Pismo religijno-społeczne poświęcone polskiemu
      ewangelicyzmowi i ekumenii

Nr 5-6 / 1989

POTRZEBA TEOLOGII

Przedstawiając jakiś nurt teologiczny należy usprawiedliwić potrzebę istnienia teologii. Wśród chrześcijan są bowiem tacy, którzy negują zasadność jej istnienia, twierdząc: skoro mamy Ewangelię, uwierzmy w to, co ona głosi, postępujmy zgodnie z jej zasadami, a będziemy zbawieni. Fundamentaliści biblijni kwestionują nawet celowość uprawiania biblistyki, w tym również tzw. teologii biblijnej. Twierdzą oni, że przesłanie Dobrej Nowiny jest zupełnie jasne dla zwykłego człowieka. Biblię należy rozumieć dosłownie i nie ma się co doszukiwać ukrytych znaczeń i powiązań między jej fragmentami.
     Bardzo łatwo można jednak udowodnić, że sprawa nie jest taka prosta. Biblii nie można zawsze rozumieć dosłownie, nawet sami pisarze biblijni byli tego świadomi. Na przykład – opis stworzenia świata w ciągu sześciu dni wyklucza możliwość rozumienia owych dni jako dobowych cykli astronomicznych. Dopiero czwartego dnia Bóg stworzył Słońce, a już pierwsze trzy dni rozpoczynają się porankiem i kończą wieczorem! Nawet przeciętny przedstawiciel starożytnych cywilizacji bliskowschodnich mógł dostrzec tę niekonsekwencję, a cóż dopiero kapłan, członek intelektualnej elity, zapisujący te słowa w Księdze Genesis. Nie ma potrzeby mnożenia takich przykładów, warto natomiast podkreślić, że sam Jezus nie tylko cytował Stary Testament, ale go interpretował i wykładał. Współcześni bibliści są zgodni co do tego, że autorzy i redaktorzy ksiąg Nowego Testamentu również byli teologami, i to wybitnymi. Zresztą i fundamentalizm jest teologią, tyle że sprzeczną z duchem Biblii, naukami okresu apostolskiego i najstarszą tradycja chrześcijańską.
     Można przyjąć, że ustanowienie kanonu pism Nowego Testamentu jest końcem wszelkiej teologii. Oznaczałoby to jednak odrzucenie dorobku późniejszych wieków – chrystologii Ojców Kościoła, nauki o Trójcy Świętej, myśli reformacyjnej, różnego rodzaju ruchów duchowego przebudzenia i odnowy. Rozwój teologii na przestrzeni wieków można różnie oceniać: dostrzegamy w nim ślepe zaułki, okresy stagnacji i sprzeniewierzania się podstawowym zasadom Chrystusowego posłannictwa. Jest on jednak faktem, podobnie jak to, że teologia jest do dzisiaj twórczo uprawiana w najsłynniejszych ośrodkach uniwersyteckich Zachodu. Obok wykładów z teologii, które mogą niekiedy przyjmować formę dydaktycznego przekazu ustalonych dawno temu treści doktrynalnych, mamy do czynienia z teologią jako dyscypliną badawczą, dynamicznie rozwijającą się w ramach bardziej szczegółowych działów, takich jak eklezjologia, chrystologia, hermeneutyka biblijna lub teologia praktyczna.
