Drukuj
Nr 3-4 / 2008

HISTORIA RODZINY MAURIZIO
(część 2)

     Jan Maurizio (1850-1928) był najstarszym dzieckiem Parysa i Marii, które doczekało lat dojrzałych. Początkowo kształcono go w domu, ale z czasem wysłano do szkoły kantonalnej w Chur w Szwajcarii, by przede wszystkim nauczył się języków używanych w tym kraju, ale także podtrzymywał więzi rodzinne i kulturalne z ojczyzną, której był obywatelem. Według większości praw w XIX wieku mężczyźni dziedziczyli obywatelstwo po ojcu i przekazywali je swojemu potomstwu, niezależnie od obywatelstwa współmałżonek. Sytuacja kobiet była odmienna – wszystkie siostry Jana Maurizio z chwilą wyjścia za mąż za obywateli nieszwajcarskich traciły swoje szwajcarskie obywatelstwo i przyjmowały obywatelstwo mężów. Te krzywdzące kobiety przepisy uchylono w wielu krajach europejskich (w tym w Polsce) stosunkowo niedawno.
     Po powrocie z Szwajcarii Jan Maurizio prowadził rodzinną cukiernię. Gdy ojciec zaczął wycofywać się z życia gospodarczego i społecznego, jego miejsce automatycznie zajmował Jan. W ten sposób, po ustąpieniu ojca z rady parafialnej, wybrano tam właśnie Jana, który zasiadał w niej aż 35 lat. Początkowo, wzorem ojca, pełnił funkcję skarbnika parafialnego, ale w 1913 roku wybrano go na kuratora zborowego. Ponieważ swoje powinności wypełniał sumiennie i starannie, wybierano go na tę funkcję aż do śmierci, nazywając „Żelaznym kuratorem”.
     Pomimo szwajcarskiego obywatelstwa, Jan Maurizio był przywiązany do swojego miasta i polskości. Wzorem ojca pielęgnował kontakty z artystami i malarzami, przyjaźniąc się m.in. z Jackiem Malczewskim, którego obrazy kolekcjonował. Był także wieloletnim członkiem Towarzystwa Miłośników Historii i Zabytków Krakowa. Być może jego aktywność na tylu niwach była powodem, dla którego nigdy nie się ożenił i do końca życia został kawalerem?
     
Jego oddanie dla polskości i ewangelicyzmu przejawiało się poprzez zaangazowanie w sprawy zboru w Krakowie. Otóż po 1918 roku krakowska parafia znalazła się w ramach nowo utworzonego Kościoła Augsburskiego i Helweckiego wyznania. Z jednej strony Kościół ten przejawiał lojalność w stosunku do polskich władz państwowych, ale z drugiej był zdecydowanie opanowany przez niemieckich duchownych, którzy za jeden z celów istnienia Kościoła uważali jego zaangażowanie na rzecz podtrzymywania niemieckości swoich wiernych. Ta sytuacja nie odpowiadała Polakom – ewangelikom ze Śląska Cieszyńskiego i ze zborów wielkomiejskich. Z inicjatywy tych ostatnich powołano Zjazd Ewangelików Polaków (1920), który rozpoczął negocjacje z władzami kościelnymi w Stanisławowie na temat zwiększenia częstotliwości polskich nabożeństw ewangelickich. W skład delegacji z Krakowa wchodził m.in. Jan Maurizio1. Władze kościelne w Stanisławowie nie były w stanie, lub nie chciały spełnić żądań krakowskich ewangelików. Wówczas ci, na walnym zebraniu członków zboru w dniu 22 maja 1922 roku, podjęli decyzję o odłączeniu się od małopolskiego kościoła i przyłączeniu się do Kościoła Ewangelicko-Augsburskiego z siedzibą w Warszawie. Sprawa parafii krakowskiej stała się cierniem w stosunkach międzyprotestanckich w okresie międzywojennym2.
     Jak to jest możliwe, że wcielenie do Kościoła luterańskiego popierał ewangelik reformowany, którym był Jan Maurizio? Otóż wstępując do warszawskiego Kościoła, krakowska parafia zastrzegła ustami Maurizio, że była i pozostanie parafią unijną, że zachowane będą prawa ewangelików reformowanych oraz inna liturgia nabożeństwa. Po 1922 roku z nabożeństwami do Krakowa przyjeżdżali najpierw ksiądz Ludwik Zaunar z Łodzi, a potem ks. Kazimierz Ostachiewicz z Warszawy. Przy większych okazjach Kraków odwiedzali superintendenci Jednoty Warszawskiej: ks. Władysław Semadeni (też Szwajcar z pochodzenia), a później ks. Stefan Skierski, zaś Jan Maurizio często brał udział w obradach synodu w Warszawie. W ten sposób krakowska parafia pozostała wierna swojej tradycji bycia parafią obydwu wyznań3.

Dr Kazimierz Bem


zobacz pełny tekst