Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 3/2020, s. 3

W 2019 r. z okazji Roku Karla Bartha przypominaliśmy wybrane wypowiedzi tego szwajcarskiego teologa ewangelickiego. Kontynuujemy ten cykl.

 

Płynąć pod prąd

Nic się nie zmieniło. Chrześcijanin – nawet w jakoby bardzo chrześcijańskim otoczeniu, zapewne nawet w świadomie chrześcijańskim otoczeniu – zawsze będzie należał do zagrożonego gatunku. Bez względu na to, jak dalece odczuwa solidarność ze światem i w imię tej solidarności postępuje, droga chrześcijanina nigdy nie może być drogą świata, nawet jakoby wzniesionego na chrześcijańskich podstawach. Wewnętrzna busola chrześcijanina nieuchronnie skieruje go na własną drogę w sprawach i dużych, i małych – więc w tym, co myśli, mówi i za czym się opowiada, pozostanie obcy, czasami otwarcie, czasami mniej otwarcie, lecz zawsze w gruncie rzeczy obcy. Nieraz więc będzie stwarzał ludziom okazję do zgorszenia. Jednym będzie wydawał się ascetą, innym – niefrasobliwym miłośnikiem życia; tutaj indywidualistą, tam człowiekiem spełnionym w kolektywie; tutaj wyznawcą autorytetu, tam wolnym duchem, tu porządnym mieszczaninem, tam anarchistą. Rzadko będzie można go znaleźć w panującej w jego otoczeniu większości. Tak czy owak, nigdy nie będzie płynąć z prądem. Powszechne i oczywiste prawdy nigdy nie będą dla niego absolutnie obowiązujące. Lecz oczywiście przeciwieństwa tych prawd też nie będą skłaniać go do posłuchu, a więc na poklask kontrrewolucjonistów liczyć nie może. I będzie pielęgnować swoją wolność nie tylko we własnych myślach, lecz w otwartym postępowaniu, w dokonywanych jawnie czynach, które nigdy nie znajdą publicznego uznania.

tłum. Krzysztof Dorosz

 

Karl Barth, „Wider den Strom”, w: „Augenblicke”, Zürich 2005, s. 84.