      Ewangelicy, w przeciwieństwie do katolików, za jedyne źródło objawienia uznają Biblię, ale tradycji, zwłaszcza zaś tradycji teologicznej, nie odmawiają określonych wartości. Dzięki niej bowiem można interpretować Słowo Boże i coraz lepiej je rozumieć w zmieniającym się kontekście społecznym i kulturowym. Teologia (i nie tylko ona, również inne nauki, które pozwalają lepiej zrozumieć człowieka i świat) jest w tej perspektywie „narzędziem” Kościoła lub – jak głoszą teologowie – funkcją Kościoła. Podstawowym działem teologii jest dogmatyka. Karol Barth twierdził, że dogmatyka, będąc nauką głoszoną przez Kościół, uwzględnia trzy normatywne składniki: 1) Pismo święte, 2) tradycję własnego wyznania oraz 3) aktualne uwarunkowania cywilizacyjne, w jakich żyje Kościół, czyli tzw. kontekst. Pierwszy składnik jest w zasadzie niezmienny i w niewielkim tylko stopniu zależy od postępów egzegezy. Z kolei tradycja, zawierająca również dorobek teologiczny całego chrześcijaństwa, ewoluuje w sposób powolny, kontrolowany przez Kościół, chociaż niekiedy zdarzają się przemiany rewolucyjne, jakimi były Reformacja dla ewangelicyzmu i II Sobór Watykański dla katolicyzmu. Najmniejszy wpływ wywiera Kościół na ów trzeci element, czyli na kontekst, który obecnie wymyka się całkowicie spod jego kontroli. W naszym stuleciu mamy do czynienia nie tylko z rewolucją naukowo-techniczną, ale i z rewolucyjnymi przemianami mentalności w kręgu tzw. kultury chrześcijańskiej. Wielką troską Bartha było, aby aktualny kontekst nigdy nie przysłonił autorytetu dwóch pierwszych norm, zwłaszcza zaś Pisma świętego. Z drugiej strony Barth stale nalegał, aby dogmatyka (będąc funkcją Kościoła) uwzględniała chrześcijańską wiarę, która w danej sytuacji kulturowo-historycznej „szuka samozrozumienia”. W każdej epoce Kościół jest rozliczany ze zrozumiałego dla ludzi zwiastowania Dobrej Nowiny. Kościół, będąc ciągle „w drodze”, jest zarazem odpowiedzialny za rozeznanie sytuacji, w jakiej się aktualnie znajduje. Bodziec do zwiastowania Ewangelii musi więc być czerpany ze wszystkich trzech składników, tj. i z Pisma, i z tradycji, i z kontekstu.
     Przyczynę kryzysu Kościoła, którego apogeum wystąpiło na początku XX wieku, teologowie upatrują w braku rozeznania przez Kościół aktualnego kontekstu. Ale mogły się na to złożyć jeszcze inne przyczyny (wypaczenia), jak np. fakt. że niektóre nurty współczesnej tzw. teologii wyzwolenia czerpią inspirację głównie z aktualnego kryzysu ekonomiczno-politycznego w krajach rozwijających się, zaniedbując dwa pierwsze składniki obowiązujących dogmatykę norm. Z kolei konserwatywne grupy chrześcijan otaczają się niekiedy „okopami” własnej tradycji wyznaniowej, zamykając oczy zarówno na dynamikę kerygmatu, jak i na aktualną sytuację człowieka.

