przez Kościół katolicki właściwych osób do pracy w obu podzespołach, które ponownie spotkają się jesienią.

Tymczasem 11 października na zebraniu podzespołu nowotestamentowego okazało się, że dyrektor Towarzystwa Biblijnego, upoważniona przez pozostałych członków prezydium Komitetu Krajowego Towarzystwa, zaproponowała przewodniczącemu Podkomisji Biblijnej przy Konferencji Episkopatu Polski pracę nad ekumeniczną edycją Pisma Św. na podstawie Biblii Tysiąclecia, co przez katolików przyjęte zostało z radością. Zaproponowali oni następującą metodę pracy: zespół ekumeniczny, złożony z przedstawicieli Kościołów niekatolickich, miałby przesyłać Komitetowi Naukowemu Biblii Tysiąclecia ,,kolejno swoje sugestie, a my już będziemy je konsultować z naszymi [tzn. katolickimi – przyp. red.] tłumaczami, albo w sprawach mniej ważnych sami będziemy podejmować decyzje” (cytat z listu ks. bp. K. Romaniuka dat. 14 września). Ta propozycja nie zyskała aprobaty członków podzespołu nowotestamentowego, którzy uznali, że taka metoda de facto eliminuje ich z udziału w podejmowaniu decyzji co do kształtu ekumenicznej edycji Biblii i nie stwarza szansy na partnerską współpracę przy wykonywaniu wspólnego zadania, czyli nowego tłumaczenia ekumenicznego, do którego zostali skierowani przez swoje Kościoły. Jako pewien wyraz lekceważenia dla podzespołu ekumenicznego potraktowano nieobecność na tym spotkaniu biblisty katolickiego. Obradujący dwa dni później podzespół starotestamentowy takich zastrzeżeń nie wysunął i zgodził się przystąpić do pracy nad emendacją Biblii Tysiąclecia na warunkach podyktowanych przez Towarzystwo Biblijne i stronę katolicką. Tyle fakty.

A teraz komentarz. Towarzystwo Biblijne ma suwerenne prawo podejmować decyzje, jakie uzna za słuszne, podczas gdy zespół i podzespoły złożone z przedstawicieli Kościołów mogą Towarzystwu jedynie doradzać sposoby postępowania, ponieważ nie mają w tym układzie statusu decyzyjnego. Nie ma natomiast Towarzystwo prawa karcić członków podzespołu nowotestamentowego (za to, że nie pozwolili sobą manipulować?) i zarzucać im – bądź co bądź formalnym delegatom Kościołów – że „nie dorośli do zadań, do jakich zostali powołani". Wiadomo nam, że przynajmniej paru z nich (w tym przedstawiciel naszego Kościoła) otrzymało swój kościelny mandat po to, by pracować nad ekumenicznym przekładem Pisma Św., a nie nad dostosowaniem Biblii Tysiąclecia do tego, by mogła być rozpowszechniana jako „edycja ekumeniczna”. „Wytyczne” z 1987 r. dla Towarzystw Biblijnych podejmujących inicjatywę ekumenicznych edycji Pisma Św., parafowane przez przedstawicieli Watykanu i Zjednoczonych Towarzystw Biblijnych w Londynie, mówią m.in. o tym, że takie przekłady powinny być przedsięwzięciem prawdziwie międzywyznaniowym i mieć aprobatę wszystkich Kościołów, które w nim uczestniczą. Od Kościołów zależy więc teraz, czy w tej konfliktowej sytuacji wycofają swoich przedstawicieli z zespołu, czy też wyposażą ich w nowe uprawnienia i zobowiążą do pracy nad przysposobieniem tekstu Biblii Tysiąclecia do ekumenicznego odbioru.