Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

ImageNa fotografii: Teatrzyk ogródkowy przy cukierni na Bagateli

NR 2 / 1987

Rodzina Lardellich wywodziła się z miasteczka Poschiavo, położonego w szwajcarskim kantonie Graubünden, i zarazem była pochodzenia włoskiego, jak na to wskazuje nazwisko. Kanton Graubünden dał Europie, a w niej i Polsce, wiele dynastii wyśmienitych cukierników wyznania ewangelicko-reformowanego, prawdziwych mistrzów w swym zawodzie, między innymi: Lourse'ów, Semadenich, Minich, Tourów czy Zambonich. Ciekawa była rodzina z tych Lardellich. Wywędrowawszy w 1770 roku ze Szwajcarii, znaczyli swą drogę cukierniami zakładanymi od Kopenhagi przez Pampelunę, Palencię i Granadę w Hiszpanii, następnie Hamburg, Rostock, Warszawę i ponownie aż po Hiszpanię - Madryt, Burgos i Bilbao. Coś ich ciągnęło do dalekiej Polski już dawno, przeglądając bowiem akta stanu cywilnego w Kielcach, pod datą 20 października 1837 roku napotykamy akt zgonu czterdziestopięcioletniego Giovanniego Giacomo Lardellego, tamże zmarłego, mistrza kunsztu cukierniczego, żonatego z Janiną Konstancją z Kapuścińskich. Tu urywa się na pewien czas informacja o losach rodu Lardellich w Polsce. Kolejnego przedstawiciela rodziny spotykamy dopiero w wiele lat później, bo w roku 1884, w Lublinie. Nosił on te same imiona, co poprzednio odnotowany, którego był może wnukiem, czego nie da się, niestety, ustalić. Ten drugi Giovanni Giacomo Lardelli (1870-1941) zjawił się w Królestwie Polskim na zaproszenie wuja, Andrzeja Semadeniego (1802-1886). prowadzącego dobrze prosperującą cukiernię "Regionalną" w Lublinie oraz - w spółce z braćmi - kawiarnię w Ogrodzie Saskim w Warszawie. W 1886 roku wuj zmarł przejąwszy się nagłą śmiercią syna, Kacpra (1836-1886). Młody Lardelli nie został jednak pozostawiony swemu losowi, gdyż warszawscy bracia wuja Andrzeja sfinansowali jego dalszą praktykę, początkowo w Lublinie, później zaś w Berlinie, Paryżu i Mediolanie, a w końcu dopomogli mu w usamodzielnieniu się.

Z Lublina Giovanni Lardelli wyruszył na podbój Warszawy, gdzie konkurencja wśród cukierników była ogromna z powodu osiedlenia się tutaj wielu cudzoziemskich mistrzów. Nie zrażony przeciwnościami, w 1902 roku otworzy! przy ul. Kruczej 49 swój pierwszy lokal pod nazwą "Pastisseria di Milano", który tak charakteryzuje Wojciech Herbaczyński w książce W dawnych cukierniach i kawiarniach warszawskich: "... uderzył iście szwajcarską schludnością: śnieżna biel fartuchów personelu, szczypce do układania ciastek w pudełkach, ciastka za szklanymi szybami, a wszędzie emblematy firmy - sylwetka mediolańskiej katedry - na ścianach, serwetkach, pudełkach i na niektórych wyrobach..."

Do specjalności tego zakładu należały tartoletki z owocami, eklery z kremem z żółtek zaprawionym kawą lub czekoladą oraz typowe dla Paryża briosze o wyglądzie babeczki śmietankowej i smaku przypominającym drożdżową bułkę. Jako jeden z pierwszych wprowadził Lardelli całą gamę herbatników deserowych, ponadto - wcześniej nie stosowaną - sprzedaż "na wynos".

Następna jego cukiernia powstała przy ul. Marszałkowskiej 80, lecz w dwa lata później została niespodziewanie odstąpiona Karolowi Wiśniewskiemu. Dążąc do powiększenia swojego przedsiębiorstwa, już w 1905 roku Lardelli nabył kamienicę przy ul. Boduena 5 (u zbiegu z Jasną) i urządził w niej supernowoczesną cukiernio-kawiarnię, której ściany aż po sufit wyłożone były kafelkami, a podłoga - terakotą. Ogromne lustra bez ram, przeszklone bufety na metalowych nóżkach i stoliki z blatami z marblitu dopełniały wystroju. Produkcja odbywała się na miejscu. W cukierni obowiązywał zakaz palenia papierosów, aby, jak głosiła stosowna tabliczka, "dym nie psuł ciast". Niebawem stała się ona ulubionym miejscem spotkań wykwintnego towarzystwa, a o jej wnętrzu mówiło się, że jest utrzymane w "stylu lardellowskim".

Tadeusz Władysław Świątek

Pełny tekst artykułu po zalogowaniu w serwisie.

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl