Drukuj

Nr 6 / 2001

Co wy na to?

Z czasów getta warszawskiego przetrwało do dziś wiele przejmujących anegdot. Jedna z nich głosi: „Podczas akcji likwidacyjnej do kościoła wpadają z rykiem Niemcy. »Juden raus!« Wewnątrz jest pusto. Żołnierze wybiegają, nie zauważając, jak z krzyża schodzi Ukrzyżowany i zwraca się w jidysz do stojącej nieopodal Madonny: »Mame, kum«”. Chodź, mamo.

Wszystko biegłoby starym trybem: wzruszalibyśmy się albo oburzali tą anegdotą, zależnie od wrażliwości, ale w ramach bezpiecznego schematu: to sprawa między Żydami i Niemcami. Lecz schemat się rozpadł: „Przez Polskę przetacza się dyskusja o Jedwabnem – najważniejsza dyskusja dekady. Po niej, bez względu na rezultaty, nic już nie będzie takie samo: ani Polska, ani polskie dyskusje, ani następna dekada” (Stanisław Radecki, „Polityka skruchy, skrucha polityki”, „Kontrapunkt” z 25 marca br.). Jedwabne, jako imię konkretnej zbrodni i jako symbol, nadaje trudny do zniesienia wydźwięk żydowskiemu powiedzeniu, które w książce „Co mnie i Tobie Polsko” przytacza Rafael Scharf: „antysemityzm to jest chrześcijańska choroba, na którą Żydzi umierają”.

W centrum Warszawy stoi kościół Wszystkich Świętych. 60 lat temu obok niego wyrósł mur getta. W tym właśnie kościele, w niedzielny wieczór 27 maja, odbyło się od dawna i z dużym napięciem oczekiwane pokutne nabożeństwo. Zgodnie z wcześniejszą zapowiedzią ks. prymasa Józefa Glempa, biskupi mieli „przeprosić za wszelkie zło, które zostało dokonane przez obywateli polskich na obywatelach wyznania mojżeszowego”. Prymas zastrzegł, że biskupi ze swej strony także oczekują przeprosin za zło wyrządzone Polakom przez żydowskich komunistów. Słowa te, parokrotnie jeszcze powtórzone, sprawiły, że modlitwy Episkopatu oczekiwano z mieszanymi uczuciami. Również termin nabożeństwa zbiegł się niefortunnie z żydowskim świętem Szawuot, upamiętniającym nadanie Tory; to oficjalny powód, dla którego zaproszony przez organizatorów rabin Michael Schudrich odmówił swego udziału.

Nabożeństwo w kościele Wszystkich Świętych było przyzwoitym nabożeństwem, dla jego uczestników nawet głęboko poruszającym, z przyczyn głębszych z pewnością niż fakt, że dostojnicy kościelni zostawili purpurę w szafie. Choć intencje modlitewne wypowiadane kolejno przez biskupów miały charakter ogólnikowy, należy podkreślić znakomity dobór tekstów biblijnych: o Ablu i Kainie, o miłosiernym Samarytaninie, fragment Listu św. Jana: „Jeśli mówimy, że nie mamy grzechu, to samych siebie oszukujemy i nie ma w nas prawdy”, Psalm 51.

„Bolejemy głęboko nad postępowaniem tych, którzy w ciągu dziejów – szczególne w Jedwabnem i innych miejscach – przysporzyli Żydom cierpień, a nawet zadali im śmierć. Odnosimy się do tej zbrodni także dlatego, abyśmy mogli owocnie podjąć odpowiedzialność za przezwyciężanie wszelkiego zła występującego dzisiaj. Wysiłek »oczyszczania pamięci« staje się dla nas trudnym zadaniem »oczyszczania sumień«. Podejmujemy to zadanie i raz jeszcze potępiamy wszelkie przejawy nietolerancji, rasizmu i antysemityzmu, o których wiadomo, że są grzeszne” – powiedział we wprowadzeniu bp Stanisław Gądecki, przewodniczący Rady ds. Dialogu Religijnego, a prymas J. Glemp odmówił piękną modlitwę papieża Jana Pawła II za naród żydowski.

Entuzjastyczne głosy po tym nabożeństwie (komentarze ks. Adama Bonieckiego w „Tygodniku Powszechnym” i Redakcji „Gazety Wyborczej”, polemika red. Jana Turnaua z Romanem Graczykiem w „GW” z 9-10 czerwca) świadczą o tym, z jakim napięciem i niepokojem go oczekiwano. Rację ma jednak R. Graczyk: trudno nazwać profetycznym głos tak wymuszony, poprzedzony tyloma niechętnymi wypowiedziami, wytykaniem cudzych przewin i domaganiem się przeprosin od drugiej strony. Od jałowego dociekania intencji ważniejsze wszakże jest to, by głos ten istotnie rozpoczął wreszcie owo „oczyszczanie sumień”.

Zacząć trzeba co prędzej od pomnika, który ma wkrótce stanąć na miejscu stodoły spalonej wraz z ludźmi. Projekt napisu, przyjęty przez Radę Ochrony Pamięci Walk i Męczeństwa, brzmi: „Pamięci Żydów z Jedwabnego i okolic, mężczyzn, kobiet i dzieci – współgospodarzy tej ziemi – zamordowanych oraz żywcem spalonych w tym miejscu 10 lipca 1941 roku. Ku przestrodze potomnym, by rozpalony przez niemiecki nazizm grzech nienawiści już nigdy nie obrócił przeciwko sobie mieszkańców tej ziemi. Jedwabne 10 lipca 2001 roku”.

Mimo starań, roztrzaskanego schematu nie da się skleić, przemilczenie aż krzyczy. Może się jednak okazać, że „najważniejsza dyskusja dekady” nie odmieniła niczego i zaprzepaszczono kolejną szansę. Zamiast sankcjonować pomnik półprawdy, lepiej wstyd mieć w oczach i zwykły kamyk, jak to czynią Żydzi, na mogile położyć. Niech się z nich ułoży stos.