Drukuj

Nr 2 / 2001

MYŚLANE NOCĄ

„...wy, którzy mówicie: Dziś albo jutro pójdziemy do tego lub owego miasta (...). Wy, którzy nie wiecie, co jutro będzie. Bo czymże jest życie wasze? (...) Zamiast tego, winniście mówić: Jeżeli Pan zechce, będziemy żyli i zrobimy to lub owo”.

Jak. 4:13-15

„Wy, którzy nie wiecie, co jutro będzie...” – jak dobrze, że przeczytałam te właśnie słowa, nim usiadłam dziś do pisania. Święty Jakub przywołał mnie do porządku. Już bowiem chciałam zgrzeszyć pychą, mówiąc wam, że to mój ostatni tekst, że musimy pożegnać się na zawsze. Przyczyna jest nader prozaiczna – po prostu tracę wzrok, a i ze zdrowiem jest nietęgo. Teraz jednak, pociągnięta karcąco za ucho przez św. Jakuba, powiem tylko, że muszę zrobić przerwę w pisaniu, a potem będzie, jak „Pan zechce”. Któż bowiem może wiedzieć, jakie są dalsze plany Boże co do mnie? I czy kłopoty ze zdrowiem to rzeczywiście jest powód do rozdzierania szat i patetycznych pożegnań? Twardo stwierdzam, że nie. Poprzestańmy więc na tym, że robimy przerwę w pisaniu i czytaniu, i zważcie, że nie wymieniłam tu myślenia! A teraz zajmijmy się czymś bardziej interesującym.

Notuję sobie niekiedy z bardzo różnych książek fragmenty zawierające jakieś oryginalne spostrzeżenia i właśnie natrafiłam w głębi szuflady na zawieruszony tam karteluszek z takim tekstem: „Wobec czasu jesteśmy jak drzewo wobec przestrzeni – drzewo może poznawać przestrzeń jedynie w bardzo ograniczonym wymiarze. Drzewo zajmuje pewną część przestrzeni i porusza się poprzez nią powoli, rosnąc, i to już wszystko. Podobny jest nasz stosunek do czasu. Jesteśmy umiejscowieni w pewnym jego odcinku, wykorzystujemy go, rosnąc, ale to wszystko.

Drzewo nie może przejść na drugą stronę pola albo wskoczyć do samolotu lecącego do Paryża czy Los Angeles, podobnie jak my nie możemy wrócić do wczoraj, pojechać do jutra czy w czasy odległe od dnia dzisiejszego o dwieście lat. Jesteśmy zamknięci w ograniczonym następstwie czasu. Przestrzeń stanowi dla drzewa prawdopodobnie równie wielką tajemnicę jak dla nas czas” (William Wharton, „Werniks”, Poznań 1995, tłum. Krzysztof Fordoński, s. 130-131).

Sam pomysł porównania sytuacji dwóch podmiotów – drzewa i człowieka, wobec dwóch pojęć – przestrzeni i czasu, jest zabawny i ciekawy, ale myśl wydaje mi się nieprzemyślana do końca. Nie wzięto bowiem pod uwagę niektórych cech z pewnością właściwych człowiekowi, a któż wie, czy nie posiadanych w zmodyfikowanej formie również przez drzewo... Już słyszę, jak niektórzy chichoczą. Proszę bardzo, nic mi to nie przeszkadza. Zgodzicie się jednak, gdy powiem, że człowiek czuje? No! Czuje więc smutek, radość, tęsknotę, zazdrość i tak dalej. Ale czuje też ból, pragnienie, głód, zimno i gorąco, prawda? Ale nawet te czysto fizyczne odczucia wolimy zarezerwować tylko dla siebie, bo czy na przykład, widząc odcinanie żywej gałęzi od żywego drzewa, mówimy, że drzewo odczuwa ból? Nie. A niby dlaczego miałoby nie czuć bólu, skoro żyje? Dlatego, że nie wrzeszczy?

Człowiek myśli. To już pewnik absolutny. Nawet jeżeli myśli głupio, to nikt nie zaprzeczy, że jednak myśli. Nie wolno tylko nikomu myśleć w inny sposób niż wszyscy w tym sensie, że ustaliliśmy pewne normy dla myślenia – obojętne czy mądrego, czy głupiego – poza którymi myślenie kwalifikuje się jako obłęd i człowiek zostaje zamknięty w zakładzie dla chorych psychicznie. W ustrojach totalitarnych to społeczne łatwe przyzwalanie dla takiej kwalifikacji okazało się niezmiernie wygodne i przydatne. No dobrze, więc teraz czuję, że czekacie tylko, czy powiem, że moim zdaniem drzewo też myśli. Nie powiem, bo nie wiem. Spytam tylko: a dlaczego by nie? W naszej pysze i ograniczeniu uważamy, że myśleć można tylko za pomocą mózgu, a będąc istotą myślącą można wyglądać tylko tak, jak wygląda człowiek, co owocuje kręceniem filmów z karykaturalnie zmutowanymi, na bazie ludzkiej postaci, stworami z innych planet.

Wracajmy jednak do człowieka, o którym mowa w przytoczonym tekście Whartona, czyli do kogoś podobnego do naszego sąsiada spod piątki, czyli do osobnika przyjętego za normę. Otóż Wharton mówi o człowieku, uwzględniając tylko jego fizyczność. Bo rzeczywiście wrócić do wczoraj fizycznie nie umiemy, ale czyż nie wracamy tam w wyobraźni? A do jutra nieraz zdarza mi się jechać myślą, gdy wiem, że będzie tam na mnie czekał ktoś kochany... Wyobraźnia uczonych i wynalazców sięga dalej niż dwieście lat od dnia dzisiejszego, i to zarówno do przodu, jak i wstecz; dzięki archeologom poznaliśmy już niejedną tajemnicę zamierzchłej przeszłości naszej planety i naszych praprzodków; astronomowie przemierzają myślą lata świetlne i przytrafiają im się podczas tych wędrówek nieprawdopodobne przygody i odkrycia.

Tak więc przyznając, że istota czasu pozostaje dla nas nadal tajemnicą i, być może, pozostanie nią na zawsze, to gwoli sprawiedliwości wobec wszystkiego, co żyje stwierdzam, że o ile przestrzeń rzeczywiście stanowi dla drzewa taką tajemnicę, jak dla nas czas, to – jak owo drzewo nic nie wie o naszych odkryciach i możliwościach w sferze wyobraźni, tak możemy nic nie wiedzieć o tym, jakie tajemnice przestrzeni ono już odkryło...

Z tym nieco kontrowersyjnym twierdzeniem, z nadzieją, że przemyślicie je sobie z uśmiechem w wolnej chwili, mówię Wam wszystkim: do następnego myślenio-pisanio-czytania w takim czasie (i o ile w ogóle), w jakim i „jeżeli Pan zechce”.

PS Czy wiecie, że w marcu tego roku mija okrągłe dwanaście lat, odkąd po raz pierwszy spotkaliśmy się w moim kąciku na łamach „Jednoty”, by odtąd spotykać się tu co miesiąc?

Sprostowanie
W imieniu Autorki oraz własnym serdecznie przepraszamy za błąd, jaki znalazł się w październikowym felietonie w zdaniu: „...Noe (...) pochodził w prostej linii od Kaina”. Oczywiście Noe był w prostej linii potomkiem Seta, a nie Kaina – jak słusznie wytknęli nam uważni Czytelnicy.

Redakcja