Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

2 / 2000

CO WY NA TO?

W niedzielę 13 lutego telewizyjne serwisy informacyjne z upodobaniem pokazywały scenę zaślubin na stadionie olimpijskim w Seulu 20 tysięcy par. Przypominało to ulubione widowiska niegdysiejszych reżimów totalitarnych: masowe gimnastyczne pokazy młodzieży na stadionach Moskwy, Pekinu, Phenianu. Zamiast jednak układać się w „żywe hasła”, czarno-białe pary – on w czarnym garniturze, ona w białej sukni ślubnej – kolejno podchodziły do stojących na podium San Myung Moona i jego żony, by złożyć przysięgę małżeńską i uzyska błogosławieństwo swego guru.

Byłoby to tylko kolejne widowisko, gdyby widzowie nie mieli świadomości, że uczestnicy tej uroczystości, mającej najważniejszy wymiar w życiu każdego człowieka, traktują akt zawarcia małżeństwa całkowicie poważnie, jako zobowiązanie na całe dalsze życie. Zdecydowana większość z nich nie tylko nie znała się dotąd osobiście, ale nawet nigdy wcześniej przyszłego współmałżonka nie widziała. Swój los ludzie ci złożyli w ręce przywódcy „Kościoła Zjednoczenia”, czyli Ruchu pod Wezwaniem Ducha Świętego dla Zjednoczenia Chrześcijaństwa Światowego. Wśród par biorących ślub w tych okolicznościach było ok. 400 osób z Polski.
Na kilka dni przed ich wylotem w mediach podniósł się alarm. Duchowni i świeccy przedstawiciele stowarzyszeń informujących o nowych ruchach religijnych, m.in. Dominikańskiego Ośrodka Informacji o Nowych Ruchach Religijnych i Sektach oraz przewodniczący Komitetu Obrony przed Sektami – poseł na Sejm, wypowiadali się o tej imprezie i agitacji „sekciarzy” z pełnym paniki oburzeniem. Wypowiadali się także studenci, którzy zetknęli się z agitatorami Moona (penetracji tych środowisk służy filialna organizacja „Kościoła Zjednoczenia” – Akademickie Stowarzyszenie Urzeczywistniania Wartości Uniwersalnych). Wszyscy mówili o zniewoleniu, indoktrynacji, manipulacji i niebezpieczeństwie, jakie kryje się – i powinno dawać do myślenia – w niskim koszcie wyjazdu, wynoszącym 400 dolarów. Niestety, nikt nie przedstawił najważniejszego: czym właściwie jest ta sekta, na czym polega jej ideologia oraz atrakcyjność dla młodzieży o przeciętnie średnim i wyższym wykształceniu.

Można więc sądzić, że atmosfera nerwowości i paniki nie speszyła specjalnie zwolenników Moona, a tylko zaintrygowała niezdecydowanych i poszukujących bądź ciekawskich widzów. Młodzież, jak każdemu rodzicowi wiadomo, jest z natury krytyczna wobec arbitralnych ocen. W dodatku ta sama telewizja, a dokładniej Program I TVP, w popularnym serialu dokumentalnym Pierwszy krzyk całkiem niedawno pokazywała rodzinę należącą do „Kościoła Zjednoczenia”. Małżeństwo, Polak i Rosjanka, mieszkający na śląskiej wsi w jednorodzinnym, zadbanym domu, mają już małe dziecko i spodziewają się drugiego. Miłość tych dwojga, ich wzajemny szacunek i troska, wsparcie, jakie w trudnych chwilach otrzymują od sąsiadów, współwyznawców zresztą – wszystko to budzi sympatię i mogłoby stanowić wzór dla wielu młodych rodzin, zwłaszcza że co czwarte małżeństwo w Polsce rozpada się w ciągu dwóch lat.

Pośród zgiełku wokół polskiej grupy wyznawców Moona ginęły nieliczne głosy rozsądku. Rozsądku, co nie znaczy, że aprobaty. Doktryna najbardziej bodaj wpływowej, prowadzącej najbardziej zróżnicowaną działalność organizacji, jaką jest „Kościół zjednoczeniowy”, robi wrażenie nieudanej implantacji chrześcijaństwa w umysłowość Dalekiego Wschodu – pisał Adam Aduszkiewicz w „Jednocie” 10/1996 o nowych ruchach religijnych. Rzetelną informację znaleźć można np. w książce Tadeusza Doktora, współautora wspomnianego „Jednockiego” zeszytu, pt. Nowe ruchy religijne i parareligijne w Polsce. Mały słownik (Warszawa 1999).

San Myung Moon – informuje T. Doktór – uważa się za nowego mesjasza, którego objawienie, Boska Zasada, zastąpiło w „czasach ostatecznych” objawienie Mojżesza i Jezusa Chrystusa. Jako Nowy Adam wraz ze swą żoną, Nową Ewą (znalezioną po kilku nieudanych próbach), dokonuje zmazania grzechu pierworodnego i odrodzenia ludzkości w osobach par zawierających pobłogosławione przez niego małżeństwo. Działalność jego samego i jego rodziny budzi wiele kontrowersji w związku z uzyskiwaniem ogromnych dochodów pod kamuflażem religijnym (obowiązek uiszczania dziesięciny przez wiernych i pracy na rzecz „Kościoła Zjednoczenia”), oskarżeniami o udział w handlu bronią i związki z wywiadem południowokoreańskim oraz o rekrutację nieletnich i uprawianie prozelityzmu pod szyldem organizacji filialnych, agitujących np. wpływowych polityków i uczonych.

Demaskatorzy synkretycznej doktryny i niepokojących praktyk „Kościoła Zjednoczenia” nie wskórają jednak wiele, grożąc palcem i mówiąc społeczeństwu, niczym małemu dziecku, że „to jest be!”. Ostrzegać trzeba rzetelną i kompetentną informacją.