Drukuj

2 / 1997

CO WY NA TO?

Zapowiedź audycji nadanej 14 stycznia w I programie TVP brzmiała: Teresa Torańska przedstawia: Teraz Wy – Zajęcia chodnikowe. Program publicystyczny, a uściślała ją informacja: Trzej młodzi ludzie w nietypowy sposób zarabiający na życie. Autorka słynnych, wydanych pierwotnie w drugim obiegu rozmów z prominentami PRL pt. Oni, teraz zwróciła się ku współczesności. Pozostała formuła wywiadu, zmieniło się medium i poszerzyło forum – w programie prócz dziennikarki i jej gości uczestniczy też publiczność mogąca zadawać pytania.

Najmłodszy bohater, dziewiętnastolatek, uciekł z Domu Dziecka i wziął sprawy w swoje ręce. Zauważywszy, że samochody na parkingach nie strzeżonych – choć nieraz płatnych – narażone są na akty wandalizmu (włamania, uszkodzenia karoserii itp.), został samozwańczym strażnikiem za „co łaska”. Z obowiązków wywiązuje się sumiennie, interweniując także wtedy, gdy zagrożony jest samochód, którego właściciel nic mu nie dał, biorąc go za naciągacza. Rok temu został ciężko pobity przez bandę, której mieszał szyki, i miał operowaną tchawicę.

Mimo półlegalnego zajęcia chłopak zyskał sympatię widzów. Nikt jednak nie podsunął mu myśli o zarejestrowaniu tej dzikiej działalności, ubezpieczeniu się i płaceniu podatków; nikt też nie spostrzegł, że może mieć zadatki na powtórzenie amerykańskiego modelu „od pucybuta do milionera”. Przeciwnie, odesłano go do pomocy społecznej i gorąco namawiano, by załatwił sobie rentę.

Z kolei upozowany na rockowego idola dwudziestolatek pracę na budowie jako „operator koparki ręcznej” uważa za zło konieczne, a wyżywa się jako weekendowy bard w Barbakanie. Dla niego czapka u stóp to nie ekwipunek żebraka, lecz kasa artysty, któremu turyści w ten sposób wyrażają swą aprobatę. Jego wyraźne zadowolenie z filozofii życiowej, wynikające po części z wyjątkowej gratki, jaką była reklama w telewizji, graniczyło wręcz z arogancją. Broniła go przed tym zarzutem pewna dziewczyna argumentując, że jest człowiekiem wolnym i może żyć, jak chce.

Trzeci mężczyzna, były narkoman, ma 35 lat. Chce być po prostu dobrym żebrakiem. Klęczy więc przy wejściu do metra ze spuszczoną głową, a konkurencję przepędza. Dzięki zebranym pieniądzom chciałby rozpocząć normalne życie z ukochaną. Ciekawe, że jemu również nikt nie zasugerował, by swą przyszłość oparł na solidniejszej niż żebranina podstawie.

O czym świadczy demonstrowana w programie tolerancja? Zadaje kłam przekonaniu o ludzkiej znieczulicy, ale może też oznaczać obojętność (jego życie to jego sprawa). W każdym razie nikt nie odważył się wypowiedzieć odmiennej opinii na temat postawy bohaterów programu. W ich podejściu do życia uderza zaś brak odpowiedzialnego myślenia o teraźniejszości i przyszłości, łudzenie się tymczasowością i łatwością tego zajęcia, niedojrzałe poczucie swobody nasuwające na myśl bajkę o koniku polnym i mrówkach. Mit jednostki wolnej od społecznego konwenansu (easy rider, artysta, ekscentryk), kłócący się z promowanym dziś wzorcem zapracowanego po uszy przedstawiciela klasy średniej, zawsze jednak będzie budzić sprzeczne reakcje.

Na widok osoby żebrzącej niejeden odruchowo sięga do kieszeni, ale miłość bliźniego to nie bezrefleksyjny odruch. Apostoł Paweł w Listach podkreśla, że nie chcąc być dla nikogo ciężarem sam zarabiał na życie, i stwierdza: „Kto nie chce pracować, niechaj też i nie je” (II Tes. 3:10). Socjolog religii Max Weber opisując, jak purytanie – natchnieni przypowieścią o talentach – zbudowali potęgę gospodarczą kapitalizmu, pisze: „Kalwin surowo zabraniał żebraniny, a synody holenderskie walczyły przeciwko pozwoleniom na uprawianie żebractwa. [...] Za rządów Lauda w czasach Karola I, który systematycznie rozwijał zasadę urzędowej pomocy bezrobotnym, hasłem purytanów było »Dawanie jałmużny nie jest miłosierdziem«„.

Chodzi więc o to, by „nietypowo zarabiający” nie widzieli w żebraniu sposobu na życie, ale w tym celu trzeba im pomóc i podsunąć zdrowszą, choć może trudniejszą, perspektywę.