Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

NR 1/2015, ss. 22–25

Karl BarthW oczach Karla Bartha pierwsza wojna światowa pogrzebała dziewiętnastowieczną teologię liberalną, która tak bardzo skoncentrowała się na człowieku, nauce i rozumie, że nie tylko odwróciła się od Boga, lecz pozwoliła mu stać się orędownikiem i opiekuńczym duchem jednej z walczących stron. Tego wrażliwość duchowa Bartha nie była w stanie znieść.

3 października 1914 r. dziewięćdziesięciu trzech koryfeuszy niemieckiej kultury wydało uroczysty manifest. Zwracając się do światowej opinii publicznej, usprawiedliwiali w nim, a nawet gloryfikowali, rozpoczęte właśnie działania wojenne. Stanęli murem za polityką cesarza Wilhelma II i odrzucili odpowiedzialność Niemiec za wybuch wojny. Protestując przeciwko szkalowaniu niemieckiego honoru, wyrażali przekonanie, że walka została Niemcom narzucona przez wrogów. Podpisani pod manifestem wybitni przedstawiciele nauki i sztuki odrzucili także imputowany Niemcom rozziew między duchem niemieckiej nauki i pruskiego militaryzmu. Duch żołnierskiego czynu – dawali do zrozumienia – jest tym samym duchem, który pobudza myśli i wyobraźnię uczonych i artystów. Dlatego też ratunek europejskiej kultury zależy od zwycięstwa niemieckiego militaryzmu, czyli męskiej dyscypliny, wierności i odwagi, a przede wszystkim od gotowości składania własnego życia w ofierze. Na tych cnotach miała się oprzeć hołdująca mamonie i przeżarta zepsuciem Europa.

Przełom w teologicznym myśleniu Bartha

Dla Karla Bartha dzień publikacji tego manifestu stał się czarnym dniem. „Zdało mi się to gorsze niż gwałt zadany neutralnej Belgii – wspominał później. – Pośród sygnatariuszy odkryłem z niesmakiem prawie wszystkich moich nauczycieli. To był zmierzch bogów; stając wobec nowej sytuacji Harnack, Herrmann, Rade, Eucken i inni uświadomili mi, jak dalece religia i nauka są w stanie przedzierzgnąć się w intelektualną artylerię. Miałem wrażenie, że ci ludzie ulegli ideologii wojny i całkowicie stracili twarz. Ich etyczny upadek ujawniał bardzo poważne braki w przyjętych przez nich egzegetycznych i dogmatycznych założeniach”. „W rozpaczy wywołanej tym, co wydawało się znakiem czasu, nagle zdałem sobie sprawę, że nie jestem już w stanie dotrzymać wierności ich etyce i dogmatyce oraz ich rozumieniu Biblii i historii. Dla mnie przynajmniej dziewiętnastowieczna teologia nie miała przyszłości”.

Manifest dziewięćdziesięciu trzech niemieckich intelektualistów stanowił punkt przełomowy w teologicznym myśleniu Karla Bartha. Oczywiście zmiana nie dokonała się z dnia na dzień i w sumie trwała kilka lat. Ale Barth nie powrócił już do dziewiętnastowiecznej teologii, którą poddawał coraz surowszej krytyce. Bolało go i szokowało nie tylko bezkrytyczne poparcie wojennej polityki przez teologów i filozofów, lecz także uznanie chrześcijańskiej wiary i samego Boga za sprzymierzeńców Niemiec. Na łamach trzech kolejnych numerów protestanckiego czasopisma „Die christliche Welt” niemieccy teologowie twierdzili, że Bóg był „bez wątpienia jedynym autorem i fundamentem” fali wojennego entuzjazmu przeżywanego przez Niemców. Zgodnie z teologiczną tradycją XIX stulecia swoje twierdzenie opierali na doświadczeniu – tym razem religijnym doświadczeniu wojny. Bartha napełniało to przerażeniem.

W religijnym przeżyciu wynoszonym przez niemieckich myślicieli chrześcijańskich na teologiczny piedestał ujrzał duchowe błogosławieństwo niemieckiego militaryzmu i zwątpił w całą teologię doświadczenia, której uczył się od Schleiermachera i Herrmanna. We wrześniu 1914 r. pisał do swego najbliższego przyjaciela Thurneysena: prawdy Ewangelii „zostały po prostu zawieszone na pewien czas, a zamiast nich zaprzęgnięto do roboty niemiecką teologię wojenną, nadając jej chrześcijański koloryt mnóstwem słów na temat ofiary itp.”. Wojenna ideologia w chrześcijańskim przebraniu kazała mu wątpić, czy Ewangelia kiedykolwiek była czymś więcej niż tylko pokostem niemieckiej teologii. „Najsmutniejszą dla mnie rzeczą w tych smutnych czasach – pisał Barth do swego innego przyjaciela, teologa Martina Rade – to widoczny w dzisiejszych Niemczech obraz beznadziejnego pomieszania miłości ojczyzny, radosnego podniecenia wojną i chrześcijańskiej wiary”. Barth nazwał skandalem fakt, że...

 

Pełny tekst artykułu (po zalogowaniu w serwisie)

Jak uzyskać pełny dostęp do zasobów serwisu jednota.pl

 

Na zdjęciu Karl Barth (fot. Archiwum)