WPŁYW FILOZOFII

     Chrześcijanie pierwszych wieków rozwijali teologię w konfrontacji z judaizmem, gnostycyzmem i filozofią hellenistyczną. Niektóre pojęcia starotestamentowe lub greckie zostały przejęte przez pierwotny Kościół i przystosowane do potrzeb chrześcijaństwa (na przykład „Logos”, „duch”, „dusza”). O oryginalnej, dojrzalej filozofii chrześcijańskiej można mówić już od końca IV wieku (św. Augustyn). Myśl średniowieczna doprowadziła do rozwoju scholastyki i została zwieńczona systemem św. Tomasza z Akwinu – tomizm stał się, oficjalną filozofią katolicyzmu na kilka stuleci. Reformatorzy pozostawali pod wpływem filozofii św. Augustyna i myślicieli średniowiecznych (zwłaszcza Dunsa Szkota i Ockhama). Często ostentacyjnie deklarowana rezerwa teologii ewangelickiej wobec filozofii nie miała pokrycia w praktyce. Świadczy o tym choćby rozwój luterańskiej i reformowanej scholastyki w XVII wieku. Nawet Barth, programowo odcinający się. od filozofii, pozostawał pod wpływem myśli Kanta. Współczesne nurty filozoficzne, zwłaszcza egzystencjalizm, personalizm i filozofia analityczna, są częścią wspomnianego kontekstu oddziałującego na dogmatyką wszystkich wyznań chrześcijańskich.
     Filozofia stara się odpowiedzieć na pytanie, czym jest rzeczywistość (ontologia) i w jaki sposób człowiek ją poznaje (epistemologia). Klasyczna filozofia chrześcijańska twierdzi, że rzeczywistość istnieje w postaci materialnych i duchowych bytów. Byty te (przedmioty) są poznawane przez człowieka (podmiot poznający). Najwyższym bytem jest Bóg, który stworzył wszystkie inne byty, w tym człowieka. Bóg jest bytem stojącym poza czasem i przestrzenią, w przeciwieństwie do świata, który jest uwikłany w historię, ma charakter ograniczony i niekonieczny (tzn. mógłby nie istnieć). Ogólną teorię umożliwiająca opis wszystkiego, co jest realne, nazywa się niekiedy metafizyką. Klasyczna metafizyka, sięgająca swymi korzeniami myśli Platona i Arystotelesa, wyróżnia dwa rodzaje rzeczywistości. Z jednej strony istnieje aktualny świat stawania się, czasu, zmian i relacji, którego każdy z nas jest w oczywisty sposób częścią. Z drugiej strony istnieje inny świat – wiecznych, niezmiennych, nie powiązanych ze sobą bytów i idei. Świat ten jest sam w sobie realny w pełnym znaczeniu tego słowa i jako jedyny jest godny określeń w rodzaju „święty” czy „boski”. Dla klasycznych metafizyków problemem było pojmowanie tych światów, a zwłaszcza zachodzących między nimi relacji. Przeważały tendencje traktujące ów przyziemny, widzialny obszar rzeczywistości jako mało ważny, właściwie utrudniający dostęp do „świata ducha”. Taka filozofia silnie wpłynęła na światopogląd chrześcijański i na samą teologię. Współczesny człowiek – jeśli zajmuje się tymi problemami – jest raczej skłonny ten świat uważać za miejsce znaczące, w którym realizują się istotne wartości. Nic w tym dziwnego, że właśnie w kręgu oddziaływania kultury chrześcijańskiej powstała metafizyka materializmu, redukująca całą rzeczywistość do odwiecznej, będącej w ruchu materii. Myśliciele chrześcijańscy próbują się uwolnić od klasycznej filozofii i związanego z nią teizmu. Ucieczka od metafizyki nie jest jednak możliwa, w samej bowiem Biblii można wskazać zróżnicowane tło metafizyczne. Dlatego poszukuje się alternatywnych rozwiązań, ściśle związanych z Pismem świętym, własną tradycją kościelną i z aktualnym stanem wiedzy o świecie i człowieku.
     Wśród wielu kierunków współczesnej myśli chrześcijańskiej na czoło wysuwają się dwa nurty, zwane nowym myśleniem (filozofią spotkania) oraz filozofią procesu. Nurtom tym odpowiadają teologie o analogicznych nazwach. Czytelnikom naszego pisma pragnę najpierw zwięźle zaprezentować drugi nurt, którego filozoficzne podstawy sformułował Alfred North Whitehead. Pierwszy kierunek, zapoczątkowany przez Martina Bubera, Emmanuela Levinasa i Franza Rosenzweiga, wymaga oddzielnego artykułu. Charakterystyczne jest to, że obydwa prądy silnie oddziałują na teologię wszystkich wyznań chrześcijańskich, w tym także na polski katolicyzm (nurt pierwszy zainicjowali protestanci, a drugi – myśliciele żydowscy). Uczeni skupieni wokół Papieskiej Akademii Teologicznej w Krakowie mieszczą się w granicach tych dwóch nurtów współczesnej myśli chrześcijańskiej.

KIM BYŁ TWÓRCA?

