Drukuj

NR 6–7/1982

Zaproszenie Redakcji „Jednoty” do napisania jednego z artykułów do podwójnego zeszytu poświęconego Karolowi Barthowi przyjąłem z radością. Zwłaszcza iż zaznaczono w nim: „Chodziłoby nam o spojrzenie teologa katolickiego na dzieło Karola Bartna i jego znaczenie dla teologii i Kościoła Rzymskokatolickiego. Tematu nie uściślamy pozostawiając... swobodę jego określenia”.

Otóż ta właśnie „swoboda” jest z jednej strony bardzo nęcąca, z drugiej natomiast – niezmiernie kłopotliwa. Obierając zaś powyższy tytuł, chciałbym równocześnie zadośćuczynić istotnemu celowi napisania tego artykułu, jak też zamknąć wielkość Bartha tematyczną klamrą jego prawie sensacyjnego początkowego dzieła (Der Römerbrief, 1979) i niejako końcowej pracy będącej także zaskoczeniem już nawet w samym swoim sformułowaniu (Die Menschlichkeit Gottes, 1956).

Muszę szczerze wyznać, iż najchętniej widziałbym jednak na tym miejscu pełny przedruk mojego artykułu: „Aktualne znaczenie twórczości teologicznej Karola Bartha” (Ateneum Kapłańskie 68: 1976, z. l, s. 89-101), zwłaszcza iż czyni on zadość, w pewnym przynajmniej znaczeniu, podstawowemu dezyderatowi Redakcji. Ale w tym przypadku usiłowałbym się mimo wszystko nieco za łatwo wywiązać z postawionego mi zadania. Choć zatem będę musiał siłą rzeczy korzystać z tegoż „syntetycznego ujęcia” zasadniczych idei „największego teologa naszego stulecia” i „Ojca Kościoła XX wieku”, zwolnię się z obowiązku szczegółowego przytaczania raz jeszcze bibliograficznej dokumentacji moich wywodów, mających tutaj zresztą posiadać charakter raczej wtórnych refleksji i sygnalizujących tylko uwag.

DEUS DIXIT1

1. Cała nasza wiedza o Bogu jest ostatecznie wiedzą przez Boga. Naprawdę wiemy o Nim tylko tyle, ile On sam nam o sobie powiedział, tzn. nam się objawił. Otóż właśnie – objawienie, czyli Słowo Boże, wypowiedzenie się Boga w Słowie jest dla autentycznej teologii decydujące. Nie własne rozumowania, intuicje ani nawet najszlachetniej pojęte tęsknoty „nadprzyrodzone” mają w teologii, w nauce o Bogu, jako ludzkie ostatecznie aprioryzmy, coś wiążącego do powiedzenia. Bóg wpierw musi do nas przemówić. Ponadto musi jeszcze uzdolnić nas do dania odpowiedzi na swoje słowo do nas wypowiedziane. Uzdolnienie to jest wiarą.

2. Jeżeli bowiem Bóg ma rzeczywiście być Bogiem, wtedy trzeba się z tym pogodzić, że między Nim a światem, którego koroną jest człowiek, panuje nieskończona przepaść, diastaza. Bóg jest całkowicie inny, transcendentny, On jest w niebie a człowiek na ziemi. Tę diastazę, ową „nieskończoną różnicę jakościową” może przezwyciężyć tylko sam Bóg w wydarzeniu objawienia. Aby objawić się ludziom, posłużył się trzema postaciami słowa: ucieleśnionym, pisanym i przepowiadanym, a więc wydarzeniem Jezusa Chrystusa, Biblią i przepowiadaniem Kościoła. Kerygmat Kościoła nie stanowi wprawdzie objawienia, ale je przypomina, aktualizuje i zapowiada jego pełną realizację w eschatologicznych czasach.

3. Droga do tych postaci Słowa Bożego prowadzi nieodzownie przez Kościół i dlatego też teologia musi mieć charakter ściśle eklezjalny. Nie jakaś ogólnie „chrześcijańska” dogmatyka jest tu miarodajna, ale wyłącznie dogmatyka kościelna (Kirchliche Dogmatik), dla której decydującą normą jest samo Słowo Boże. Językiem naszej dogmatyki moglibyśmy w tym wypadku zaakcentować, że jest ono, zwłaszcza Słowo ucieleśnione, norma normans non normata2 i jako takie stanowi najwyższa kryterium teologii w ogóle, pojmowanej jako scientia fidei3. Dlatego też Barth tak mocno uwypukla...

 

Pełny tekst artykułu (po zalogowaniu w serwisie)

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl