NR 3/2012
– Byłeś dziś w kościele?
– Tak.
– O czym było kazanie?
– A... o... o... o grzechu.
– No i co ksiądz powiedział?
– E... e... e... był przeciw!
Ta dość prymitywna, ale, niestety, prawdziwa anegdotka, przypomniała mi się niedawno w czasie dyskusji w bardzo szacownym gronie na temat oczekiwań, jakie mamy w stosunku do duchownych. Duchowni są równi wobec siebie z racji ordynacji, ale czy ich zdolności i umiejętności są należycie wykorzystywane? Czy duchowny w małej parafii ma tyle samo pracy, co jego kolega w dużej? Ku memu zaskoczeniu przeważała opinia, że tak, a koronny argument brzmiał, że przecież przygotowanie i wygłoszenie kazania kosztuje tyle samo trudu, gdy się je wygłasza, np. do kilkunastu osób, co i do kilkuset. Opinia odwrotna była formułowana następująco: duchowny to przecież duszpasterz, a w procesie „opieki nad duszami” kazanie ma stosunkowo niewielki udział. Współczesny człowiek, przygłuszony – i na co dzień, i od święta – nadmiarem dopływających do niego informacji, słabo poddaje się wpływom przekazywanych z kazalnicy treści. Praca duchownego to przede wszystkim...
Jarosław Świderski
Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.