Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr 1/2001

Co WY NA TO?

Rok 2001 władze państwowe ogłosiły rokiem kultury. O tej pełnej symbolicznych znaczeń decyzji można mówić tylko z uznaniem i nadzieją, że rządowa inicjatywa nie wyczerpie się w paru jubileuszowych gestach. Niechby rok kultury stał się okazją do refleksji nad różnymi wątkami narodowej tradycji w związku ze zmianami, jakie niesie współczesny świat. W takiej debacie na temat aktualności różnych składników narodowego dziedzictwa nie powinno zabraknąć głosu na temat tolerancji.

Tym, co sprawia, że społeczeństwo dojrzewa, rozwija się i wzbogaca, jest umiejętność spojrzenia na siebie w powiązaniu z otaczającym nas światem. Obserwacja, że jesteśmy jednym z elementów ogólnoludzkiej mozaiki, równoprawnym z innymi i w żadnej mierze nie najważniejszym, jest niezwykle pomocna w refleksji nad całokształtem dorobku kulturowego. Toruje ona bowiem drogę do otwartości, do życzliwego zainteresowania tym, co za miedzą i trochę dalej. Uczy także skromności, ponieważ refleksja nad niezwykłymi osiągnięciami innych narodów pomaga zachować proporcję w ocenie dokonań własnych.

Otwarta postawa wobec cywilizacyjnego dorobku całego świata kształtuje w nas stan świadomości, w którym oczywista staje się gotowość do dialogu, ciekawość drugiego człowieka i odrzucenie stereotypów. Sprawia, że postrzegamy innych ludzi jako godnych szacunku partnerów w trudnych zmaganiach z człowieczym bytem, od których można się wiele nauczyć i którym można przekazać swoje widzenie świata. Wszelka głuchota na otaczający świat mści się skarleniem społeczeństwa na wszystkich poziomach jego egzystencji i spycha nas w objęcia rozmaitych fundamentalizmów, które rodzą strach, a w jego następstwie agresję.

Tolerancja postrzegana jako obojętność prowadzi do relatywizmu moralnego i taką postawę odrzucamy. Tolerancję rozumiemy jako życzliwe wyjście naprzeciw innego człowieka bez uprzedzeń w stosunku do jego „inności” i umiejętność podejmowania z nim dialogu. Pomaga to lepiej zrozumieć świat, w którym żyjemy, jak również samych siebie. Ks. Józef Tischner napisał niedawno: „Dotychczas mieliśmy zasadę, że zachowujemy tożsamość przed podkreślanie różnic. Ale tożsamość można zachować także przez podkreślanie podobieństw. Odkrywając, że inny wyznaje wartości, które ja noszę w sobie, zaczynam je sobie lepiej uświadamiać i głębiej je sobie przyswajam”. Wprawdzie te słowa odnoszą się do tożsamości religijnej, ale z powodzeniem można je uogólnić.

Stare łacińskie przysłowie mówi, że słowa poruszają, ale przykłady pociągają. Dlatego nie od rzeczy będzie przypomnieć dotyczące tolerancji zdarzenie z naszej historii, mające niewiele równych sobie w dziejach społeczeństw. Chodzi oczywiście o Konfederację warszawską (1573). W tym pamiętnym dokumencie w kilku zdaniach ujęta została myśl, która nie tylko stała się jednym z filarów rozwijającej się przez 200 lat, niezwykłej w swoich czasach, wspólnoty ludzi należących do różnych narodów, ras i religii, jaką była Rzeczpospolita, ale również ważnym przesłaniem dla epok późniejszych.

Zdarzało się wówczas, że władcy wydawali akty prawne gwarantujące pewne swobody określonej grupie poddanych, ale miały one znikomą trwałość. Po raz pierwszy obywatele, czyli szlachta polska, zawarli między sobą porozumienie dające wszystkim wyznaniom chrześcijańskim swobodę działania w zakresie spraw religijnych i w życiu publicznym. Pisząc o sobie „dissidentes in religione”, czyli „różni w wierze”, i przyjmując ustalenia dokumentu zwrotem „obiecujemy to sobie wspólnie”, sygnatariusze dali dowód dojrzałości obywatelskiej, odwagi i pokory. U podstaw ich myślenia leżało przekonanie, że istnieje wiele dróg poszukiwania Boga, spośród których każdy może wybrać własną, i nie powinno to stanowić przeszkody we współpracy i partnerstwie, bo istnieje dobro wspólne i najważniejsze, które wymaga harmonijnego współżycia.

W świecie, który nas otacza, nic nie jest stałe prócz nieustannej zmiany i konfrontacji z coraz to nowymi ideami, ludźmi, zdarzeniami. Nie tylko nic nie jest takie, jak było dawniej, lecz również wiadomo, że nieodległa przyszłość będzie bardzo odmienna od teraźniejszości. Można na to reagować ucieczką w przyzwyczajenia i tradycję, można reagować agresją, można też mieć odwagę, by wyjść innemu naprzeciw. Odwaga, by podjąć wyzwanie, jakie niesie w sobie inny człowiek oraz inność w ogóle, nie ma nic wspólnego z tandetnym nowinkarstwem i wyłapywaniem na rynku idei coraz nowych świecidełek. Przyczyną zarówno wycofania, jak i agresji jest odrzucenie innego człowieka, który jest nosicielem innego niż nasze doświadczenia. Odwaga, której wyraz dali niegdyś autorzy Konfederacji warszawskiej, wymaga zgody na partnerstwo z kimś, kto jest od nas inny. Zarówno w wymiarze praktycznym, jak i duchowym tylko ta postawa daje szansę rozwoju.