     Alfred North Whitehead urodził się 15 lutego 1861 r. w rodzinie anglikańskiego księdza. Dzieciństwo upłynęło mu na plebani w niewielkiej parafii na południu Anglii. Studiował nauki ścisłe i filozofię w słynnym Tritnity College uniwersytetu w Cambridge, gdzie został adiunktem i rozpoczął wykłady z matematyki. W 1890 r. ożenił się z Evelyn Wade, z którą miał troje dzieci: Erica, Northa i Jessie. Najstarszy syn, Eric, zginął podczas I wojny światowej. Po 1914 r. Whitehead był profesorem matematyki w Imperial College of Science and Technology w Kensington. W 1924 r. przeniósł się do Harvard University (USA), gdzie do 1936 r. wykładał filozofię. Zmarł 30 grudnia 1947 r. Wczesne pisma Whiteheada dotyczyły logiki, podstaw matematyki i jej filozofii. Największy rozgłos przyniosło mu dzieło Principia Mathematica (1910-1913), którą napisał wspólnie z Bertrandem Russelem. Następne książki dotyczyły filozofii przyrody, w których Whitehead uwzględniał rezultaty rewolucji, jaka miała miejsce w fizyce XX wieku. Za życia Whiteheada powstały bowiem dwie nowe dyscypliny, które zmieniły fizyczny obraz świata: teoria względności oraz fizyka kwantowa. Doprowadziło to do upadku mechanicyzmu i pozytywizmu – dominujących dotąd metafizycznych koncepcji świata materialnego. Uczony zainteresował się głębiej teologią i kosmologią, jako podstawami nowego obrazu świata. Wśród kilkunastu dzieł z tego okresu najważniejszymi są Nauka i świat nowożytny (1925. wydanie polskie 1988) oraz Proces o rzeczywistość (1929, wydanie polskie w przygotowaniu). W pracach tych uczony przedstawił własną koncepcję metafizyki i sformułował podstawy teologii procesu.

METAFIZYKA WHITEHEADA

     Dla metafizyki klasycznej podstawowym pojęciem jest substancja. będąca tworzywem indywidualnych bytów. Substancja jest niezmienna. Zdarzenia zaś polegają na zmienianiu się czasowych i przestrzennych konfiguracji bytów. Typowym przykładem poglądu opartego na takim obrazie świata jest atomizm. Whitehead zakwestionował tego rodzaju metafizykę, zarzucając jej przede wszystkim statyczność. Według niego realność polega przede wszystkim na „byciu w procesie”. Elementarnymi składnikami rzeczywistości nie są jakieś „cegiełki”, fragmenty substancji, z których składają się wszystkie byty, lecz elementarne zdarzenia. Istotną cechą tych zdarzeń jest samostwarzanie się w relacjach wzajemnych. wszystkie bowiem zdarzenia są ze sobą powiązane.
     Koncepcja Whiteheada jest całkowitym zaprzeczeniem mechanicyzmu. Świat mieści w sobie zarówno żywe, aktywne byty, np. ptaki, psy i ludzie, jak i nieożywione, pasywne obiekty, np. kamienie, krople wody czy cząstki elementarne. Mechanicyzm traktuje te ostatnie jako fundamentalne, sprowadzając wszystko do biernych bytów jednostkowych. Czysto mechaniczny kontakt owych „cegiełek” jest przyczyną ruchu. Według Whiteheada „bycie samo w sobie”, trwanie, jest nie tylko zafałszowaniem tego, co naprawdę realne, ale nie ma żadnego związku z rzeczywistością. Rzeczywistość jest bowiem twórczym procesem, z którego wyłania się coś nowego. Zadziwiający jest fakt, że elementarne zdarzenia, zwane przez Whiteheada również zaistnieniami, nie prowadzą do chaosu. Wprost przeciwnie, świat jawi się nam jako względnie stabilny i uporządkowany, o czym świadczą choćby prawa przyrody. Co więcej, abstrakcyjne struktury matematyczne świetnie „nadają się” do opisu przyrody. W świecie przyrody, a także etyki lub myśli, można wskazać elementy uniwersalnego ładu i harmonii. Jest tak dlatego, że – według Whiteheada – wszystkie zdarzenia (a więc także ukonstytuowane przez te „cegiełki” względnie trwałe rzeczy i osoby) są ze sobą powiązane różnego rodzaju związkami. Świat jest wielkim organizmem, którego części „czują się” wzajemnie, zachowują pamięć o przeszłości i antycypują przyszłość. Procesy tworzą nową rzeczywistość, w której pojawiają się nowe wartości. Źródłem nowości, celowości i wolności procesów jest Bóg. On dostarcza ostatecznych racji dla ładu i harmonii, w Nim zdarzenia znajdują swój cel.

