Drukuj

NR 1/2014, s. 8

Obraz Karola de Prevot w katolickiej katedrze w Sandomierzu, przedstawiajacy rzekomy zydowski „mord rytualny”
Obraz Karola de Prevot w katolickiej katedrze w Sandomierzu, przedstawiający rzekomy żydowski „mord rytualny”

 

Tegoroczne obchody Dnia Judaizmu w Kościele katolickim przyniosły wreszcie rozwiązanie gorszącego problemu, jakim jest obecność w katedrze sandomierskiej obrazu przedstawiającego rzekome męczeństwo katolickich dzieci w tym mieście wskutek żydowskiego „mordu rytualnego”.

Jest to jeden z szesnastu wielkich obrazów włoskiego artysty Karola de Prevot. Umieszczono je w barokowej boazerii dokoła świątyni, tworząc unikalny cykl dwunastu obrazów. Przedstawia trzydziestu męczenników wspominanych w liturgii Kościoła katolickiego każdego dnia danego miesiąca. Wszyscy są przedstawieni zazwyczaj w momencie śmierci. To sprawia, że ilość okrucieństwa na ścianach katedry jest olbrzymia. Natomiast na zachodniej ścianie katedry, pod chórem, cztery obrazy prezentują męczenników lokalnych: dwa razy najazd tatarski, w tym męczeństwo dominikanów sandomierskich, „mord rytualny” i wysadzenie zamku sandomierskiego przez Szwedów.

Sam nieszczęsny obraz „ofiar mordu rytualnego” przykuwał uwagę swym niezwykłym (nawet jak na ten cykl) okrucieństwem. Przedstawia bowiem ośmioro małych dzieci (jedno dźgane nożem na łożu, inne rozerwane na szczątki w zębach wilka, kolejne z przypalanymi stopami w specjalnej beczce, inne wabione przez Żyda z przewrotną miną, następne przynoszone przez kogoś pod pachą, troje dzieci leżących na podłodze) w otoczeniu bardzo niesympatycznych postaci o charakterystycznych rysach.

Jest to wierutne kłamstwo. Nie dość bowiem, że żadnego mordu rytualnego nie było, to nawet wręcz odwrotnie – z inicjatywy wpływowych katolickich duchownych w latach 1628, 1698 i 1710–1713 skazano na śmierć Bogu ducha winnych sandomierskich Żydów.

Wśród propozycji, co należy zrobić z tym obrazem, najbardziej radykalne stanowisko prezentował jezuita Stanisław Musiał, który domagał się przeniesienia obrazu do muzeum. Moje zdanie natomiast od roku 1995 było odmienne: obraz powinien pozostać w katedrze, ale musi być przy nim umieszczona kilkujęzyczna tabliczka, wyjaśniająca legendarny i pomówieniowy charakter zarzutu przedstawionego na obrazie. Uważam, że obraz powinien wisieć w tym miejscu wraz z wyjaśnieniem ok. 300 lat – czyli tyle ile wisiał bez wyjaśnienia. Dla mnie jest to swoista forma publicznej pokuty Kościoła sandomierskiego, który zlecił powstanie takich obrazów, a wcześniej przyczynił się do mordu sądowego pod fałszywymi zarzutami. Obecność obrazu w muzeum byłaby pod tym względem dużo mniej czytelna. Tam trafia bowiem znacznie mniej osób.

Kilkanaście lat trwały starania – podejmowane i przez Polską Radę Chrześcijan i Żydów, i przez Radę Episkopatu Polski ds. Dialogu Religijnego, i przez lokalne stowarzyszenia, i przez osamotnionego pod tym względem wśród miejscowego duchowieństwa ks. prof. Józefa Krasińskiego, i przez inne osoby indywidualne, i przez media – aby doprowadzić do rozwiązania problemu. Kolejni biskupi sandomierscy nie podejmowali jednak decyzji, aż nawet w 2006 r. obraz zasłonięto, rzekomo poddając go renowacji.

Obraz został odsłonięty dopiero w styczniu 2014 r. wraz z tabliczką o treści (niestety, tylko po polsku): „Obraz ten przedstawia rzekomy mord rytualny, który miałby być dokonany przez sandomierskich Żydów w celu dodania krwi dziecka chrześcijańskiego do macy używanej w czasie Paschy. Wydarzenie to nie jest zgodne z prawdą historyczną, a co więcej nigdy nie mogło mieć miejsca, gdyż prawa judaizmu zabraniają spożywania krwi. Żydzi nie mogli dokonywać i nie dokonali mordów rytualnych. Z powodu podobnych oskarżeń byli często prześladowani i mordowani, jak to wydarzyło się również w Sandomierzu. Począwszy od XIII wieku papieże zabraniali rozpowszechniania tego rodzaju fałszywych zarzutów i bronili Żydów przed nimi”. Taką właśnie propozycję napisu zgłosiła wiele lat temu Polska Rada Chrześcijan i Żydów.

To, co tak długo wydawało się niemożliwe, okazało się tak proste do wykonania. Spuśćmy zatem zasłonę milczenia na poprzednich sandomierskich decydentów. Całe szczęście, obecny miejscowy biskup Krzysztof Nitkiewicz uczynił to, co już dawno uczynić trzeba było. Jest tak jak powinno być. Lepiej późno niż wcale.

* * * * *

Zbigniew Nosowski – redaktor naczelny „Więzi”, wiceprzewodniczący Polskiej Rady Chrześcijan i Żydów