Drukuj

8 / 1997

CO WY NA TO?

Kolejny przyjazd Papieża pobudził, jak zwykle, zainteresowanie polską religijnością. W maju Centrum Badania Opinii Społecznej opublikowało dwa raporty, oparte na badaniach przeprowadzonych w marcu: „Wiara Polaków” i „Portret Polaka frasobliwego – opinie o sensie życia”.

Czy Polacy są ludźmi wierzącymi? Oczywiście. Aż 97 proc. badanych uważa się za wierzących. Z tej liczby 58 proc. deklaruje udział w praktykach religijnych przynajmniej raz w tygodniu. Na tle reszty Europy to niezły wynik. W sposób naturalny nasuwa się jednak pytanie o to, w co właściwie ludzie wierzą. Mimo że nie raz już opisywano panujące w tej kwestii pomieszanie umysłów, warto przytoczyć kilka danych.

Otóż w Boga, nie mając wątpliwości, wierzy 61 proc. respondentów ankiet, 25 proc. natomiast przyznaje się do chwil zwątpienia w Jego istnienie. W Boga osobowego nie wierzy 6 proc, uznając jednak istnienie jakiejś enigmatycznej „siły wyższej”. Aż 77 proc. wierzy w Sąd Ostateczny, 76 proc. – w nieśmiertelność duszy, lecz tylko 67 proc. w zmartwychwstanie. Wielu spośród tych, którzy są przekonani o nieśmiertelności duszy i życiu pozagrobowym, nie podziela jednak wiary w piekło – o jego realności przekonanych jest 59 proc. badanych.

Wynika z tego, że znacząca grupa ludzi przyjmuje do wiadomości tylko optymistyczną wersję pośmiertnych losów człowieka. Jednak bardzo wielu z tych, którzy generalnie deklarują się jako wierzący, uważa, że ludzka egzystencja kończy się z chwilą śmierci.

Wątpliwość co do tego, w jakim stopniu chrześcijaństwo zdołało ukształtować ludzkie poglądy w tej kwestii, budzi zadeklarowana przez 34 proc. respondentów wiara w reinkarnację. Dla porównania: w katolickiej Irlandii wiarę tę podziela 14 proc. a w laickiej Francji – 24 proc. ludzi.

Obrazu polskiej religijności dopełnia jeszcze jedna informacja: oto aż 81 proc. ankietowanych przez CBOS osób wierzy w ostateczny triumf dobra i żywi silne przekonanie, że triumf ten nie ma charakteru abstrakcyjnego, lecz praktyczny i staje się udziałem człowieka.

Ten metafizyczny optymizm znajduje potwierdzenie w drugim raporcie CBOS pt. „Portret Polaka frasobliwego – opinie o sensie życia”. Zastanawianie się nad sensem życia deklaruje 80 proc. badanych. Gdy precyzują, co jest sensem ich egzystencji, to okazuje się, że najczęściej jest to szczęście rodzinne, urządzenie dzieci na przyszłość, dobre zdrowie i praca dająca satysfakcję. Pomijając inne odpowiedzi, powiedzmy od razu, że sfera sacrum, wiara w Boga i zbawienie składają się na sens życia tylko dla 7 proc. badanych osób.

Jeśli pytamy o to, co stanowi spełnienie ludzkiego losu, wypada też dociec, jak – zdaniem ankietowanych – możliwe jest osiągnięcie tego celu. Otóż okazuje się, że 70 proc. ludzi w Polsce uważa, że o biegu ich życia decyduje przeznaczenie. Aż 34 proc. twierdzi, że wysiłki podejmowane w celu odmiany losu będą nieskuteczne. Ten fatalizm ma wszelako wyraźnie optymistyczny wydźwięk. Zdecydowana większość ludzi (64 proc.) sądzi, że niezależnie od tego, jaka jest ich obecna sytuacja, w ich życiu może się jeszcze wiele – w domyśle: dobrego – zdarzyć. (Swoją drogą, ciekawe, czy i na ile zmieniła się ta postawa po lipcowej katastrofie powodzi.)

Obraz podejścia Polaków do życia, jaki wyłania się z wiosennych badań CBOS, wywołuje dwa niepokojące pytania.

Oto pierwsze z nich: Co mogą mieć na myśli ankietowani ludzie, gdy odpowiadają, że ich życie ma z góry określony przebieg: czy Boży plan, czy wpływ gwiazd? Czy też – jeśli wierzą w reinkarnację – to, co zrobili w swoim przeszłym życiu? Zważywszy na powszechność tej wiary w przeznaczenie, można domniemywać, że w istocie wielu wierzącym ludziom w Polsce trudno odróżnić obietnicę Ewangelii od obietnic składanych przez gazetowe horoskopy.

I drugie pytanie: Skąd w naszym tak doświadczonym, bądź co bądź, przez los społeczeństwie tyle dziecięcej ufności? Jakże bowiem inaczej można nazwać owo głębokie przekonanie ludzi wierzących, że wszystko idzie ku dobremu, że przeznaczony im jest los pomyślny, więc niezależnie od tego, co zrobią, ktoś zadba, żeby ich sprawy potoczyły się w dobrym kierunku.

To pytanie, ważne w świetle zbliżających się wyborów parlamentarnych i kampanii politycznej, ważne jest także – na znacznie dłuższą metę – dla naszego kaznodziejstwa.