BÓG A TEOLOGIA PROCESU

     Każdy proces jest – obiektywnie biorąc – zadaniem postawionym przez Boga i zainicjowanym w celu z góry określonym (predestynacja). Subiektywnie rzecz biorąc, celem procesu jest samospełnienie się. Zdarzenie niejako „stara się” wykonać owo zadanie na mocy wolnej decyzji, co prowadzi do aktualizacji (tj. pojawienia się w czasie i przestrzeni) tego, co było tylko wskazaną przez Boga możliwością. Bóg jest ponadczasowym, ostatecznym odbiorcą wszystkich aktualizacji, które zgodnie ze swoją naturą harmonizuje, a następnie spożytkowuje w dalszym twórczym rozwoju kosmosu. Bóg nie jest więc wyjątkiem od zasad przyrody, lecz raczej ich szczytową egzemplifikacją. Powiązany licznymi węzłami ze światem. Bóg jednocześnie radykalnie przekracza metafizyczne struktury. Kim jest On poza światem – tego nie wiemy. Dla nas Bóg jest przede wszystkim miłością. która współtworzy i ogarnia całe stworzenie. Co ginie w świecie, jest nieśmiertelne w Bogu. Obecność Boga w świecie nie jest sprzeczna z ludzką wolnością. Proces rozwoju przyrody nieożywionej jest wynikiem „współdziałania” między skończonymi bytami a nieskończonym Bogiem. W tym przypadku dominuje Boży plan, chociaż istnieje też margines wolności, przez co los na przykład elektronu czy kamienia nie jest do końca zdeterminowany. Zakres wolności zwierząt jest większy, ale dopiero człowiek – stworzony na obraz Boga – dysponuje wolną wolą. Wobec człowieka Stwórca jest przede wszystkim Bogiem łagodnej perswazji, ukazującym ideały rozwoju. Człowiek nie musi z tej oferty skorzystać. Chociaż jest zaproszony do ciągle trwającego procesu stwarzania, może się Bogu przeciwstawić, realizować własne zamierzenia, a nawet unicestwić samego siebie i otaczające go środowisko. Bóg niejako rezygnuje ze swojej wszechmocy, jest nie tyle surowym sędzią, ile „współtowarzyszem cierpień i twórczych wysiłków” człowieka. Whitehead sprzeciwia się obrazowi Boga ukształtowanemu w obrębie tomizmu – Boga, który jest przede wszystkim bytem samym w sobie, objawiającym nadprzyrodzoną wolą z zaświatów. Bóg Whiteheada jest przede wszystkim z człowiekiem i „wszystko rozumie”.
     Objawienie się Syna Bożego w Jezusie Chrystusie w tej perspektywie nie jest radykalną zmianą Bożego działania, lecz całkowicie zgadza się z naturą Stwórcy. W Chrystusie nastąpiło odsłonięcie tego, co w bardziej ukryty sposób zawsze istniało w stosunku Boga do świata. Krucha natura Syna objawiła odwieczną prawdę: miłość i łagodna perswazja, całkowite poświęcenie się dla ludzi, zaufanie do Ojca – to źródła dobra i prawdziwej mocy. W kategoriach teologii procesu grzech jest przede wszystkim tragiczną w skutkach dewiacją, odstępstwem spowodowanym wybraniem przez człowieka własnej drogi – szlaku pozbawionego bezinteresowności i miłości. Odkupienie jest akceptacją twórczych osiągnięć człowieka przez Boga, otwarciem nowych możliwości, realizacją kościelnej wspólnoty. Bóg bowiem adoptuje wytworzone wartości, a odrzuca wszystko to, co nie harmonizuje z Jego naturą, tzn. miłością aktywną, która jest czynem. Teza o obecności Boga w przyrodzie, o możliwości poznawania Boga przez kontemplację Jego dzieł, jest istotnym rysem systemu Whiteheada. W tym punkcie twórca teologii procesu różni się zdecydowanie od Bartha, który negował wszelką tzw. teologię naturalną. Whitehead uzasadniał swoje stanowisko biblijnie, powołując się m.in. na Psalmy i List św. Pawła do Kolosan. Odwoływał się również do pism św. Augustyna i św. Anzelma z Canterbury – myślicieli, którzy wywarli duży wpływ na reformatorów, a których dzieła zostały w dużym stopniu wyparte przez myśl św. Tomasza z Akwinu. Stanowisko Whiteheada (zwane niekiedy panenteizmem) zakłada immanentna obecność Boga w świecie, przyjmując jednocześnie, że jest On również nieskończenie transcendentny wobec stworzenia, czyli w niewyobrażalny sposób je przewyższa (dotyczy to przede wszystkim Jego ogarniającej wszystko, ale też wszystko przekraczającej miłości). Pogląd ten nie ma nic wspólnego z panteizmem. który utożsamia Boga z naturą. Koncepcja Whiteheada jest również zgodna z dobrze uzasadniona biblijnie chrześcijańską doktryną o Duchu Świętym.

