Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 1 / 1969

DLA NIETEOLOGÓW

Prof. dr Jürgen Moltmann, urodzony 8.IV.1926 r. w Hamburgu, studiował teologię ewangelicką w Anglii i Getyndze. Promocję uzyskał w 1952 r., habilitował się w 1957 w Getyndze. W latach 1953-58 był proboszczem w Bremen-Wasserhorst. Od 1958 - profesor historii dogmatów i teologii systematycznej w Wuppertalu. Od października 1963 - profesor zwyczajny teologii systematycznej i etyki społecznej w Bonn. Od 1967 wykłada na uniwersytecie w Tybindze. Jego szkicem o wieczności rozpoczynamy druk serii popularnych artykułów, poświęconych zagadnieniom wiary, Biblii i pewnych sformułowań teologicznych. W numerze lutowym ukaże się artykuł P. Tillicha - "Nadzieja". Równolegle zamieszczać będziemy kilka kolejnych haseł "Słowniczka terminów teologicznych".

 

Wieczność stała się dziś dla nas słowem obcym i trudnym. Nie budujemy już "dla wieczności" i nie pragniemy wieczności tak, jak o tym śpiewa się w pieśniach kościelnych: "O, piękna wieczności, niech serce moje przywyknie do ciebie". Jeżeli już chcielibyśmy, by coś trwało wiecznie, to najwyżej rozkosze życia, radość przebywania na ziemi, tak jak to mówił Nietzsche, że "każda rozkosz pragnie trwać wiecznie". I tak, boimy się, by jakakolwiek myśl o wieczności w "tamtym świecie" nie pozbawiła nas pełni życia tutaj. Dzisiaj stykamy się z wiecznością jedynie w nekrologach, a i to przemawia ona do nas blado i w sposób niewiarygodny. Jeżeli jednak mówimy, że został złożony na "wieczny odpoczynek" - to co właściwie przez to rozumiemy? Czy coś uszczęśliwiającego i pożądanego, do czego tęskni wszystko co żyje i w czym się wypełni? Czy też, w gruncie rzeczy, mamy na myśli tylko stężenie nieskończoności w śmierci, wieczną noc, ostateczne zniknięcie, coś, co minęło i już nigdy nie wróci? "Twój czyn i myśl, twój płacz i śmiech zapadną w noc".

Faktem jest jednak, choć to bardzo dziwne, że im kto więcej kocha życie i tej miłości się oddaje, tym natarczywiej narzuca mu się zagadnienie wieczności. Gdy umierają ludzie, których kochamy, i z nimi umiera miłość, gdy nie można zatrzymać tego, dla czego człowiek pracował, o co się troszczył i przez co cierpiał - wtedy zaczyna go prześladować zagadnienie wieczności w postaci męki przemijania. Nad grobem ukochanego człowieka szczególnie ostro występuje to, czego doświadczamy właściwie codziennie: nasze życie jest ograniczone śmiercią nie tylko u kresu, ale jest nią napiętnowane w każdej godzinie, jako życie pożegnań i przemijania, jako życie, w którym nic nie może się ostać nieustannemu prądowi przemijania i zapomnienia. Życie, jakie prowadzimy, jest bytem dotkniętym śmiercią. Zalążek rozkładu tkwi we wszystkim, czego się dotkniemy, a lęk przed nietrwałością ciąży na wszystkich kontaktach z innymi ludźmi. Im bardziej ktoś kocha życie, tym silniej to odczuwa. Friedrich Hölderlin w niezapomniany sposób wyraził to w "Pieśni przeznaczenia Hyperiona" (Hyperions Schicksalslied):

"Ale na żadnym miejscu
spocząć nam nie jest dane.
Ludzie giną w cierpieniu,
spadając w zaślepieniu
z jednej godziny w druga,
jak krople wody, ciskane
z rafy na rafę. Długo,
przez lata cale - w Nieznane".

Tak przemijanie rządzi życiem ludzi i ich światem. Rządzi z żelazną, nieuchronną koniecznością. Przemijanie i czas były więc czczone w religiach ludów jako wieczne, boskie i zarazem demoniczne istoty. Jeżeli dziś nadal mówimy: "czas zżera", "czas nadgryza", "upływa" czy "ucieka", to pojmujemy go ciągle jeszcze demonicznie. Dla Greków był bogiem Kronosem, który stale pożerał wszystkie swoje dzieci. W mitycznych opowieściach i świętach kultowych ludzie wciąż próbowali zapewniać sobie ograniczoną przestrzeń życiową i budować tamy na zagadkowo-demonicznej rzece przemijania. Próbowali o zyskać na czasie i odebrać przepotężnej wieczności przemijania choć małą przestrzeń życia. Filozoficzna myśl grecka nie przedstawiała już czasu w postaci boga, zachowała jednak wszystkie jego demoniczne cechy. Uznano go za przeznaczenie człowieka, nieodwracalną konieczność wszechświata. Wszystkie ludzkie wysiłki są daremne - koło historii ustawicznie toczy się dalej i miażdży tego, kto chce je zatrzymać. Ludzkie cele i nadzieje bronią się daremnie: to jest wieczny krąg, w którym porusza się cała materia. "umrzyj i stań się" - bez przyszłości, bez sensu. I tak, człowiekowi pozostaje tylko bezimiennie i w zapomnieniu włączyć się w wieczny krąg czasu.

Jürgen Moltmann

Wieczność - pełny tekst

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl