Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 11-12 / 2005

W ciągu ostatnich miesięcy byliśmy uczestnikami i świadkami kilku istotnych wydarzeń w naszym kraju. Kształt polskiej rzeczywistości określiły na najbliższe lata przede wszystkim wybory parlamentarne i prezydenckie (poprzedzone kilkumiesięczną kampanią wyborczą), a także organizowanie się sceny politycznej po wyborach. Dlatego też są to tematy przewijające się często zarówno w naszych prywatnych rozmowach, jak i w publicystycznych komentarzach. W wielu z nich pojawia się pewna opinia, która budzi mój niepokój. Można ją streścić mniej więcej tak: w czasie kampanii wyborczej miały miejsce różnego rodzaju zachowania naganne, ale przecież wiadomo, że kampania wyborcza ma swoje prawa.

Z tą opinią nie zgadzam się w sposób zasadniczy. Walka o władzę nie ma żadnych "swoich" praw. W jej trakcie półprawda, kłamstwo i oszczerstwo dyskredytują człowieka tak samo, jak w innych okolicznościach.

Nie chcę dyskutować z oczywistym faktem, że inaczej mówi pretendent do władzy na spotkaniu z wyborcami, a inaczej - ten sam człowiek jako przedstawiciel władzy. Inaczej nie znaczy jednak co innego. Polityk w czasie kampanii wyborczej ma prawo przekonywać do swoich racji. Nie ma jednak prawa przeinaczać faktów, ani manipulować informacjami dla własnej wygody i korzyści. W czasie walki o władzę nie ulegają zawieszeniu standardy moralne.

To prawda, że podczas kampanii wyborczych na całym świecie politycy walczący o władzę i ich sztaby wyborcze posuwają się bardzo często do nieczystej gry. Walkę na racje wypiera obfitująca w faule walka na pięści. Postrzegając ten obraz jako rzeczywisty, nie zgadzam się na uznanie go za normę. Rywalizacja wyzwala w ludziach najrozmaitsze cechy charakteru, zwłaszcza wtedy, gdy osobiste ambicje górują nad innymi pobudkami. To tłumaczy wiele, ale niczego nie usprawiedliwia, tak jak prowadzenie samochodu po pijanemu nie zwalnia z odpowiedzialności za spowodowanie wypadku.

Kiedy przed kilkunastoma laty Polska wchodziła na drogę demokratycznych reform, powtarzano jak mantrę, że pierwszy milion zostaje zwykle zarobiony nieuczciwie. Ten slogan miał usprawiedliwić szybkie dorabianie się osób "przedsiębiorczych". Media lansowały potrzebę tworzenia się tzw. klasy średniej zapominając, że nie da się tego procesu przyspieszyć. Tradycja i stosowne zamocowanie społeczne wymagają czasu, a droga na skróty jest po prostu szkodliwa.

Dr Dorota Niewieczerzał

Bez taryfy ulgowej - pełny tekst

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl