Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

3 / 1995

CO WY NA TO?

W Polsce z roku na rok maleje liczba dokonywanych przeszczepów narządów ludzkich – nerek, wątroby, serca, płuc i trzustki. Jak podała ostatnio prasa, jeszcze przed kilku laty wykonywano na przykład 400 zabiegów transplantacji nerek rocznie, obecnie już tylko 200. W innych krajach europejskich na milion mieszkańców przeprowadza się średnio 40 transplantacji, w Polsce -10.1 nie wynika to wyłącznie z naszej biedy – braku środków technicznych i niemożności pokrycia wysokich kosztów zabiegu. W budżecie państwa przeznacza się corocznie na ten cel wprawdzie skromne kwoty, ale nawet one nie są wykorzystywane – brak jest bowiem dawców organów. Dziś zgodę (lub odmowę) na pobranie narządów od osoby zmarłej w zasadzie powinna wyrazić najbliższa rodzina. Decyzję musi podjąć szybko, w stanie szoku i rozpaczy po nagłej stracie bliskiego człowieka (na dawców wybierani są przeważnie ludzie młodsi, ofiary wypadków). Zazwyczaj jest to decyzja odmowna. Zdarza się jednak, że nikt nikogo o zgodę nie pyta. Jakiś czas temu prasa ujawniła przypadki pobierania rogówki od zmarłych i przekazywania ich do specjalnego „banku” – bez wiedzy i zgody żyjących osób zainteresowanych. Zapewne uratowano dzięki temu wzrok wielu ludziom, ale kiedy sprawa się wydała, rodziny zmarłych poczuły się oszukane i uznały, że lekarze dopuścili się nadużycia.

Obowiązujące w Polsce przepisy prawne nie dają tu pełnej jasności. Ma się to zmienić, jeśli zacznie obowiązywać ustawa o przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów, której projekt, po wstępnej debacie 17 lutego br., Sejm skierował do dalszej pracy w komisjach. Posłowie twierdzą, że będzie to najnowocześniejsze uregulowanie prawne tej kwestii w Europie. Przyjęto w nim zasadę tzw. zgody domniemanej, polegającą na tym, że jeśli zmarły nie wyraził za życia sprzeciwu (poświadczonego stosownym dokumentem lub zeznaniem dwóch świadków) wobec pobrania z jego zwłok organów do transplantacji, to tym samym na takie działanie przyzwolił i nie trzeba już ubiegać się o zgodę rodziny.

Powyższe rozwiązanie prawne może rzeczywiście jest prekursorskie, na pewno jednak wzbudza kontrowersje. Gdybyśmy byli Szwajcarami, nasze państwo zapytałoby nas w referendum, co na ten temat sądzimy. W Polsce raczej nikt referendum takiego nie ogłosi, a przecież to oczywiste, że przy obecnym stanie świadomości naszego społeczeństwa w omawianej kwestii – większość odrzuciłaby propozycję wprowadzenia zasady domniemanej zgody. Odrzucono by ją nie tylko z obawy przed potencjalnymi nadużyciami (np. świadome poniechanie ratowania życia Iksa – który wyraził „domniemaną zgodę” – w celu zdobycia jego organów dla ratowania życia Igreka; możliwość handlu ludzkimi organami „na czarno” przez skorumpowaną część personelu medycznego – ustawa zabrania żądać opłaty za pobranie komórki, tkanki lub narządu; otwarcie możliwości daleko posuniętej ingerencji państwa w najbardziej osobistą sferę wolności jednostek itd., itd.). Odrzucono by ją także ze względu na nasz stosunek do zmarłych, kształtowany przez wielowiekową tradycję, w której jeszcze dzisiaj „zwykła” sekcja zwłok (a cóż dopiero pozbawienie ich jakichś istotnych elementów) traktowana bywa jak profanacja i stanowi ciężkie przeżycie dla najbliższych zmarłego.

W Polsce co roku ginie w wypadkach kilka tysięcy osób, potencjalnych dawców, a kilka tysięcy pacjentów umiera, gdyż zabrakło dla nich organów do transplantacji. Lekarze twierdzą, że dzięki narządom pobranym od jednego tylko zmarłego można uratować siedmiu ciężko chorych i przedłużyć im życie o wiele lat (wg danych prasowych: najdłużej żyjący dziś chorzy po transplantacji nerki – 30 lat, wątroby – 22 lata, serca – 21 lat, trzustki – 14 lat, szpiku kostnego – 24 lata). Powstaje zatem dylemat – z jednej strony sytuacja nagli do pilnych i skutecznych rozwiązań prawnych, maksymalnie ograniczających możliwość nadużyć, z drugiej zaś strony mamy nie przygotowane do takich rozwiązań społeczeństwo. Próba dokonania zmian w jego mentalności z dnia na dzień, metodą odgórnych zarządzeń, skazana jest na niepowodzenie. Przemiana mentalności nie zachodzi w ciągu życia jednego pokolenia. Będzie to trwało o wiele dłużej, nawet przy szerokiej akcji uświadamiającej religijne, etyczne i medyczne aspekty transplantacji organów pobranych z ludzkich zwłok.

Czy nie należałoby więc odwołać się raczej do już teraz świadomej części społeczeństwa, gotowej faktycznie uczynić dar ze swego martwego ciała dla ratowania bliźniego, i dążyć do tego, aby z roku na rok przybywało ludzi formalnie wyrażających – za życia – zgodę na ten pośmiertny akt miłosierdzia, niż wprowadzać przepis o domniemanej zgodzie, który może stać się przyczyną rozterek i dramatów wielu rodzin, które nie dość że straciły w tragicznych okolicznościach bliską osobę, to jeszcze – po fakcie – dowiedziały się o pobraniu narządów z jej zwłok...