Drukuj

4 /1996

CO WY NA TO?

22 stycznia minister spraw zagranicznych Dariusz Rosati wystosował list do Światowego Kongresu Żydów. Oto jego fragment: „Nowa demokratyczna Polska wyraża głęboki żal za wszystkie krzywdy, jakich doświadczył naród żydowski. W 1996 opłakiwać będziemy ofiary haniebnego pogromu kieleckiego, popełnionego 50 lat temu podczas chaosu polskiej wojny domowej. Ten akt polskiego antysemityzmu uznać musimy za naszą wspólną tragedię. Wstyd nam, że do tej tragedii doszło w Polsce, w kraju, w którym hitlerowcy zbudowali obozy zagłady. Wstyd nam, że to Polacy popełnili tę zbrodnię. Prosimy was o przebaczenie”.

Miesiąc później obradujące w Częstochowie na nadzwyczajnym zjeździe Zjednoczenie Chrześcijańsko-Narodowe ostro zaprotestowało przeciwko tym przeprosinom, uznając je za „wyrzeczenie się polskiej racji stanu”. Nowy prezes ZChN, Marian Piłka, w odpowiedzi na pytanie dziennikarzy, czy stanowisko partii nie jest politycznym i moralnym nietaktem, oświadczył, że choć wydarzenia kieleckie były haniebne, “nie chcemy, by obciążano naród polski za zbrodnie lumpów sprowokowanych przez komunistyczne służby specjalne [podkr. – red.]”.

Przypomnijmy, że 4 lipca 1946 r. podjudzony pogłoską o porwaniu chrześcijańskiego chłopca tłum zaatakował w Kielcach ocalałych z Zagłady Żydów i zamordował 42 z nich, w tym dzieci, raniąc ponad 50 osób. Na pokazowym procesie zapadło 9 wyroków śmierci na bezpośrednich sprawców mordu, ale tragedia ta nigdy nie została ostatecznie wyjaśniona. Główna Komisja Badania Zbrodni Przeciw Narodowi Polskiemu prowadzi w tej sprawie dochodzenie od 1992 r. Badający ją historycy podkreślali, że pogrom w Kielcach to nie jedyny przypadek masakrowania Żydów w powojennej Polsce a postępowanie ówczesnych władz miało co najmniej zagadkowy charakter. Teza o prowokacji powtarza się najczęściej.

Chciejmy wierzyć, że rozstrzygnie się ostatecznie, czy była to prowokacja i kto za nią odpowiada. Niemniej ważne jest jednak to, że aby prowokacja się powiodła, musi znaleźć podatny grunt. W Kielcach był on wyjątkowo podatny. Grunt rodzimego antysemityzmu, pokłady nienawiści i pogardy. I na nic się zda umywanie rąk i spłukiwanie hańby pokrętnym argumentem, iż narzędziami mordu były „lumpy”, czyli nieprawdziwi Polacy. Zbrodnia, sprowokowana czy nie, zbrodnią pozostaje, a Polacy – także dziś – to nie sami kandydaci na ołtarze.

Na tym tle godne uwagi jest zalecenie kuratora wojewódzkiego Andrzeja Syguta, aby w kieleckich szkołach przeprowadzono dyskusję: „Dlaczego stało się to w Kielcach? Jaka jest nasza, współczesnych kielczan, odpowiedzialność za tamte wydarzenia? Co tworzy zjawiska: rasizm, antysemityzm, nietolerancję? Co powinniśmy zrobić wspólnie, my i Żydzi, aby pamiętać i o dobrej, i o tragicznej przeszłości, nasze wzajemne odniesienia uczynić przyjaznymi i korzystnymi? Jak zadośćuczynić wyrządzonej 50 lat temu krzywdzie? Jacy powinniśmy być dziś, aby zasady uniwersalizmu i tolerancji stały się naszym udziałem?”

Samorząd Kielc natomiast postanowił uczcić ofiary pogromu... trzymetrowym głazem z gwiazdą Dawida i polsko-angielskim napisem: “Pamięci 27 000 Żydów z kieleckiego getta, zamordowanych przez Niemców w latach 1939-1944 w Kielcach, Treblince i innych obozach zagłady – społeczeństwo Kielc”. Z tyłu zaś ma stanąć mur z ponad 80 nazwiskami mieszkańców Kielecczyzny odznaczonych przez jerozolimski Instytut Pamięci Jad Waszem za ratowanie Żydów medalem Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. To dobrze. Tyle że jest to pomnik na całkiem inną okazję. Czy w ogóle więc znajdzie się gdzieś miejsce na uczczenie pamięci ofiar, które zostały zamordowane przez Polaków? Czy też znów się okaże, iż nie potrafimy zmierzyć się z nie(wy)godną plamą na naszej przeszłości. Od tego zależy w istocie polska racja stanu, o egzaminie sumienia nie mówiąc. Rozumie to minister spraw zagranicznych – wbrew pouczaniom, jakoby było inaczej.

Gdy 23 lutego w Gdańsku zorganizowano manifestację upamiętniającą 21-letniego studenta zabitego przez pijanych rówieśników, w proteście przeciw przemocy i nienawiści wzięło udział parę tysięcy ludzi. W pewnej chwili do krzyża postawionego w miejscu tragedii przebiło się kilkuset licealistów. Jeden z wychowawców wyjaśnił: „Nie mogliśmy dziś zostać w szkole. Dziś tu jest najlepsza lekcja wychowania obywatelskiego”. Czy rocznica pogromu kieleckiego ma szansę stać się okazją do takiej lekcji?