Drukuj

5 / 1996

CO WY NA TO?

Od czterech lat w maju obchodzone są, z inicjatywy Polskiego Towarzystwa Biblijnego, w Warszawie – a ostatnio już także w innych miastach – Dni Biblijne. To ekumeniczne święto, ma przybliżyć współczesnym chrześcijanom Stary i Nowy Testament, a zarazem – przez powrót do wspólnego nam wszystkim źródła – odkryć to, co łączy chrześcijan niezależnie od konfesji. Dni Biblijne są kolejną okazją do wspólnych spotkań, do wspólnej modlitwy, ale mogą też stać się okazją do rachunku sumienia, do postawienia sobie pytania (i odpowiedzi na nie): czym jest dla mnie Biblia? – Księgą, na którą powołuję się, lecz jej nie czytam? – Księgą, po którą sięgam tylko od święta? – Księgą, którą czytam z potrzeby serca, by poznać, co mówi do mnie Bóg?

Pytania można jeszcze poszerzyć: czym jest Biblia dla mojej rodziny? Może przekazywaną z pokolenia na pokolenie pamiątką rodzinną, cenną, lecz mało używaną? Może symbolem świąt i ważnych wydarzeń? A może przyjacielem, u którego szukamy pomocy i rady w trudnych chwilach?

Dla wielu wybitnych ludzi Biblia była Księgą, do której mieli stosunek indywidualny, często bardzo emocjonalny. Roman Brandstaetter w napisanym na jej cześć hymnie nazywa ją Stolicą Pana oraz Kosmicznym Monologiem Boga, a w inwokacji do innego wiersza woła: „Biblio, ojczyzno moja!”. To właśnie Biblia, jest dlań przewodnikiem po trudnych drogach życia i nauczycielem:

...Na Tobie uczyłem się kochać,
Na Tobie uczyłem się mądrości,
Na Tobie uczyłem się przebaczenia,
Na Tobie uczyłem się pokory,
Na Tobie uczyłem się modlić.
Ma prawo także rozliczać z wierności przekazywanym prawdom:
Jeżeli jednak nie nauczyłem się żyć,
...Jeżeli nie nauczyłem się kochać,
Jeżeli nie nauczyłem się mądrości,
Jeżeli nie nauczyłem się przebaczać,
Jeżeli nie nauczyłem się pokory,
Jeżeli nie nauczyłem się modlić,
Moja wina,
Moja wina,
Moja bardzo wielka wina.

Kto czytał „Krąg biblijny” tego pisarza musiał zapamiętać wspaniałą postać dziadka, człowieka żyjącego Biblią, który tę miłość do Księgi przekazywał wnukowi – wówczas jeszcze dziecku – opowiadając mu o Abrahamie, Izaaku, Dawidzie. Opowieści zapadły głęboko w psychikę dziecka i sprawiły, że Biblia stała się dla Brandstaettera księgą rodzinną, a występujące w niej postacie miały dlań twarze jego przodków i krewnych.

Inaczej przeżywał Biblię Stanisław Wyspiański. Wspomniał o tym Adam Grzymała-Siedlecki, który kiedyś spotkał poetę nad ranem zziębniętego i na wpół przytomnego, po kilku dniach nieprzerwanej lektury Pisma. Czekał na ławce na otwarcie ulubionej kawiarni, bo – jak powiedział – nie mógł zostać dłużej tam, „gdzie się to wszystko odbyło”. Opisane w Biblii zdarzenia przeżył jako rzeczywiste i nie potrafił uwolnić się od wywołanych przez nie obrazów.

Zapewne podobnie dramatycznie musieli odczuć biblijne wydarzenia Rembrandt, Dürer, Michał Anioł czy El Greco, tak wielką siłę wyrazu mają namalowane przez nich dzieła.

Anna Kamieńska nazwała Biblię Pamięcią Boga. Przypomniała, że naród żydowski mówił o sobie, iż jest narodem Księgi, identyfikując z nią swoją historię. A czym jest Biblia dla współczesnych Polaków? Podczas egzaminu na filologię polską absolwentka liceum zapytana: „co to jest Biblia?” odpowiedziała: „nie wiem”. Ile osób dałoby podobną odpowiedź, gdyby spytać je o biblijne postacie: Abrahama, Saula, Samuela, Eliasza?

Konsekwencją tytułowego pytania jest kolejne: jak czytać Biblię? Brandstaetter powtarza za swoim dziadkiem, że „każde słowo Pisma kryje tajemnicę. A ponieważ do tajemnicy wiedzie zazwyczaj wiele dróg”, radzi: „Niekiedy czytaj »z mędrca szkiełkiem i okiem«, badaj uważnie każde słowo tekstu, innym zaś razem popuść wodze wyobraźni i rozważaj z bystrością nieco mniej badawczą i wyostrzoną, ale za to z sercem bardziej otwartym, wypadki dziejące się na kartach Księgi. Za każdym razem odnajdziesz w tych fragmentach inne wartości”. Proponuje również, by odczytywać Biblię przez pryzmat własnych doświadczeń i przemyśleń. Ta na pozór prosta metoda niewątpliwie wymaga czasu, wymaga, by pochylić się nad Księgą...i nad sobą.

Biblię możemy także czytać z pomocą biblistów, którzy przetarli już najtrudniejsze szlaki i ścieżki, oni – niczego nie narzucając – mogą nas po nich poprowadzić.

Podczas tych majowych Dni Biblijnych spróbujmy powrócić do Biblii, jeśli od niej odeszliśmy, spróbujmy się z nią zaprzyjaźnić i stale obcować, uczmy też współżycia z nią nasze dzieci. A jak sprawić, by Słowo zawarte w Księdze dotarło także do tych, którzy w Dniach Biblijnych nie uczestniczą, nie czytują prasy religijnej, nie bywają w kościele? To już temat na zupełnie inny felieton.