ZASIĘG I WPŁYWY TEOLOGII PROCESU

     Od końca lat dwudziestych myśl Whiteheada odgrywała ważną rolę na uniwersytetach amerykańskich, zwłaszcza w Divinity School uniwersytetu w Chicago. Do dzisiaj teologia procesu ma najwięcej zwolenników wśród protestantów w USA. Do Europy nurt ten dotarł dopiero po II wojnie światowej, kiedy dominujące dotychczas trendy filozoficzne (pozytywizm, filozofia analityczna, neotomizm, neoortodoksja protestancka) znalazły się w odwrocie. Obecnie teologia procesu jest uprawiana m.in. na słynnym katolickim uniwersytecie w Louvain (Belgia). Przyczynił się do tego II Sobór Watykański i rozkwit nowych kierunków teologicznych w katolicyzmie, w tym wzrost zainteresowania dziełami Teilharda de Chardin. System tego ostatniego również powstał w oparciu o wykorzystanie dorobku nauk przyrodniczych. Teologia procesu zyskała wielu zwolenników wśród filozofów, naukowców i teologów. Trwałe miejsce zdobyła wśród teoretyków ekologii oraz tych myślicieli, którzy zajmują się. związkami nauki z wiarą. Dominującą rolę wśród współczesnych teologów procesu nadal odgrywają Amerykanie: Ch. Hartshorne, S.M. Ogden, J.B. Cobb, W.N. Pittenger i in. W Polsce najwybitniejszym propagatorem tego nurtu teologicznego jest ks. prof. Józef Życiński z Krakowa. Na Zachodzie powstały liczne instytucje naukowe oraz czasopisma, których zadaniem jest rozwijanie dorobku Whiteheada. Najważniejszym czasopismem jest kalifornijski periodyk „Process Studies”, a wśród instytucji należy wymienić: Society for the Study of Process Philosophies, The European Society for Process Thought, The Japan Society for Whiteheadian and Process Thought, The Center for a Post-Modern World in Santa Barbara oraz The Center for Process Studies in Claremont.

LITERATURA ŹRÓDŁOWA

J. Zyciński: Głębia Bytu , Poznań 1988.
J. Życiński: Teizm i filozofia analityczna, t. l, Kraków 1985, t. 2, Kraków 1988.
S.M. Pliilipson: A Metaphysics for Theology. A Study of some Problems in the Later Philosophy of Alfred North Whitehead and its Application to Issues in Contemporary Theology, Uppsala 1982.
J.B. Coub, D.B. Griffin: Process Theology. An Introductory Exposition, Philadelphia 1976.