Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

11-12 / 1999

CO WY NA TO?

Dość polityki i polityków – podpowiada odruch obronny, gdy pora pisać do tej rubryki. Choć temat murowany. Ma się na przykład, jak niegdyś Stefan Kisielewski, „swoje typy”; ilekroć usta otworzą, przypomina się fraza z wiersza Tuwima: „Ziało brednią potworną”. Ale ile razy można prostować, polemizować, tłumaczyć? Zajęcie jest produktywne jak trud Syzyfa, więc w końcu człowiek się buntuje. Jeśli jednak kłamstwo dostatecznie długo „lata jak prawda” (określenie Jerzego Owsiaka), zaczyna za nią uchodzić. Więc jak tu mimo wszystko nie prostować, nie polemizować...

Jak śpiewał Wojciech Młynarski: „Niejedną jeszcze paranoję przetrzymać przyjdzie, robiąc swoje”. Wielu porządnych polityków i jeszcze więcej ludzi, którzy politykami być nie chcą, zajmuje się więc pożyteczną pracą, mnóstwem konkretnych spraw, od których zależy ludzka teraźniejszość i przyszłość. Np. wyposażeniem wiejskich szkół w komputery i dostęp do internetu, zdobywaniem funduszy na budowę wodociągów i uzdatnianie wody pitnej na wsi itd. Mało kto wiele wskóra w pojedynkę, więc ludzie uczą się dogadywać i współpracować ze sobą. Oczywiście rozwój i krzepnięcie społeczeństwa naprawdę obywatelskiego potrwa długo. Odtwarzanie zniszczonej w PRL gospodarskiej świadomości, dumy z własnej pracy i poczucia odpowiedzialności za wartość, jaką jest nie tylko dobro własne, ale i komunalne, wymaga czasu i starań. Za to uodparnia na populizm i demagogię.

Małokalibrowe brednie zbywa się wzruszeniem ramion, ale obok autentycznych problemów życia publicznego nie można przejść obojętnie. Na przykład obok lustracji. W naszych wypowiedziach na jej temat w 1992 r. dominowały dwa wątki: przestroga przed posługiwaniem się nią w walce politycznej i apel, by środowiska kościelne i międzykościelne dla wiarygodności chrześcijańskiego świadectwa („wyznawajcie grzechy jedni drugim”) zrobiły rachunek sumienia i rozliczyły się z niechlubnymi elementami swej działalności w okresie PRL: postawą swoich działaczy w stanie wojennym, przypadkami donosicielstwa, współpracy w infiltrowaniu wspólnot wyznaniowych.

Obawa przed wykorzystaniem lustracji do politycznych rozgrywek okazała się słuszna, apel do Kościołów był zaś głosem wołającego na puszczy. W pierwszej kwestii wciąż trwa walka, w której dozwolone są wszelkie chwyty: pomówienia i oszczerstwa, przecieki, lincz społeczny, wykonywany w dodatku przed werdyktem Sądu orzekającym o winie lub niewinności oskarżonego. Jeden ze szczególnie jaskrawych absurdów polega na tym, że autentyczność tajnych dokumentów będących dowodami oskarżenia w procesach o kłamstwo lustracyjne weryfikują dawni prześladowcy – byli ubecy. Zawarcie takiego paktu nie niepokoi jednak sędziego Bogusława Nizieńskiego, rzecznika interesu publicznego. Jego poczucie misji, brak autokrytycyzmu i niewstrzemięźliwość w ferowaniu ocen o cudzych postawach przywodzi na myśl aforyzm S. J. Leca: „Żar jednych ludzi żar drugich studzi”.

W powszechnym zalewie słów, pośród pustosłowia tanieje wartość słowa i poczucie odpowiedzialności za nie. A można nim wyrządzić krzywdę równie ciężką jak czynem. Przykazanie Dekalogu „Nie mów fałszywego świadectwa przeciw bliźniemu swemu” Katechizm heidelberski (1536), księga wyznaniowa Kościoła Ewangelicko Reformowanego, komentuje następująco: „Bóg żąda, abym przeciwko nikomu nie świadczył fałszywie, cudzych słów nie przekręcał, nikogo nie obmawiał, nie oczerniał, nie przyczyniał się lekkomyślnie do potępienia kogokolwiek bez uprzedniego wysłuchania go, unikał kłamstwa i oszustwa, które są dziełem diabła. Jeśli nie chcę ściągnąć na siebie wielkiego gniewu Boga, muszę być wierny prawdzie, głosić ją i wyznawać szczerze zarówno przed sądem, jak i w innych okolicznościach, a także ze wszystkich sił bronić godności i dobrego imienia drugiego człowieka”.

Na koniec ilustracja, która nawiązuje również do Świąt Narodzenia Pańskiego: „Gdy Jezus urodził się w Betlejemie Judzkim za króla Heroda, oto mędrcy ze Wschodu przybyli do Jerozolimy i pytali: Gdzie jest ten nowo narodzony król żydowski? (...) Gdy to usłyszał król Herod, zatrwożył się (...), przywołał potajemnie mędrców (...) i posłał ich do Betlejem, i rzekł: Idźcie, dokładnie dowiedzcie się o dziecięciu, a gdy je znajdziecie, donieście mi, abym i ja poszedł oddać mu pokłon. (...) A [oni] ostrzeżeni we śnie, by nie wracali do Heroda, inną drogą powrócili do ziemi swojej” (Mat. 2:1-12).

Mędrcy, a tacy, zdawałoby się, naiwni? Nieomal dali się zwerbować na konfidentów. Ostrzeżenie zesłał im Ten, który lustruje ludzkie serca.