Drukuj

NR 5 / 1969

DLA NIETEOLOGÓW

Paul Tillich urodził się w r. 1886, w Starzeddel (Niemcy), jako syn luterańskiego pastora. Studiował na kilku uniwersytetach. W 1911 roku uzyskał doktorat filozofii we Wrocławiu. Po I wojnie światowej nauczał jako profesor teologii w Berlinie, Marburgu, Dreźnie i Lipsku. Od 1929 roku wykładał filozofię we Frankfurcie n. M.
Wskutek negatywnej postawy wobec narodowego socjalizmu został w 1933 roku pozbawiony prawa nauczania i zmuszony do emigracji. Otrzymał zaproszenie do objęcia wykładów w Union Theological Seminary w Nowym Jorku. W 1955 roku przeniósł się do Uniwersytetu w Harvard, a w r. 1962 utworzono specjalnie dla niego katedrę na uniwersytecie chicagowskim.
Mając 47 lat, posiadł tak znakomitą znajomość języka angielskiego, że mógł twórczo pracować w tym języku. Naturalizowany w USA, uważany jest za czołowego teologa amerykańskiego. Zmarł w roku 1965. Najwybitniejsze dzieła: "Teologia systematyczna" i "Era protestancka". Wydał dwa tomy kazań: "Wstrząs w posadach" i "Nowy Byt". Drukowany niżej fragment został opracowany na podstawie rozdziału "Jarzmo religii", mieszczącego się w pierwszym ze wspomnianych tomów kazań.

Przez długi czas słowo "religia" było w Kościele synonimem wartości najwyższych, nienaruszalnych. Kiedy zaczęto z pozycji racjonalnych religię atakować, teologia wzięła na siebie zadanie jej obrony. Argumenty historyczne, kulturalne, psychologiczne zostały wykorzystane dla wykazania, że religia jest zjawiskiem twórczym i w życiu społeczeństwa koniecznym. Słynne zdanie Marksa, że religia jest opium narodów, odczuwane było, a nawet jeszcze obecnie odczuwa się je, jako bluźnierstwo. Użyto wszelkich możliwych argumentów, aby wykazać, że jest wręcz odwrotnie.

Dzisiaj sytuacja radykalnie się zmieniła. Żywiołowy ruch umysłowy, wywołany załamaniem się obowiązujących w społeczeństwie norm i pojęć, doprowadził do ich przewartościowania. Wielu teologów przyznałoby obecnie rację wspomnianemu wyżej zdaniu Marksa, i wcale nie oznaczałoby to kompromisu, ani przyznania się do porażki, ani tym bardziej odejścia od wiary. Przeciwnie, poddanie religii krytyce jest wyrazem odważnego zaangażowania w dążeniu do przezwyciężenia trudności i wyjścia ze ślepego zaułka. Tym, który pierwszy poddał religię zasadniczej, twórczej krytyce, był Karol Barth, odnowiciel teologii, mąż opatrznościowy Kościoła. W jego ujęciu religia jest przedsięwzięciem ludzkim, wysiłkiem beznajdziejnym. Na drodze religii nie da się przezwyciężyć dystansu, jaki nas dzieli od Boga. Rzeczywistość wygląda tak, że Bóg wychodzi człowiekowi naprzeciw, daje mu się poznać w Objawieniu. Dlatego Pismo Święte, jako świadectwo Objawienia, jest dla człowieka jedynym źródłem poznania Boga, a osoba Jezusa Chrystusa i Jego dzieło - najwyższym wyrazem Objawienia, realizacją Bożego planu wyzwolenia.

W sposób bardzo interesujący i jasny wyjaśnia tę sprawę znany amerykański teolog, Paul Tillich, na podstawie tekstu z Ewangelii św. Mateusza (11:28- 30): "Pójdźcie do mnie wszyscy, którzy jesteście spracowani i obciążeni, a ja wam sprawię odpocznienie. Weźcie na siebie jarzmo moje i uczcie się ode mnie, że jestem cichy i pokornego serca, a znajdziecie odpocznienie dla dusz waszych. Albowiem jarzmo moje jest miłe, a brzemię moje lekkie". Słowa te adresowane są do wszystkich ludzi - mówi Tillich - bo ludzie bez wytchnienia chodzą w nieznośnym jarzmie. O jakie brzemię chodzi Jezusowi? Najpierw nasuwa się myśl, że są to po prostu codzienne, trudne sprawy, ale przecież Jezus nie mówi wcale, że ułatwi nam trudy i ulży brzemieniu życia i pracy. Jakże by zresztą mógł, choćby i chciał? Niezależnie od tego, czy przychodzimy do Niego, czy też nie, nie zmniejsza się groźba choroby, praca nie staje się łatwiejsza, nie zmienia się sytuacja człowieka pozbawionego ojczyzny, nie przestaje dokuczać głód, nędza, smutek po odejściu przyjaciół, rodziców, dzieci - wcale nie jest mniejszy. Jezus wcale nie obiecuje tym, którzy do Niego przychodzą, życia przyjemniejszego, pozbawionego cierpień. Odwrotnie, czasem im obiecuje więcej cierpienia, więcej prześladowań, większą groźbę śmierci - czyli "krzyż", jak On to nazywa. Nie o takie brzemię tu chodzi.

Oprac. ks. Bogdan Tranda

Religia - pełny tekst

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl